Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

„Arka przetrwania”, czyli filmowa żenada z Bruce’em Willisem [RECENZJA]

Książka, film
|
24.04.2021

Niewiele w ostatnim czasie wychodzi filmów, dlatego człowiek z utęsknieniem czeka na cokolwiek nowego. „Arkę przetrwania” (ang. „Breach”) swoim nazwiskiem firmował Bruce Willis, dlatego postanowiłem się tą produkcją zainteresować. Ależ była to zła decyzja...

„Arka przetrwania”. Kadr z filmu
Bruce Willis w filmie „Arka przetrwania”. Najgorsza rola w karierze?

17 grudnia 2020 roku swoją premierę miał film pt. „Arka przetrwania”. Przyznam szczerze, że wówczas o nim nie słyszałem, a tytuł pojawił się w mojej świadomości w momencie, gdy dodany został do bibliotek platform player.pl, Canal+ oraz Cineman. Po obejrzeniu zapowiedzi oraz zapoznaniu się z podstawowymi informacjami nie oczekiwałem wielkiego kina, ale to mógł być akcyjniak Sci-Fi idealny na leniwy weekendowy wieczór.

Główną rolę w filmie gra Bruce Willis, co na pewno jest wiadomością – przynajmniej na pierwszy rzuty oka – pozytywną. Po zagłębieniu się w informacje o całej obsadzie już tak kolorowo nie jest, bo Van Ayasit, Adam Huel Potter czy Everly Large to dla mnie nazwiska anonimowe, ale nic to. Jedna gwiazda, jeśli scenariusz będzie w porządku, również jest w stanie pociągnąć taką prostą produkcję. Reżyser? John Suits. Zaczynam mieć złe przeczucia, ponieważ tego człowieka kojarzę z dwóch bardzo przeciętnych filmów – „Pandemia” z 2016 roku oraz „3022” z 2019. Jak się okazuje, ma on na koncie więcej produkcji, ale żadna nie zrobiła większej kariery. No ale nic, włączam „Arkę przetrwania”...

„Arka przetrwania”. Plakat
Plakat filmu „Arka przetrwania”

O czym jest film?

Rzecz dzieje się w roku 2242. Ziemia została doszczętnie zniszczona i nie nadaje się do zamieszkania. Nie dość, że przydarzyła jej się katastrofa ekologiczna, to dodatkowo ludzkość zaatakował niezwykle groźny wirus. Grupka ocalałych jest jednak na pokładzie międzyplanetarnego promu. Mają jedno zadanie – znaleźć planetę, która będzie nadawała się do skolonizowania. Czeka ich długa i wyniszczająca podróż. Na pokładzie są jednak oficerowie, mechanicy oraz medycy, dlatego misja ma szansę się udać.

W pewnym momencie jednak członek załogi zostaje zaatakowany przez obcy symbiot. Szybko przemienia się w groźną i nieprzewidywalną istotę podobną do zombie. Pozostała część załogi musi nie tylko lecieć dalej, ale również walczyć ze śmiertelnym zagrożeniem na pokładzie promu...

Zmasakrowany!

I nie chodzi tutaj wcale o zmasakrowanie zainfekowanego żołnierza i uratowanie „Arki przetrwania”. Chodzi o to, że po obejrzeniu moje zmysły zostały – mówiąc kolokwialnie – zmasakrowane. Podczas oglądania „Arki przetrwania” zadałem sobie szereg pytań egzystencjalnych. Dlaczego Bruce Willis wziął w tym udział? Czy uposażenie aktora pochłonęło cały budżet produkcji? Czemu postanowiłem zmarnować 92 minuty swojego życia na oglądanie tego czegoś? Kiedy to się skończy?!

Na wstępie powiem, że nie byłem uprzedzony do filmu, ponieważ – poza informacjami o obsadzie i twórcach – celowo nie zapoznawałem się z opiniami na jego temat, nie sprawdzałem ocen na fachowych portalach i nie czytałem o nim zbyt wiele. Włączyłem i dałem się zaskoczyć. A zaskoczenie było ogromne, ale nie takie, jakiego się spodziewałem. Film jest zwyczajnie bardzo słaby. Kuleje na każdej płaszczyźnie – fabularnej logiki, efektów specjalnych, jakości aktorskiej, dialogów... Można tak wymieniać i wymieniać.

Sama historia, której część przytoczyłem wcześniej, w założeniu nie jest wcale zła. Prosta, ale mieliśmy już kilka podobnych filmów Sci-Fi i one były przynajmniej dobre. W zamkniętej przestrzeni promu kosmicznego można ciekawie zbudować napięcie. Szczególnie, gdy bohaterowie muszą walczyć z nieznanym, a także swoim strachem i ograniczeniami sprzętowymi. Ale w „Arce przetrwania” w żadnym stopniu nie wykorzystano tego potencjału, a przecież Suits mógł inspirować się wieloma kultowymi filmami – „Coś”, „Predator” i itd. Bezsensowne błąkanie się po korytarzach, pozorowanie działań, drętwe dialogi i usypiająca akcja sprawiają, że to film, który zwyczajnie trudno obejrzeć do końca. Ja to zrobiłem, wy nie musicie.

Odradzam

Jak nietrudno się domyślić, moim zdaniem „Arka przetrwania” to produkcja, o której należy jak najszybciej zapomnieć. Nie ratuje jej nawet Bruce Willis, który momentami się nawet stara, ale w końcu sam chyba zauważa, że nie ma to większego sensu i dostosowuje się poziomem do reszty obsady. Jakim sposobem gwiazdor się w ogóle znalazł w tym filmie? Tłumaczę sobie, że to efekt kryzysu, a z czegoś trzeba przecież żyć. Scenariusz jest jak napisany przez 12-latka. Nic do siebie nie pasuje, nic nie trzyma się kupy.

Po seansie zastanowiłem się jednak nad swoją opinią. Może miałem zły dzień i po prostu się czepiam? Może to niezły akcyjniak, ale ja nie zrozumiałem zamysłu twórców? Postanowiłem skonfrontować swoje spostrzeżenia z tym, co pojawiło się na fachowych portalach. Polski „Filmweb”, na podstawie ocen użytkowników, przyznał „Arce przetrwania” ocenę... 2,6/10. Anglojęzyczny portal „IMDB”, również opierając się o oceny czytelników, wyliczył średnią 2,9/10 (na podstawie niespełna 6 tysięcy głosów). Na koniec zbierający opinie recenzentów „Rotten Tomatoes” – tutaj 21%. Okazuje się również, że Willis za rolę w „Arce przetrwania” powalczy o Złotą Malinę. Czyli jednak miałem rację, tego filmu nie należy oglądać. No, chyba, że ktoś lubi tandetne kino...

Jeśli jednak wolicie coś dobrego, osobiście polecam wam opisany przeze mnie niedawno film pt. „Kapitan”. To ambitne i nietuzinkowe kino wojenne.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie