W lipcu 2021 roku ze sporym zaskoczeniem przyjąłem to, co do zaoferowania miał serial – a w zasadzie telewizyjne show – którego gospodarzem był znany z „Top Gear” dziennikarz telewizyjny, Jerem Clarkson. Nie obawiałem się o samego głównego bohatera, bo ten już wielokrotnie udowodnił, że zna się na robieniu programów rozrywkowych, ale o samą ideę. Wydawało mi się, że produkcja o prowadzeniu farmy będzie najzwyczajniej w świecie nudna. Nie była. Program, który dostępny jest na Amazon Prime Video, zachwycał niecodziennym humorem, ale również realizacją – w pewnej chwili autentycznie zacząłem się martwić o to, czy Clarkson poradzi sobie z obowiązkami na farmie.
Produkcja okazała się wielkim sukcesem, a poczynania Jeremy’ego, który postanowił spróbować swoich sił w rolnictwie, śledziły miliony osób na całym świecie. Nic dziwnego, że Amazon szybko podpisał umowę na dwa kolejne sezony. Wiadomo już, że ostatnio Clarkson narozrabiał na Wyspach i stracił część zawodowych projektów – między innymi ten z Amazonem. Umowa została jednak podpisana, dlatego dwie kolejne odsłony „Farmy Clarksona” musiały powstać. Najnowsza, czyli w tym wypadku 2. sezon, niedawno zadebiutowała na popularnej platformie streamingowej. Przyznam, że zasiadłem przed telewizorem z dużymi oczekiwaniami...
„Farma Clarksona” – co nowego w 2. sezonie?
Już na początku dowiedzieliśmy się, że Clarkson zrezygnował z nieopłacalnej hodowli owiec na rzecz krów. Jego plan był jednak dużo ambitniejszy niż tylko wybudowanie obory. Postanowił bowiem, że postawi restaurację, w której będzie serwował specjały ze swojej farmy. Sęk w tym, że przez ostatni rok podpadł miejscowej społeczności, która z coraz mniejszym zrozumieniem podchodziła do tłumu klientów, którzy pojawiali się codziennie w sklepie prowadzonym przez partnerkę Jeremy’ego, Lisę.
W tle pojawiły się również inne problemy jak chociażby kłopoty rolników w Wielkiej Brytanii wynikające z wystąpienia tego kraju z Unii Europejskiej. Nasz nieco niezdarny prowadzący został więc postawiony przed ogromnym finansowym i logistycznym wyzwaniem. Wyzwaniem, które wymagało od niego dużo poświęceń, ale również wsparcia dobrze nam znanych Kaleba Coopera i Charliego Irelanda.
Sprawdzony przepis na sukces
Jak wspomniałem nieco wcześniej, miałem duże oczekiwania związane z 2. sezonem „Farmy Clarksona”, ponieważ już w debiutanckim sezonie prowadzący udowodnił, że ma pomysł na tę niecodzienną serię. Okazało się, że... jest jeszcze lepiej! Nowa odsłona to jeszcze więcej ciekawych wątków i wydarzeń, które są zwyczajnie ekscytujące. Ciekawie wyglądała walka Clarksona z miejscowymi, ale przede wszystkim z lokalnymi politykami i układami. Kilku osobom nie spodobała się aktywności prezentera i najzwyczajniej w świecie postanowili utrudnić mu życie. Odbija się to bezpośrednio na finansach prowadzonej przez Clarksona farmy.
Wątek główny związany z wybudowaniem i poprowadzeniem restauracji okazał się dobrym wyborem, ponieważ w czasie tego złożonego procesu działo się naprawdę dużo. Nie zabrakło również znanych z pierwszej odsłony obrazków – nieporadności Clarksona, ale również determinacji, z jaką próbuje wszystko sobie poukładać. No i oczywiście było sporo śmiechu. Nieodłącznym elementem wszystkich programów prowadzonych przez Jeremy’ego jest charakterystyczny, ostry, niekiedy wulgarny humor. Tutaj również go nie zabrakło, choć wszystko utrzymane było w granicach zdrowego rozsądku. Można było się jednak pośmiać, co należy zaliczyć jako jedną z największych zalet produkcji.
Poszli za ciosem!
Niezdarność Clarksona, niesamowite okoliczności przyrody i w końcu walka o realizację planów to bez wątpienia największe zalety nowej odsłony „Farmy Clarksona”. Serial jednak nie byłby taki sam, gdyby nie świetne postacie drugoplanowe – Kaleb ponownie ratował prowadzącego z kłopotów, w które ten się pakował, podobnie jak Charlie, który odegrał ogromną rolę w realizacji planu związanego z otwarciem lokalu gastronomicznego. Nowa odsłona była również ciekawą analizą brytyjskiego społeczeństwa, które często zamknięte jest na nowe rozwiązania i pomysły. Poświęcenie miejsca Brexitowi, który wpłynął bezpośrednio na rolnictwo na Wyspach, również należy potraktować jako pouczającą i dającą do myślenia ciekawostkę.
Zdarza się to niezwykle rzadko, ale w wypadku „Farmy Clarksona” 2. sezon okazał się nawet lepszy od debiutanckiego. Osiem trwających po około 50 minut odcinków ogląda się z zapartym tchem, a zaprezentowana w nich historia jest zwyczajnie wciągająca. Kiedy dodamy do tego okrasę w postaci typowego dla Clarksona humoru i świetnych bohaterów drugoplanowych, możemy mówić o przepisie na sukces. Trzeci sezon powstanie, to pewne. Już na niego czekam!
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie