Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Bruce Dickinson – oceniamy i klasyfikujemy solowe płyty wokalisty Iron Maiden

Muzyka
|
01.10.2023

Wokalista Iron Maiden, Bruce Dickinson, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie szeroko rozumianej muzyki metalowej. Frontman znany jest ze swoich licznych pasji – lata samolotami, warzy własne piwo, gra w serialach i filmach. Najważniejsza jednak jest dla niego muzyka, dlatego poza aktywnością w Iron Maiden, tworzy również solo. I to z powodzeniem!

Zdjęcie Bruce'a Dickinsona
Bruce Dickinson – zdjęcie z 2023 roku | fot. mat. pras.

Bruce Dickinson to człowiek renesansu – pisałem o tym przy okazji artykułu poświęconego pozamuzycznym pasjom wokalisty Iron Maiden. Nie zmienia to jednak faktu, że jego największą miłością jest muzyka. Zanim jeszcze opuścił szeregi formacji, przygotował swój pierwszy solowy album – „Tattooed Millionaire”. Chciał spróbować wyrwać się nieco z szufladki wokalisty heavymetalowego, proponując słuchaczom nieco inne spojrzenie na swoją twórczość. Płyta nie okazała się większym sukcesem, ale to nie zraziło wokalisty. Gdy odszedł z Iron Maiden w 1993 roku, wydał cztery kolejne płyty – wciąż eksperymentował, ale tym razem ku większej uciesze miłośników hard & heavy.

Gdy w 1999 roku znów dołączył do swojego zespołu, wydawało się, że zapomni o solowej twórczości. Chwilę to trwało, ale w końcu zatęsknił za tworzeniem na własną rękę. W 2005 roku wydał szósty album, a teraz – prawie dwie dekady później – zapowiedział kolejny. Wiemy, że płyta „The Mandrake Project” pojawi się w połowie przyszłego roku. Zanim to nastąpi, warto pokusić się o podsumowanie dotychczasowej solowej twórczości Bruce’a Dickinsona.

W mojej ocenie jego płyty w kolejności do najlepszej prezentują się następująco:

6. Tattooed Millionaire (1990)

Jeszcze będąc w Iron Maiden, Bruce wydał pierwszy solowy album zatytułowany „Tattooed Millionaire”. Do współpracy zaprosił Janicka Gersa, który niedługo później... dołączył do Iron Maiden. Zanim to jednak nastąpiło, panowie napisali i nagrali album „Tattooed Millionaire”, który utrzymany jest w... popmetalowych klimatach. Brawo za odwagę, ale nie była to zwyczajnie zbyt udana próba. Widać było, że Dickinson próbuje wydostać się z szufladki, do której wpadł jako wokalista Iron Maiden, ale w przypadku swojego solowe debiutu nie wyszło mu to najlepiej. Oczywiście warto sięgnąć po ten album, ale raczej w formie ciekawostki.

5. Skunkworks (1996)

W mojej ocenie lepiej wypadła jego trzecia płyta, czyli „Skunkworks”. Ta powstała, gdy nie był już członkiem Iron Maiden, skupiając się przede wszystkim właśnie na solowej twórczości. W tym wypadku również możemy mówić o muzycznym eksperymencie, ponieważ Bruce sięgnął po wpływy typowe dla popularnego wówczas grunge’u, a wszystko połączył z szeroko rozumianą metalową alternatywą. Na płycie są naprawdę udane kawałki, choć całościowo jest dość chaotyczna. W jednym z wywiadów wokalista przyznał, że podczas pisania trzeciej płyty inspirował się takimi zespołami jak Rush czy Soundgarden. Momentami to słychać, ale nie udało mu się doścignąć swoich mistrzów.

4. Balls to Picasso (1994)

Dwa lata wcześniej, a niedługo po opuszczeniu szeregów Iron Maiden, Dickinson wydał drugi solowy album. Jak wspomniałem, pierwszy nie przekonał do siebie fanów ciężkich brzmień, dlatego wokalista postanowił na „Balls to Picasso” wrócić do znanych sobie klimatów hard & heavy. Podobno przygotowywał te utwory, będąc jeszcze członkiem Iron Maiden – początkowo z myślą o płycie zespołu, ale jego pomysły nie spodobały się Harrisowi, dlatego zostawił je na solowy album. Ten ukazał się w 1994 roku, a spory wkład w tworzenie i nagrywanie „Balls to Picasso” miał gitarzysta Roy Z. Ostatecznie płyta z hardrockowym pazurem kazała się naprawdę udana i, co ważne, wciąż daleka stylistycznie od tego, co Bruce nagrywał z Ironami. O to mu w końcu chodziło!

3. Tyranny of Souls (2005)

Na moment pisania tego tekstu jest to ostatnia solowa płyta Bruce’a, choć wiadomo, że w 2024 roku pojawi się kolejna. Na „Tyranny of Souls” wokalista zaproponował heavymetalową progresję, przy której stworzeniu pomógł mu stary znajomy – Roy Z (zagrał na gitarze, napisał część utworów i wyprodukował album). Dwa lata wcześniej pojawił się album Iron Maiden „Dance of Death” – co bardziej złośliwi twierdzą, że solowe wydawnictwo Bruce’a wypadło lepiej, niż trzynasty longplay jego macierzystego zespołu. Coś może w tym być, ponieważ „Tyranny of Souls” jest w mojej ocenie wydawnictwem bardziej przebojowym i zróżnicowanym.

2. The Chemical Wedding (1998)

W tym przypadku mówić możemy o płycie przynajmniej bardzo dobrej. Tym razem Bruce’a wsparli Roy Z oraz znany z Iron Maiden Adrian Smith (odszedł z zespołu w 1990, wrócił w 1999 roku). Panowie postawili na klasyczny heavy metal. Teksty zainspirowane zostały między innymi twórczością Williama Blake’a. Wydawnictwo zebrało bardzo dobre oceny od krytyków, a także zostało docenione przez miłośników ciężkich brzmień. W tym okresie Iron Maiden wydawali płyty z Bleze’em Bayleyem, które nie zbierały najlepszych ocen, a wielu fanów zespołu sięgało wówczas po solowe albumy Dickinsona. Pomijając te okoliczności, „The Chemical Wedding” to po prostu świetnie skomponowany i zaśpiewany album.

1. Accident of Birth (1997)

Najlepsze oczywiście na koniec, a w mojej ocenie najbardziej udanym albumem Bruce’a jest właśnie „Accident of Birth”. Przy nim również pracowali wspomniani wcześniej Roy Z oraz Adrian Smith. Tutaj również mamy do czynienia z klasycznym heavy metalem. Na podstawowej wersji płyty znalazło się dwanaście utworów, które zachwycają jakością – na tej płycie właściwie nie ma słabszych momentów, nie ma „zapychaczy”, a to zawsze wyjątkowe wydarzenie. Oczywiście wśród bardzo dobrych utworów są również te znakomite – „Man of Sorrows” czy tytułowy „Accident of Birth”. Chętnie wracam do tej płyty, bo – choć jest z poprzedniego wieku – wciąż brzmi świeżo.

Pozostaje mieć nadzieję, że na nowym krążku Dickinson nawiąże do muzycznej jakości, jaką zaprezentował na płytach „Accident of Birth” oraz „The Chemical Wedding”.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie