Po odejściu z BBC Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May połączyli siły z Amazonem i od 2016 roku przygotowują na platformę Prime Video format znany pod tytułem „The Grand Tour”. Początkowo było to po kilkanaście odcinków na sezon, w których proponowano różne aktywności, a od 2019 roku postawiono jedynie na tak zwane „odcinki specjalne”, czyli wyprawy wspomnianej trójki w różne rejony świata. Zwykle wyznaczają sobie jakiś cel, czyli dotarcie z punktu „A” do punktu „B”, a w czasie podróży mają wiele przygód – zarówno tych reżyserowanych, jak i zupełnie spontanicznych.
Od kilkunastu miesięcy wiadomo, że słynni prezenterzy nagrali fragment nowego odcinka zatytułowanego „Eurocrash” w Polsce. Rzecz działa się bowiem w czerwcu 2022 roku, a sami zainteresowani pisali o swoich planach w mediach społecznościowych. Zaplanowali, że rozpoczną swoją nową przygodę w Gdańsku, a następnie udadzą się do Słowacji, przejadą przez Węgry, żeby ostatecznie zakończyć wszystko w południowej części Słowenii. Nowy odcinek „The Grand Tour” zadebiutował na Amazon Prime Video w piątek, 16 czerwca.
Europa Środkowa w krzywym zwierciadle
Zgodnie z planem, prowadzący spotkali się w polskim porcie. Otrzymali zadanie, że ich samochody mają być wyjątkowe. Założenie było takie, że wybrane przez nich modele nigdy w historii nie pokonały wspomnianej trasy po czterech krajach. Mieli więc pole do popisu i jak zwykle... zaszaleli. Hammond postawił na żółtego Chevroleta SSR, czyli komiczne połączenie pickupa i kabrio; Clarkson wybrał stylizowanego na vintage samochód Mitsuoka Le-Seyde; jeśli chodzi o kategorię „Najgorszy wybór”, to zdecydowanie zwyciężył May, który postawił na 70-letniego Crosleya CC Convertible. Warto wspomnieć, że wszystkie z wymienionych pojazdów, choć ich wygląd na to nie wskazywał, kosztowały ponad 10 tysięcy funtów.
Panowie wyruszyli z Gdańska do Poznania. Szybko okazało się, że May podjął najgorszą z możliwych decyzji – jego samochód był wolny i awaryjny. Widząc to, pozostała dwójka ruszyła dalej, zostawiając kolegę z tyłu. Clarkson i Hammond dotarli do Świebodzina, gdzie podziwiali drugą największą na świecie figurę Jezusa. Pożartowali, ale – przynajmniej jak na nich – dość grzecznie. Przypomnieli również, czym była Formuła Easter, a Hammond wziął nawet udział w wyścigu. Wybrali się również do muzeum znajdującym się w obozie koncentracyjnym Stalag Luft 3. Bez Maya, który bardzo chciał zobaczyć to miejsce, ale jego samochód ponownie zawiódł. Sporo czasu, tym razem już w trójkę, prowadzący spędzili w Krakowie. Połączyli siły, ponieważ May porzucił swój oryginalny pojazd i wybrał auto zastępcze – Forda Popular w wersji Hot Rod, z którym oczywiście również miał sporo kłopotów. Do historii przejdzie akcja, którą trio odegrało w krakowskim muzeum figur woskowych.
Prowadzący zostali również... ostrzelani | fot. mat. pras.
Ponad połowę całego odcinka „The Grand Tour” działo się w Polsce. W Czechach panowie opowiedzieli nieco o historii motoryzacji naszych południowych sąsiadów i się pościgali, żeby szybko udać się do Węgier. Tam również wszystko zamknęło się w kilku dłuższych scenach, a następnie – oczywiście nie zapominając o dobrym humorze – trójka prowadzących pojechała do Słowenii. Pojawili się między innymi na skoczni narciarskiej w Planicy, gdzie narobili sporego bałaganu. Wszystko zakończyło się spektakularnym finałem, w którym udział wzięły pojazdy prowadzących oraz kołujący samolot transportowy.
Było dobrze, mogło być... lepiej?
Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May to gwarancja jakości. Oczywiście pod warunkiem, że lubi się ich poczucie humoru oraz podejście do świata i siebie samych. W epizodzie, który rozgrywał się w Europie Środkowej, nie zabrakło niewybrednych żartów i zabawnych akcji, ale przyznam szczerze, że widziałem lepsze odcinki specjalne w wykonaniu znanej z BBC trójki. Nawet nie chodzi o to, że nie byli oni w formie, ale raczej o to, że odcinak został przesadnie skompresowany. O ile w Polsce działo się dużo i ciekawie, o tyle w pozostałych krajach już nie.
Jakby twórcy za wszelką cenę chcieli zmieścić się w tych dwóch godzinach, zamiast podzielić „Eurocrash” na przykład na dwa trwające po półtorej godziny epizody. Reżyserowane sceny były raz lepsze, raz gorsze, ale ogólnie dobrze bawiłem się podczas seansu. Mimo wszystko czuję niedosyt, ponieważ wydaje mi się, że nie udało się wykorzystać całego potencjału drzemiącego w tej skądinąd ciekawej wyprawie. Wszystkim miłośnikom trójki prowadzących polecam jednak najnowszy odcinek – to jak zwykle świetna zabawa.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie
Najlepszy był ich stary odcinek poprzedniej serii, gdy w USA, w Texasie zdaje się, założyli się /kto bardziej z nich/ sprowokowokuje tubylców do reakcji, na autostradzie, po drogach i w zajeździe: zabawnymi hasłami i napisami prześmiewczymi, antyprawicowymi i prohomosexualnymi... A później musieli wiać jak Borat, bo miejscowi chcieli ich zlać, staranować, wygrażali im i strzelali do nich.
I to już na poważnie i bez śmiechu.
"Polityczna poprawność" /PC/!
Cha cha cha
04.07.2023 17:32
Ech ci Angole...
Ich humor jest oki;
Być może the best!?
Kto wie,
Któż to może wiedzieć...
18.06.2023 11:33