Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Bądź sprytniejszy od handlarza. Jak nie dać się omamić?

Samochody
|
20.06.2022

Masowo napływają do nas samochody używane, a wraz z nimi problemy. I choć w ogłoszeniach tylko „stan igła”, „bezwypadkowy 100%” i „jedyny taki zobacz”, to bardzo często po zakupie okazuje się, że twoje wymarzone auto to tak naprawdę odpicowana po dzwonie studnia bez dna. Pamiętaj, że handlarze może i mają sprawdzone metody, ale to ty rozdajesz karty.

Tagi: samochód dla faceta

Jak dobrze kupić używany samochód?
Na co zwrócić uwagę, kupując samochód używany? Podpowiadamy, jak nie dać się złapać w pułapkę

Wciąż sprowadzamy auta używane na potęgę. W czasie pandemii import delikatnie przyhamował, ale i tak w 2021 przywieźliśmy aż 939 906 samochodów. Głównie były to volkswageny, ople, fordy i audi z roczników 2006-2008. W indywidualnym rankingu modeli prowadzi po raz kolejny uwielbiane przez Polaków Audi A4 (28 173 szt.). Niektóre z tych samochodów będą jeszcze służyć przez lata (oby!), ale inne to wymagające dużych nakładów buble. Podpowiadamy co zrobić, żeby nie trafić na wóz z tej gorszej grupy.

1. Najpierw rodzina

Gdzie najlepiej szukać ofert? Zacznij od najbliższego otoczenia, bo kupując auto od rodziny, możesz łatwo zweryfikować jego stan i umówić się na uczciwą cenę. Jeśli samochód jest od nowości np. u twojego ojca, brata czy kuzyna raczej nie będziesz mieć problemu z dostępem do historii serwisowej. Niby z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, ale twoje przyszłe auto może być wyjątkiem od tej zasady.

Jeśli nie w domu, to warto przejrzeć ogłoszenia dużych, dobrze ocenianych w sieci komisów. Dlaczego? Takie firmy nie bawią się w zdzieranie z klientów każdej złotówki, np. podmieniając opony na gorsze czy wymontowując fabryczne radio, bo mają po 200-400 samochodów w ofercie. Od komisu łatwiej też uzyskać zwrot pieniędzy, jeśli wóz okaże się bublem, bo to reguluje prawo. Kupując samochód od osoby prywatnej, możesz liczyć tylko na rękojmię.

Pewne używane
Często dobre auta używane można znaleźć w salonie sprzedającym... nowe samochody

Innym miejscem, gdzie łatwo trafić na zadbany egzemplarz, są salony samochodowe, do których klienci zwracają 4-, 5-letnie pojazdy po zakończonym kontrakcie albo zostawiają w rozliczeniu auta kupione za gotówkę. Przed wprowadzeniem ich ponownie do obiegu pracownicy autoryzowanego serwisu dokonują inspekcji i usuwają usterki, jeśli zajdzie taka potrzeba. Za spokój się płaci, dlatego tu trzeba liczyć się z nieco wyższą ceną zakupu.

2. Zdjęcia to podstawa

Przeglądając ogłoszenia, zwracaj uwagę na fotografie. To podstawowy etap selekcji, bo na zdjęciach można wypatrzyć różniący się odcień lakieru na elementach karoserii albo nierównie szczeliny. Jeśli z samochodem coś jest nie tak, handlarz będzie próbował to tuszować, np. nie załączając zdjęć jednego boku auta – tego, na którym najprawdopodobniej jest jakaś skaza w postaci wgniecenia lub zadrapania. Masz wątpliwości? Poproś o więcej dokładnych zdjęć na podstawie których będziesz mógł lepiej ocenić stan pojazdu. Brak chęci wysłania tych zdjęć to też jakaś informacja.

3. Telefon zaufania

Często już w trakcie rozmowy da się wyczuć, że sprzedawca ma coś do ukrycia. Warto go spytać o stan powłoki lakierniczej i bezwypadkowość – jeśli odpowiada „nie wiem” albo „nie pytałem poprzedniego właściciela, w takim stanie go kupiłem”, to powinna zapalić ci się w głowie czerwona lampka, bo to oznacza, że handlarz albo nie wie, co sprzedaje, albo kręci. Nie daj się nabrać na „brak wkładu finansowego” potwierdzony książką serwisową i niski przebieg – książka z rzekomymi naprawami często powstaje w domu handlarza, a przebieg bywa „dostosowywany” do oczekiwań klientów, czyli magicznie spada poniżej 180 tys. km niezależnie od wieku i historii pojazdu.

Rozmowa telefoniczna
Rozmowa telefoniczna to trudny etap, bo trzeba w trakcie niej ocenić, czy warto umawiać się na oględziny

Nie warto też ufać osobom, które próbują namówić cię na oględziny po zmroku (auto najpewniej jest słabo poskładane po „dzwonie” i za dnia za bardzo to widać) albo na parkingu pod marketem czy na stacji paliw. Trzeba uważać z dwóch powodów. Po pierwsze, mogą mieć coś do ukrycia i nie chcą ujawniać swojego adresu (samochód może być kradziony). Po drugie, mogą chcieć cię zwyczajnie okraść. W takich warunkach łatwo też wywrzeć na kupującym presję czasową, która skłania do impulsywnych (i złych…) decyzji: „Spieszę się. Kupujesz pan czy nie? Mam jeszcze trzech chętnych na oględziny zaraz”.

4. Fachowa ocena

My faceci wpadamy często we własną pułapkę, myśląc o tym, że we wszystkim musimy być najlepsi i znać się na wszystkim. Tymczasem to, że lubisz samochody, wcale nie oznacza, że musisz wyjść na doświadczonego rzeczoznawcę. A nawet jeśli tak uważasz, to na miejscu masz ograniczone możliwości, dlatego dobrze udać się na stację diagnostyczną.

Badanie kosztuje tylko 99 zł, a w tej cenie oprócz profesjonalnego sprawdzenia działania podstawowych mechanizmów, zyskujesz możliwość wejścia do kanału i obejrzenia samochodu od spodu (mogą być widoczne wycieki lub zaawansowana korozja). Diagnosta sprawdzi też, czy nie został wycięty filtr cząstek stałych i czy podłużnice nie były prostowane, bo to obejmuje rutynowa kontrola na SKP. A jeśli coś będzie nie tak, to masz na tacy argumenty do negocjacji ceny. Dodatkowa „stówka” może szybko się zwrócić, bo to i tak mniej niż koszt usunięcia potencjalnych usterek.

Inspekcja auta przed zakupem
Kontrola na stacji diagnostycznej to dobry pomysł, bo umożliwia zajrzenie pod spód samochodu

5. Amerykański sen

Odpuść sobie samochody zza wielkiej wody. Niby często można wyrwać jakiś model taniej niż w wersji europejskiej, ale po pierwsze, trzeba go zazwyczaj dostosować do poruszania się po naszej części globu (wymiana tylnych lamp, a czasami też reflektorów), a po drugie, z czegoś bierze się ta niższa cena, choć jest w niej przecież zawarty już koszt transportu statkiem.

Amerykański rynek samochodów używanych to prawdziwy raj dla handlarzy, którzy potrafią odpicować nawet auta nienadające się już do rejestracji. Zwykły Nowak nie zaoszczędzi na imporcie powypadkowego auta z USA, bo po doliczeniu kosztów części i robocizny wyjdzie mu tyle samo (lub nawet więcej) co za bezwypadkowy pojazd z Europy. Do kupowania aut z USA zniechęcają też statystyki, według których sprowadzamy coraz więcej złomu.

6. Emocje to zły doradca

Najczęstszy błąd popełniany przez oglądających to kupowanie oczami i wiara we wszystkie informacje wymienione w ogłoszeniu. Najlepiej sprawdzić je podczas jazdy próbnej, ale bywa tak, że już przed nią, po samym rzuceniu okiem na samochód, klient podejmuje decyzję i zaczyna targować cenę. W końcu to taka okazja, że nie warto się zastanawiać, bo jeszcze ktoś będzie szybszy!

Otóż nie – decyzje podejmowane pod wpływem emocji często okazują się niewłaściwe, ale na odwrót od nich jest już za późno. Dlatego też warto zabrać ze sobą „antypicera”, czyli osobę, która nie jest zaangażowana emocjonalnie w zakup samochodu i sprowadzi cię na ziemię, gdy za bardzo nakręcisz się na bubla, próbując oszukać się, że to będzie świetny interes.

Zgoda
Dobrze się zastanów, zanim dojdzie do tego symbolicznego gestu. Inaczej znienawidzi cię twój portfel

7. Trzy złote metody negocjacji

Chcesz kupić taniej auto, ale jesteś słaby w targowaniu się? Zastosuj jedną z tych trzech metod, a na pewno uda ci się zbić trochę wyjściową cenę interesującego cię samochodu:

  • Kotwiczenie: jeszcze zanim obejrzysz auto, zarzuć „kotwicę”, czyli określ przez telefon kwotę, od której jesteś skłonny zacząć negocjacje. Sprzedający przedstawił swoją „kotwicę” już w ogłoszeniu, ty możesz ją trochę przesunąć, np. tak: „Dzwonię w sprawie czerwonego hatchbacka za 35 tys. zł. Kurczę, naprawdę fajne auto, ale mam tylko 32 tys. zł. Zróbmy tak, jeśli panu to odpowiada, biorę te 32 tys. zł i kupuję za tyle, jeśli wszystko jest w porządku”. Gdy handlarz zgodzi się na taki układ, wyjściowa kwota do negocjacji spada do 32 tys. zł. Każdy defekt, który wyjdzie w trakcie oględzin, posłuży do zbicia już tej niższej ceny.
  • Uprzejmy malkontent: w trakcie jazdy testowej pod żadnym pozorem nie daj się zagadać i namówić na testowanie zestawu nagłośnienia. Radio włącz tylko na chwilę, żeby sprawdzić, czy instalacja w ogóle działa i jest podłączona do głośników. Potem wsłuchuj się w pracę silnika, mechanizmu skrzyni biegów i zawieszenia. Najlepiej znajdź w tym celu nierówną boczną drogę. Cicho ponarzekaj, np. na pracę zawieszenia czy układu kierowniczego, ale nie przesadź, żeby nie wkurzyć sprzedawcy – wtedy na pewno nie opuści ceny.
  • Blef: jeśli jesteś zainteresowany samochodem z komisu, zadzwoń tam z innego numeru i spytaj wyłącznie o to, czy dane auto jest jeszcze dostępne. Nie umawiaj się, niczego nie potwierdzaj, zakończ rozmowę. Wróć do listy ogłoszeń tego komisu, wybierz z niej jakikolwiek inny, trochę tańszy samochód i poproś o pokazanie ci go na żywo, dzwoniąc już ze swojego telefonu. Niczego nieświadomy handlarz nie przygotuje do oględzin właściwego auta, dzięki czemu po przyjeździe zobaczysz je w rzeczywistym stanie. Najpierw obejrzyj jednak drugi samochód, zrezygnuj z zakupu i wychodząc, wskaż na droższy samochód, który rzeczywiście chciałeś obejrzeć. Pracownik komisu będzie bardziej chętny do opuszczenia ceny, bo przecież przyjechałeś po kombi za 43 tys. zł, a sedan, który cię naprawdę interesuje, kosztuje 47 tys. zł ;-)

Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie