Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Nowy „The Grand Tour” na Amazonie. Clarkson, Hammond i May śmigają po pustyni [RECENZJA]

Książka, film
|
17.02.2024

Odcinek specjalny serii „The Grand Tour” o podtytule „Piaskowanie” właśnie pojawił się w bibliotece platformy Amazon Prime Video. Dla miłośników Clarksona, Hammonda i Maya – słynnych brytyjskich dziennikarzy motoryzacyjnych – to pozycja obowiązkowa. Ale czy faktycznie nowa odsłona ich przygód zasługuje na uwagę?

Tagi: serial

„The Grand Tour”
Prowadzący „The Grand Tour” | mat. pras.

Mający swoją premierę 16 lutego „The Grand Tour: Piaskowanie” (org. „The Grand Tour: Sand Job”) to prawdopodobnie przedostatni epizod popularnego show. Tak przynajmniej kilka tygodni temu powiedział Jeremy Clarkson, który przyznał, że kontrakt z Amazonem obejmuje jeszcze dwa tegoroczne odcinki i nie zostanie przedłużony na kolejny rok.

Na taką decyzję złożyło się wiele czynników, między innymi kontrowersje, które raz na jakiś czas wywołuje słynny dziennikarz. Dodatkowo Jeremy przyznał, że jest już „stary i zmęczony”, dlatego nagrywanie kolejnych odcinków „Grand Tour” przychodzi mu z coraz większym trudem. Jego fani mogą jednak spać spokojnie – chce bowiem skupić się na programie „Farma Clarksona”, który bije rekordy popularności na całym świecie.

To jednak przyszłość, a my powinniśmy skupić się na teraźniejszości. Nowy odcinek „The Grand Tour” jest ciekawy z kilku powodów, a tym kluczowym jest jego długość – trwa bowiem 2 godziny i 15 minut, co czyni go najdłuższym odcinkiem specjalnym w historii serii „The Grand Tour”. Ostatnio słynne trio było między innymi w Polsce, ale tym razem Clarkson, Hammond i May wybrali się dużo dalej – do Afryki.

„The Grand Tour: Piaskowanie”
„The Grand Tour: Piaskowanie” – plakat | mat. pras.

Nowy „The Grand Tour” – pustynne szaleństwo

Spotkali się w miejscowości Szum w Mauretanii, nieopodal granicy z Saharą Zachodnią. Ich celem okazał się słynny Dakar, co oznaczało, iż mają do pokonania 1600 kilometrów. Głównie po pustynnych piaskach, w upale, zdani jedynie na swoje samochody. Pojazdy są oczywiście kwestią kluczową, ponieważ poruszanie się po Saharze wymaga odpowiedniego sprzętu. Takowego panowie... nie otrzymali. Mieli do wyboru tańsze sportowe kabriolety, które następnie miały zostać zmodyfikowane z myślą o jeździe po piasku.

Jeremy wybrał Jaguara F-Type S, Richard – Astona Martina DB9 Volante, a James – Maserati GranCabrio. Samochody bez wątpienia interesujące i bardzo ładne, ale zdecydowanie nienadające się do komfortowej jazdy w tak skrajnych warunkach. Panowie jednak już nie raz udowadniali, że nie ma dla nich zadań nie do wykonania. Podniesione zawieszenie i większe koła miały być przepisem na sukces, ale takie modyfikacje nie zawsze się sprawdzają.

Zdecydowanie najwięcej przygód ze swoim autem, co chyba stało się już tradycją, miał Richard. Jego Aston Martin miał pierwszą awarię niedługo po rozpoczęciu podróży, a dalej nie było lepiej. Jeremy i James mieli nieco więcej szczęścia, choć i oni musieli borykać się z trudami ekstremalnej wyprawy po Afryce. No i własną niefrasobliwością, nieodłącznym elementem każdej ich wspólnej wyprawy.

Pewne rzeczy się nie zmieniają

Nowy odcinek „The Grand Tour” nie przyniósł nam żadnej rewolucji. Zaproponowano nam po prostu jeszcze więcej tego, co dobrze znamy. Nieco toporny i kąśliwy humor przeplatał się z mniej lub bardziej reżyserowanymi scenkami, a wszystko podlane zostało pięknymi widokami. Panowie jak zwykle dużo żartowali, robili sobie psikusy i ogólnie dobrze się bawili, choć momentami było widać, że wyprawa stanowiła dla nich spore wyzwanie – jak wspomniał Clarkson, nie są już przecież najmłodsi.

Jeśli ktoś lubił poczynania wspomnianej trójki w „Top Gear”, a następnie „The Grand Tour”, podczas seansu „Piaskowania” na pewno dobrze się bawił, ponieważ prowadzący byli po prostu sobą, udowadniając, że wciąż mają do siebie ogromny dystans. Sama podróż również była bardzo ciekawa, bo na pewno Sahara jest miejscem z wielu powodów fascynującym. Zresztą jej niezwykłość docenili sami prowadzący. Jeśli chodzi o realizację i ujęcia, wszystko jak zwykle stało na bardzo wysokim poziomie – można więc było podziwiać nie tylko trudy podróży, ale również bezkres nieokiełznanej i niebezpiecznej afrykańskiej natury.

Powoli schodzą ze sceny

Nie ukrywam, że bardzo lubię Clarksona, Hammonda i Maya, ale oceniając obiektywnie – mieli w ostatnich latach również słabsze wyprawy, które oglądałem raczej z przyzwyczajenia. W przypadku tej najnowszej bawiłem się jednak bardzo dobrze, choć potrafiłem dostrzec sporą powtarzalność. Rekompensowały ją na pewno okoliczności przyrody, a także humor prowadzących, który jest zawsze pewniakiem.

Potrafię w tych okolicznościach zrozumieć decyzję o zakończeniu „The Grand Tour” po kolejnej wyprawie. Twórcy serii nie chcą stać się karykaturą samych siebie, a obawiam się, że jeszcze kilka lat i tak by to właśnie wyglądało. „Piaskowanie” udowodniło, że wciąż potrafią zrobić dobry program, ale nie był to odcinek, który na nowo zdefiniował ich dotychczasową twórczość. Wszyscy trzej mają obecnie swoje serie na Amazonie i chcą się na nich skupić – dla mnie to dobra decyzja. Na pewno będę ich oglądał, czy są razem, czy osobno.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie