Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Wirtuoz. Pojedynek zabójców”. Recenzujemy nowy film z Anthonym Hopkinsem!

Książka, film
|
06.05.2021

Na serwisach streamingowych pojawił się właśnie thriller w gwiazdorskiej obsadzie zatytułowany „Wirtuoz. Pojedynek zabójców” (ang. „The Virtuoso”). Postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie było na co czekać...

Tagi: film dla faceta po 40.

„Wirtuoz. Pojedynek zabójców”. Kadr z filmu
Anthony Hopkins w filmie „Wirtuoz. Pojedynek zabójców”

Zapowiedziany już jakiś czas temu film „Wirtuoz. Pojedynek zabójców” – przynajmniej na papierze – prezentował się co najmniej interesująco. Thriller o zabójcach na zlecenie, w którym pojawić mieli się Anson Mount, David Morse czy nagrodzony dopiero co Oscarem Anthony Hopkins, to na pewno w obecnych czasach, braku ciekawych premier z powodu pandemii, dzieło przynajmniej zachęcające.

Produkcja zadebiutowała na platformach VOD 5 maja 2021 roku, a dostępna jest między innymi na ipla, vod.pl, TVP VOD, Vectra VOD, Chili czy Premiery Canal+. Zapoznanie się z filmem nie stanowi zatem większego problemu, co na pewno należy docenić. Ale czy faktycznie warto wydać te kilkanaście złotych na dostęp do amerykańskiego thrillera?

„Wirtuoz. Pojedynek zabójców”. Plakat
Polski plakat filmu „Wirtuoz. Pojedynek zabójców”

„Wirtuoz. Pojedynek zabójców” – o czym opowiada?

Głównym bohaterem jest tytułowy „Wirtuoz”, który jest zabójcą na zlecenie. Na początku filmu otrzymuje on najbardziej wymagające zlecenie w całej swojej karierze, a przekazuje mu je jego mentor (w tej roli Anthony Hopkins). Jego celem okazuje się inny zabójca, który się zbuntował, a który stanowi śmiertelne zagrożenie. Problem polega jednak na tym, że „Wirtuoz” nie wie, kto dokładnie jest jego celem. Nie zna imienia czy nazwiska, a nawet wyglądu. Wie jedynie, że jego najnowszy cel pojawi się o określonym czasie w określonym miejscu.

Chaotyczne i nieco dziwne

Nie zdradzam dalszej części fabuły, ponieważ w mojej ocenie – jeśli kogoś produkcja zainteresuje – lepiej nie zdradzać zbyt wielu szczegółów, gdyż może to wpłynąć negatywnie na odbiór filmu „Wirtuoz. Pojedynek zabójców”. Sama koncepcja fabuły zaproponowana przez Jamesa C. Wolfa (scenarzysta) oraz Nicka Stagliano (reżyser) jest w założeniu ciekawa. Pojedynek zabójców na zlecenie i pewna niewiadoma to dobra podstawa pod stworzenie trzymającego w napięciu thrillera. Problem jednak polega na tym, że w mojej ocenie potencjał ten został zmarnowany...

Pierwszym moim zastrzeżeniem jest decyzja, żeby przez cały film towarzyszył nam narrator. To znaczy sama koncepcja nie jest szczególnie nowa i wielokrotnie dobrze się sprawdzała, ale w wypadku „Wirtuoz. Pojedynek zabójców” jest tego zwyczajnie zbyt wiele. Głos tłumaczy nam w zasadzie wszystko, co dzieje się na ekranie, co po pewnym czasie staje się zwyczajnie irytujące. Ma to swój określony cel, o którym nie wspomnę żeby nie spojlerować, ale zostało to zwyczajnie źle zrealizowane. Nie jest dobrze, kiedy przez większość filmu słyszymy irytujący, sypiący oczywistościami głos, który niewiele wnosi do samej fabuły.

Kadr z filmu "Wirtuoz. Pojedynek zabójców"
Główny bohater filmu. W tej roli Anson Mount

Kolejnym problemem, z którym nie potrafiłem sobie w czasie oglądania poradzić, to kreacja głównego bohatera (w tej roli Anson Mount). Jest on zaskakująco nieporadny i nieudolny, jak na wyszkolonego zabójcę na zlecenie, który nosi pseudonim „Wirtuoz”. Ja tej wirtuozerki w jego zachowaniu nie widziałem. Momentami miałem nawet wrażenie, że on może celowo jest taki niepozbierany, ale później okazywało się, że nie. Taki ma „styl” pracy. Na plus natomiast wątek dotyczący przemiany głównego bohatera, o którym również wolałbym się nie rozpisywać. Dobrze po prostu, że dodano jakiś wymiar do tej jednowymiarowej przez większość czasu postaci.

Największą zaletą filmu „Wirtuoz. Pojedynek zabójców” jest Anthony Hopkins, który – nawet bardzo się nie starając – w każdej scenie błyszczał. To fakt, konkurencji nie miał dużej, ale zawsze miło popatrzeć na aktora, który nawet grając na „autopilocie” jest bezbłędny. Problem jednak jest taki, że niedawny zdobywca Oscara w filmie ma rolę co najwyższej trzecioplanową. Pojawia się niestety na bardzo krótko. To zbija koronny argument wielu, żeby sięgnąć po film „Wirtuoz. Pojedynek zabójców”, bo „to film z Hopkinsem”. Nie, to film, w którym Hopkins się pojawia, ale nie odgrywa niestety większej roli.

Podsumowując

„Wirtuoz. Pojedynek zabójców” w żadnym wypadku nie jest kinem wybitnym, ale wydaje mi się, że film nigdy do takiego miana nie aspirował. To solidnie, może nieco siermiężnie wykonane dzieło, które z braku laku – z powodu pandemicznego zastoju – można obejrzeć. Hopkins jest bezbłędny, ale niestety jest go bardzo mało, natomiast zakończenie może dawać satysfakcję. Szkoda tylko, że ciężko do niego dobrnąć.

Film traktuje o istotnych sprawach, ale momentami podchodzi do nich zdecydowanie zbyt poważnie, co daje karykaturalny efekt. „Wirtuoz. Pojedynek zabójców” ma w sobie pewną głębię i zamysł, który po prostu – przynajmniej moim zdaniem – rozmył się przez nieporadność twórców. W czasie seansu tak rozpraszają nas niedopracowane elementy realizatorsko-scenograficzne, że nie możemy skupić się na prawdziwej wartości płynącej z wątku fabularnego. A szkoda, bo jak napisałem na wstępie, był potencjał…

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie