Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Leczenie kaca – jak to robiono w czasach historycznych?

Na luzie
|
29.12.2023

„Alkohol szkodzi zdrowiu” czytamy na tabliczkach umieszczonych w przybytkach z wodą ognistą. I choć wiadomo to od wieków, nie ma co ukrywać – nie bardzo się tym przejmujemy, spożywamy więc wyborne trunki od tysięcy lat. W związku z tym człowiekowi od zarania dziejów towarzyszy też kac, czyli najbardziej nielubiany skutek uboczny konsumpcji napojów z procentami. Okazuje się, że na przestrzeni wieków ludzie radzili sobie z nim bardzo różnie, niektóre metody nawet po setkach lat są skutecznie stosowane, jednak inne mogą przyprawić o szok, a przynajmniej zawrót głowy większy od samego „syndromu dnia następnego”.

Tagi: historia , ciekawostki

Leczenia kaca w dawnych czasach
Obraz "Dzień później" Edwarda Muncha, 1894–95. Fot. Wikimedia

Alkohol towarzyszy człowiekowi od najdawniejszych czasów. Jest prawdopodobne, że tajniki fermentacji poznaliśmy jeszcze zanim w ogóle nauczyliśmy się uprawiać winorośl tysiące lat temu. Od tego czasu ludziom towarzyszy też kac, czyli skutki nadużycia – wyjątkowo nieprzyjemny ból głowy i nudności, których uciążliwość potwierdzi każdy, kto choć raz przesadził z napitkiem. Ponieważ występują „dzień po”, nie od razu je skojarzono z samym aktem picia, ale gdy tylko się to stało, natychmiast zaczęto poszukiwać sposobów, które pozwolą spożywać trunki bez ryzyka skutków ubocznych, lub zdołają je przynajmniej wyraźnie złagodzić.

Metoda klin klinem – znana już od starożytności

Okazuje się, że starożytni byli bardzo praktyczni. Pierwsze zapiski mówiące, iż najskuteczniejszą metodą na kaca jest… kontynuacja picia alkoholu, pochodzą z IV wieku przed naszą erą i sporządził je niejaki Antyfanes, komediopisarz grecki. Zalecał on „przepędzanie jednego wina drugim”. Podobne zalecenia pojawiały się też w średniowieczu, w znanym wówczas dziele „Regimen Sanitatis Salernitanum”, które zawierało cenione przez ówczesnych medyków wskazówki dotyczące diety i leczenia podstawowych przypadłości. Zawarto tam formułę, że „u kogo wystąpią cierpienia po spożyciu w nocy, powinien się ponownie napić rano”. Po tysiącach lat nic się nie zmieniło!

Trzeba mieć jednak świadomość, że o ile metoda ta jest skuteczna w sensie chwilowego złagodzenia objawów, to współczesna medycyna wie już, że przynosi więcej szkód niż pożytku (obciąża trzustkę i wątrobę) i na dłuższą metę, zamiast kaca wyeliminować, może go wręcz przedłużyć.

Grecki bóg Dionizos
Grecki bóg Dionizos - patronował on także winnej latorośli i spożyciu alkoholu. Fot. Wikimedia

Lemoniada z cytryny oraz gulasz

Inną metodę na kaca zaleca książka kucharska „Kitab al-Tabikh” napisana w X wieku w kręgach arabskich (okolice Bagdadu). Jej autor Sayyar al-Warraq pisze bowiem, że syndromowi dnia następnego można zaradzić już na etapie samego picia. Wystarczy procentowy napój rozcieńczyć lemoniadą z „cukru, wody i soku cytrynowego”, jeśli to nie poskutkuje, należy jeszcze dodać miętę.

Z dzisiejszego punktu widzenia rada ta wydaje się dość naiwna, w końcu, gdy rozcieńczymy mocny alkohol, to wypijemy go po prostu mniej, stąd kaca albo faktycznie wcale nie będzie, albo będzie on o wiele słabszy. Wątpliwe jest jednak, by chcieli to stosować koneserzy mocniejszych trunków.

W tej samej książce kucharskiej autor podaje też przepis na danie, które ma niwelować skutki kaca. Przypomina ono nieco gulasz: należało mięso jagnięce z kością ugotować z cebulą, porcją zielonych warzyw, przyprawić kolendrą, ziołami, przypominającym imbir galangalem, następnie (już po wstępnym ugotowaniu) dodać suszony jogurt oraz kaszę bulgur. Na koniec jeszcze tylko sok z kwaśnych winogron, kminek, kasję oraz goździki i gotowe.

Najlepsze są sposoby zgodne z naturą

Już od starożytności uważano, że skoro alkohol pochodzi z płodów ziemi, to darami natury (florą oraz fauną) najlepiej zwalczać jego nieprzyjemne skutki, choć pojęcie darów natury rozumiano dość specyficznie. Np. w Asyrii, czyli państwie istniejącym w północnej Mezopotamii już ponad 2000 lat p.n.e., skacowanym biesiadnikom serwowano miksturę składającą się ze sproszkowanych ptasich dziobów i wonnej żywicy balsamowca.

Z kolei praktyczni do szpiku Rzymianie stawiali bardziej na zniechęcenie do picia niż leczenia z kaca, ale mieli też swoje sposoby na „odporność”. Rzymski historyk Pliniusz Starszy (który zresztą później zginął wskutek słynnego wybuchu Wezuwiusza w 79 roku n.e.) zalecał, aby biesiadnikom wrzucać do wina jaja sów, co po kilku dniach – a należy pamiętać, że rzymskie przyjęcia potrafiły trwać naprawdę długo – wywoła u nich wstręt do alkoholu. Jeśliby ktoś się jednak upierał w dalszym piciu, jajka należało zastąpić „popiołem pozyskanym z dzioba jaskółki, utłuczonym z mirrą”.

