Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Polska pewnie wygrała z Estonią w barażach. Czy taka gra da nam awans na EURO?

Hobby
|
21.03.2024

Choć kibice polskiej kadry już dawno stracili cierpliwość, PGE Narodowy wypełnił się niemalże po brzegi. Spotkanie z Estonią było kluczem do ewentualnego awansu na tegoroczne EURO. Podopieczni Michała Probierza wygrali pewnie, ale – znając już kolejnego rywala – wciąż mamy prawo drżeć o grę na najważniejszej imprezie piłkarskiej tego roku.

Tagi: piłka nożna

Nicola Zalewski
Nicola Zalewski – bohater meczu | mat. pras.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu przed meczem z Estonią w Warszawie powiedzielibyśmy, że to będzie spacerek. Łatwy mecz, łatwe punkty. Nawet najwięksi pesymiści nie zakładali przed eliminacjami EURO 2024, że przyjdzie nam się mierzyć w barażach i to właśnie z reprezentacją Estonii. Brzmiałoby to jak mało udany żart. Fakty są jednak takie, że taki właśnie scenariusz się ziścił. Nasi reprezentanci zagrali fatalne eliminacje i ostatecznie w swojej grupie zajęli 3. miejsce. Gdyby nie zmiana formuły rozgrywek, nie moglibyśmy nawet marzyć o awansie. Zwiększono jednak liczbę drużyn w turnieju, co otworzyło nam drogę awaryjną do mistrzostw Europy w Niemczech.

Żeby jednak wykonać pierwszy z dwóch kroków, z Estonią trzeba było wygrać. Nie brzmi to jak żadne „Mission: Impossible”, ale podobnie mówiliśmy przed spotkaniami między innymi z Mołdawią. Jak było, każdy pamięta. Nasi reprezentanci byli zmobilizowani, a selekcjoner Michał Probierz przekonany o słuszności swojej taktycznej koncepcji. Na papierze byliśmy faworytami, ale liczy się przecież to, co na boisku...

Polska – Estonia: składy, przebieg meczu, statystyki

Polska 5-1 Estonia
Przemysław Frankowski 22, Piotr Zieliński 50, Jakub Piotrowski 70, Karol Mets 73 (s), Sebastian Szymański 77 - Martin Vetkal 78

Polska: 1. Wojciech Szczęsny - 5. Jan Bednarek, 3. Paweł Dawidowicz, 14. Jakub Kiwior - 19. Przemysław Frankowski (46, 2. Matty Cash; 56, 4. Tymoteusz Puchacz), 18. Bartosz Slisz, 10. Piotr Zieliński (72, 20. Sebastian Szymański), 6. Jakub Piotrowski (73, 8. Jakub Moder), 21. Nicola Zalewski - 7. Karol Świderski (72, 15. Adam Buksa), 9. Robert Lewandowski.

Estonia: 12. Karl Jakob Hein - 13. Maksim Paskotši, 16. Joonas Tamm, 15. Ragnar Klavan, 18. Karol Mets, 19. Ken Kallaste (67, 3. Artur Pikk) - 21. Kevor Palumets (67, 20. Markus Poom), 10. Martin Vetkal, 7. Markus Soomets (82, 6. Mihkel Ainsalu) - 17. Alex Matthias Tamm (31, 5. Kristo Hussar), 9. Oliver Jürgens (67, 11. Mark Anders Lepik).

Mecz rozpoczął się dokładnie tak, jak należało się tego spodziewać. Polacy grali atak pozycyjny, a Estończycy postawili na cofniętą i szczelną obronę. Przewaga Biało-Czerwonych była duża, ale niewiele z niej wynikało. Głównie z powodu niedokładnych dośrodkowań. Szczególnie aktywny był na lewej stronie Zalewski. Choć Polacy próbowali, niewiele z tego wynikało. Przełamanie przyszło w 22’, gdy estoński obrońca popełnił błąd, a do piłki na prawej stronie pola karnego dopadł Frankowski. Wahadłowy pewnie pokonał bramkarza strzałem zewnętrzną częścią stopy. Estończycy jeszcze się nie pozbierali, gdy otrzymali kolejny cios – drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę dostał obrońca Paskotsi, który obie kary otrzymał po faulach na świetnie dysponowanym Zalewskim. Przewaga gospodarzy wzrosła, ale kolejne ataki nie przyniosły bramki. Próbowali Piotrowski, Zieliński i Lewandowski, ale strzały były albo niecelne, albo zbyt słabe, żeby pokonać Heina. Do przerwy – 1:0.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od dominacji Polaków. W szatni nasi wahadłowi chyba usłyszeli, że nie ma sensu bez przerwy wrzucać spod linii, ponieważ to niewiele daje. Zaczęli grać nieco bardziej kombinacyjnie, co przyniosło efekt w 50’. Zalewski, będąc już w polu karnym, świetnie „wrzucił” na głowę Zielińskiego, który z bliskiej odległości dopełnił formalności. Przewaga podopiecznych Probierza rosła z minuty na minutę, ale na jej potwierdzenie przyszło nam czekać do 70’. Wtedy to znakomitym strzałem sprzed pola karnego popisał się Piotrowski. Piękny gol i w zasadzie koniec meczu. Estończycy stracili motywację, a Polacy w 74’ (samobój Metsa) i 77’ (wprowadzony kilka minut wcześniej Szymański) dołożyli dwa kolejne gole. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie rozkojarzenie Bednarka, które dało honorowego gola Estonii (to był ich pierwszy i ostatni strzał w meczu!). Gola zdobył Vetkal w 78’. Polacy jeszcze kilkukrotnie próbowali pokonać Heina, ale bez efektu. Awans do finału baraży stał się faktem.

Polska – Estonia: Statystyki
Polska – Estonia: Statystyki pomeczowe | Flashscore.com

Zadanie wykonane

Nie chcę wyjść na jakiegoś pesymistę czy tym bardziej hejtera, ale nie uważam, żeby Polscy dokonali w meczu z Estonią czegoś wielkiego. Tak powinien wyglądać mecz solidnej europejskiej reprezentacji z bardzo przeciętną ekipą – pełna dominacja, spokój i kolejne gole. W mojej ocenie mecz można traktować jako sposób na poprawę nastrojów w drużynie, zbudowanie morale, podbudowanie ego. Jednak nic więcej, ponieważ Estończycy przez całe spotkanie nie zaprezentowali absolutnie niczego, co uprawniałoby ich do awansu (a mimo wszystko i tak strzelili nam gola...).

Należy pochwalić drużynę Probierza, ale nie za genialne spotkanie, ale po prostu za wykonanie raczej prostego zadania. Na pewno jednak warto wspomnieć o pozytywnych występach poszczególnych graczy, a w mojej ocenie największym wygranym po meczu z Estonią jest Nicola Zalewski, który zagrał niesamowite spotkanie. Był aktywny, przebojowy, pewny siebie – tak powinien grać dobry wahadłowy. Solidnie spisali się również Kiwior, Frankowski, Zieliński i Piotrowski. Robert Lewandowski starał się i walczył, ale gola nie zdobył, choć rozegrał dobre spotkanie. Obecnie największym zmartwieniem jest zdrowie Casha i Frankowskiego, ponieważ obaj opuścili boisko z urazami. Oby nie było to nic poważnego!

Następny przystanek – Walia

Wiemy już, że w finale o awans zagramy z reprezentacją Walii, która pewnie (4:1) pokonała Finlandię. Mecz z Estonią był tylko przetarciem, ponieważ prawdziwa walka będzie miała miejsce 26 marca. Nie dość, że zagramy z bardzo dobrze zorganizowanym i zdeterminowanym zespołem, to dodatkowo mecz odbędzie się na wyjeździe. Postawa poszczególnych zawodników w spotkaniu z Estończykami cieszy, ale na wyżyny swoich umiejętności będą musieli się wdrapać za kilka dni. Przykładowo Bednarek musi być dużo bardziej skoncentrowany, ponieważ trudno sobie wyobrazić, że Walijczycy oddadzą tylko jeden strzał na bramkę.

Najbliższe spotkanie jest kluczowe dla przyszłości tej kadry, a możliwe nawet, że posady selekcjonera. Ważne jest również dla nas, kibiców, bo – choć można się irytować i przeklinać pod nosem – każdy z nas ma cichą nadzieję, że jednak na to EURO uda nam się pojechać. Łatwo nie będzie, ale kilka pozytywów po spotkaniu z Estonią jest, więc mamy jakiś punkt zaczepienia. Pozostaje nam trzymać kciuki i wierzyć, że Lewandowski, Zalewski i spółka dadzą radę.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie