Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„1670” – sarmacka komedia od Netfliksa. Recenzja serialu

Książka, film
|
14.12.2023

Światło dzienne ujrzał nowy serial oryginalny Netfliksa zrealizowany w Polsce. Ba! Nie tylko zrealizowany, ale będący satyrą na nasz kraj – choć to dzieło stylizowane na historyczne, sporo w nim nawiązań do współczesności. Czy ten twórczy eksperyment miał prawo się udać?

Tagi: serial

„1670”
„1670” – sarmacki humor | mat. pras.

Z tymi polskimi komediami nie jest ostatnio zbyt dobrze. Albo pojawia się przy nich dopisek „romantyczna”, co z automatu czyni je ciężkostrawnymi, albo po prostu są filmami czy serialami zwyczajnie mało śmiesznymi, drętwymi czy boleśnie płytkimi. Nie jestem wielkim miłośnikiem wykrzykiwania na lewo i prawo, że „kiedyś to było”, ale w tym wypadku chyba nie mam wyboru – najnowsze produkcje nie mają podjazdu do kultowych tytułów z PRL-u czy przełomu wieków.

Netflix podejmował już kilka prób przełamania złej passy, ale zwykle nie wypadały one najlepiej. Nie ukrywam jednak, że serial „1670” zainteresował mnie już w momencie jego zapowiedzi. Osadzona w realiach historycznych komedia o naszym kraju zapowiadała się bowiem... intrygująco. Również z powodu twórców (Maciej Buchwald, Kordian Kądziela) oraz obsady (Bartłomiej Topa, Katarzyna Herman, Michał Sikorski). Produkcja zadebiutowała na platformie Netflix 13 grudnia i jej składający się z ośmiu odcinków pierwszy sezon dostępny jest w całości.

Nowa jakość

„1670” to oryginalna i nad wyraz odważna produkcja, której pomysłodawcą i scenarzystą jest Jakub Rużyłło, znany z udziału w tworzeniu polskiej wersji serialu „The Office” (zaskakująco udanej). Już na pierwszy rzut oka widać, że serial ten czerpie inspirację z poprzedniego projektu Rużyłły, jednak tym razem przenosi nas w zupełnie inne miejsce – do Polski roku 1670. Podobieństwa w formie mockumentu są niezaprzeczalne, jednak najnowsza produkcja to zupełnie nowa jakość, która zaskakuje i bawi.

„1670” – plakat serialu
„1670” – plakat | mat. pras.

W centrum wydarzeń znajduje się Jan Paweł Adamczewski, szlachcic ze wsi Adamczycha. W rolę tego barwnego i zarazem kontrowersyjnego bohatera wciela się fenomenalny Bartłomiej Topa. Jan Paweł pragnie stać się najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski, co już samo w sobie stanowi punkt wyjścia do wielu komediowych sytuacji, z ewidentnym podtekstem. Serial nie tylko bawi, ale również przemyca ciekawe spostrzeżenia na temat społeczeństwa, polityki i szlacheckich tradycji.

Największym atutem „1670” jest śmiały zabieg uwspółcześnienia zarówno języka, jak i sytuacji przedstawionych w serialu. Bohaterowie posługują się współczesną polszczyzną, co sprawia, że łatwo utożsamiamy się z ich historiami – nie występuje bariera językowa, która często pojawia się w dziełach osadzonych przed wiekami. Twórcy serialu komediowego nie musieli, a nawet nie powinni się tym przejmować. To odważne podejście do rekonstrukcji przeszłości pozwala nam przyglądać się problemom z czasów Polski sarmackiej, jednocześnie dostrzegając, że na wielu płaszczyznach nie różnią się one od tych współczesnych.

Bawi i daje do myślenia

Bartłomiej Topa jako Jan Paweł doskonale odnajduje się w roli sarmaty pełnego sprzeczności. Komediowy dryg aktora szybko daje o sobie znać. Tworzy postać, która bawi, ale – co chyba jeszcze ważniejsze – z którą możemy sympatyzować. Przed aktorem było o tyle trudne zadanie, że Jan Paweł ma tak samo dużo wad, co i zalet, dlatego pozytywny odbiór postaci wcale nie był taki oczywisty. Katarzyna Herman w roli żony Jana, Zofii, również zasługuje na uznanie – w niektórych scenach wypada wręcz kapitalne, niekiedy przyćmiewając samego protagonistę. Odtwórcy ról drugoplanowych (Martyna Byczkowska, Michał Balicki, Michał Sikorski i Dobromir Dymecki) wypadają lepiej niż dobrze.

Serial przemyca liczne odniesienia do współczesnej Polski, co sprawia, że jest czymś więcej, niż klasycznie rozumianą satyrą historyczną. W produkcji Netfliksa pojawiają się odniesienia do kultury, polityki i społecznych nierówności – wszystkie te zagadnienia są aktualne również dzisiaj. To sprawia, że „1670” staje się swoistym wielowymiarowym odbiciem Polski, w którym możemy przyjrzeć się zarówno dzisiejszym, jak i sarmackim realiom.

Scenariusz Jakuba Rużyłły przemyca także głębsze spostrzeżenia na temat rodziny, tradycji i relacji międzyludzkich. Bohaterowie są barwni, różnorodni i pełni sprzeczności, co sprawia, że ich losy są dla nas interesujące. Wątki rodzinne splatają się z humorystycznymi scenami, tworząc równowagę między komedią a dramatem.

Pójść za ciosem

„1670” to nie tylko świetny humor, ale także celne spostrzeżenia na temat ludzi, polityki i tradycji. Śmiałość w uwspółcześnianiu historycznego kontekstu oraz doskonała obsada sprawiają, że ten serial zasługuje na uwagę. Jednocześnie jest tytułem, który często balansuje na granicy tabu, niekiedy nawet ją przekraczając. W dobie politycznie poprawnych do bólu produkcji to duża rzecz, ponieważ twórcy – choć pewnie niektórzy mogą im to czy owo zarzucić po seansie – poszli na całość, a nawet zaryzykowali. W mojej ocenie to ryzyko się opłaciło, ponieważ dostaliśmy (w końcu!) dobry polski serial komediowy, który faktycznie bawi, a nie wywołuje uśmiech zażenowania.

Oczywiście nie wszystkim taka forma czy humor będą odpowiadały, w końcu każdego śmieszą inne rzeczy, ale oceniając obiektywnie (na ile to oczywiście możliwe), twórcom udało się stworzyć obraz spójny, zabawny, a jednocześnie na tyle głęboki, że gdzieś pomiędzy kolejnymi gagami czy żartobliwymi scenami znajdzie się również czas na odrobinę refleksji.

Nie powiem, że polskie kino komediowe zostało uratowane, bo to zdecydowanie zbyt górnolotne stwierdzenie, ale na pewno „1670” jest serialem, który nie musi się niczego wstydzić. Mam nadzieję, że Netflix zamówi kolejny sezon, bo w historii Jana Pawła drzemie duży potencjał.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
14 grudnia 2023 o 16:54
Odpowiedz

Ps... Rok 1670, Poznań/Kraków, "Przeraźliwe echo trąby ostatecznej...", poemat eschatologiczny o czterech rzeczach ostatecznych /śmierć, Sąd Ostateczny, piekło, niebo/, autorstwa o. Klemensa Bolesławiusza OFMRef., reformaty, + z tym razem wydawane tłumaczenie o. W. Tylkowskiego SI, poematu GB Manniego "Katownie więzienia piekielnego..." niczym prawie "polski Dante" Alighieri i jego "Boska Komedia"!
Vide:
Warto.
Na czasie.
Uniwersalne!
Real Life of Trust and Truth

~Paweł Kopeć

14.12.2023 16:54
1