W dalekiej Mongolii Zewnętrznej sposobem na kaca było spożywanie marynowanych gałek ocznych owiec, z kolei w Walii pijący mocne trunki osłonowo spożywali zapiekankę ze… świńskich płuc. Niewinnie przy tym wygląda recepta stosowana w obszarze Karaibów, czyli wcieranie (jeszcze przed rozpoczęciem biesiady) soku z cytryny w… pachę.

Alkohol w Ameryce
Wykonywanie napoju alkoholowego w Mezoameryce, rycina z Kodeksu Florenckiego z XV wieku. Fot. Wikimedia

Amulety i zaklęcia

Starożytni Egipcjanie, którzy mieli nawet swoją boginię Hathor, patronującą – prócz miłości i tańca – także pijącym mocne trunki, woleli zamiast mikstur stosować magiczne zaklęcia i totemy. Antykacowe formuły niestety nie zachowały się do dziś, nie wiadomo też za wiele na temat ich skuteczności, wiemy natomiast, że obfite w trunki festiwale ku czci „bogini pijaństwa”, chociażby organizowany każdego roku Tekh, bywały bardzo huczne i uczestniczyły w nich tysiące osób. Zachował się jednak odkryty w 1898 staroegipski papirus, w którym na „pijany ból głowy” autor zaleca noszenie na szyi wieńca z lauru aleksandryjskiego.

Z kolei na terenach obecnego Izraela w 2021 roku, zresztą w pobliżu dawnej winiarni (co może być dowodem dla sceptyków), archeolodzy odnaleźli pierścień z ametystem, datowany na VII wiek. Przedmiot ten został z miejsca uznany za mający chronić właściciela przed skutkami obfitej konsumpcji alkoholowej. Warto wiedzieć, że samo słowo ametyst z greki oznacza po prostu „trzeźwy”, a do ochrony przed potencjalnie negatywnymi skutkami picia stosowano też ametystowe puchary i kielichy.

Czaszka skazańca jako lek na kaca?

Mogłoby się wydawać, że w XVII wieku, czyli w czasach nam zdecydowanie bliższych, wiedza na temat zatrucia alkoholem będzie już nieco pełniejsza, a stosowane metody „leczenia” bardziej akceptowalne. Nic bardziej mylnego. Zachowały się zapiski nadwornego medyka Jonathana Goddarda, który królowi angielskiemu Karolowi II Stuartowi w celu leczenia kaca zalecał spożywanie mikstury z suszonej żmii, amoniaku, a także… sproszkowanej czaszki świeżo powieszonego skazańca. Ów przepis ma też inną, wcale nie mniej makabryczną wersję. Zamiast rozdrobnionych kości czaszki można było do eliksiru dodać wyhodowany na tej czaszce… mech.

Anglicy mają zresztą długą tradycję picia, ale też znawstwa w kwestii leczenia skutków nadużycia alkoholu. W XIV wieku powstał tam bowiem traktat „Rosa Anglica”, który między innymi procedurami medycznymi, sporo miejsca poświęcał właśnie kacowi. Wówczas tym, którzy wypili za dużo, polecano dwie ciekawe metody – mężczyznom zalecano umycie jąder octem z solą, natomiast jeśli alkoholu nadużyła kobieta, powinna tym samym środkiem przemyć… piersi. Metodą alternatywną mogła być natomiast zjedzona „łodyga lub sok z kapusty osłodzona cukrem”.

Z kolei w czasach bardziej współczesnych, bo w XVIII wieku w przemysłowej już Anglii na kaca stosowano mieszankę podgrzanego mleka i sadzy, wcieranie w skronie oraz picie, jeśli trzeba przymusowe, octu.

Alkohol na dzikim zachodzie
Mocne alkohole wraz z osadnikami dotarły też na Dziki Zachód. Fot. Wikimedia

Królicze odchody, pot i suszone penisy byków

Swoje sposoby na kaca mieli też pionierzy i kowboje eksplorujący i zasiedlający północną Amerykę. Stosowali oni w celu złagodzenia jego skutków napar z króliczych odchodów. Co ciekawe, ma to pewne uzasadnienie naukowe – odchody te są ponoć bogate w potas – a jego utrata przy piciu jest jedną z przyczyn złego samopoczucia dzień po. Indianie, którzy musieli kowbojom i amerykańskim gwardzistom ustępować miejsca, także wiedzieli co to kac. By pozbyć się jego efektów, stosowali metodę o nazwie „sweat swishing”, czyli wymywanie potu. W tym celu należało poddać się dużemu wysiłkowi fizycznemu, zgromadzić ściekający z ciała pot, a następnie wypłukać nim usta (i wypluć). Dla mniej zdeterminowanych istniała inna metoda: położenie na czole tartego chrzanu, przymocowanie go, a potem włożenie kciuka do ust i przyciskanie go do podniebienia.

Jeszcze ciekawszy sposób na lepsze samopoczucie po biesiadzie alkoholowej mieli (i ponoć mają nadal) Sycylijczycy. Jako antidotum na kaca używają oni bowiem pizzle, czyli suszonego penisa byka, mającego być źródłem białka, witamin i minerałów, dzięki czemu przywracana jest osłabiona alkoholem równowaga organizmu. Czy jest to metoda skuteczna, trudno wyrokować.

Na zdrowie!

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie