Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Duchy Inisherin” już w streamingu. Recenzja filmu, który powalczy o dziewięć Oscarów!

Książka, film
|
11.03.2023

Wyreżyserowany przez Martina McDonagha film „Duchy Inisherin” to jeden z najpoważniejszych kandydatów to zgarnięcia przynajmniej kilku Oscarów. Od niedawna film, który swego czasu podbił kina na całym świecie, dostępny jest w serwisie streamingowym Disney+.

Tagi: film dla faceta po 40.

„Duchy Inisherin” – kadr z filmu
Colin Farrell w filmie „Duchy Inisherin” | fot. mat. pras.

Choć oscarowa noc dopiero przed nami, już teraz możemy powiedzieć, że jednym z największych zwycięzców jest film „Duchy Inisherin” (ang. „The Banshees of Inisherin”). Dziewięć nominacji, w tym te najważniejsze – za najlepszy film, dla aktorów pierwszo- i drugoplanowych, a także za reżyserię – mówi samo za siebie. Podobnie jak trzy Złote Globy, które tytuł Martina McDonaghana ma już na koncie. Film zebrał bardzo pozytywne recenzje, gdy trafił do kin – w Polsce zadebiutował 20 stycznia tego roku.

Każdy, kto nie miał okazji, żeby zapoznać się z tym komediodramatem, może nadrobić zaległości, siedząc na własnej kanapie. „Duchy Inisherin” pojawiły się bowiem w ofercie serwisu streamingowego Disney+, który jest oczywiście dostępny w Polsce. Czemu tak szybko? Za dystrybucję tytułu odpowiedzialny jest właśnie Disney, dlatego publikacja przed rozdaniem Oscarów wydaje się w pełni uzasadniona. Jak podkręcać emocje, to na całego!

„Duchy Inisherin” – o czym opowiada film?

Rzecz dzieje się w latach 20. XX wieku na malowniczej wyspie znajdującej się na zachód od wybrzeży Irlandii. Fabuła skupiona jest wokół relacji dwóch głównych bohaterów, Pádraica i Colma. Nieoczekiwanie drugi z wymienionych postanawia zakończyć, bez słowa wyjaśnienia, przyjaźń z Pádraiciem. Warto wspomnieć, że obaj znali się od kołyski.

Oszołomiony protagonista zaczyna analizować sytuację, próbując zrozumieć, dlaczego wydarzyło się coś tak nieoczekiwanego. Choć tego nie rozumie, postanawia działać. Chce dotrzeć do Colma i wyjaśnić sprawę. Wspierają go w tym najbliżsi. Niestety, niewiele mu z tego wychodzi, a jego były już przyjaciel jest niewzruszony. Podczas jednej z konfrontacji przyparty do muru Colm rzuca zaskakujące ultimatum. Prowadzi ono do wielu nieoczekiwanych, szokujących wydarzeń, które wstrząsają spokojną wyspą...

„Duchy Inisherin” – plakat filmu
„Duchy Inisherin” – plakat filmu | mat. pras.

W pięknych okolicznościach przyrody

Film ma swoje konkretne miejsce akcji, znany jest również jej czas, ale mimo wszystko ma w sobie dużo z klimatu baśni czy legend. Chodzi nie tylko o magiczne otoczenie surowej przyrody, ale również bohaterów, którzy niekiedy zachowują się właśnie jakby wyciągnięci byli z jakiejś ludowej opowieści. Tworzy to bez wątpienia niepowtarzalny klimat, ale w mojej ocenie – nie dla każdego. Miłośnicy kina bardziej dosłownego, może nawet przyziemnego, mogą nie być pod wrażeniem tego, co zaoferował im McDonaghan. I w żadnym wypadku nie mam tutaj na myśli, że on zrobił coś nie tak. Po prostu stworzył dzieło balansujące gdzieś na granicy realizmu, z elementami filozoficznymi. Opowiada o ludziach, ich charakterach, egzystencji. Zabiera nas na wyspę, która żyje własnym życiem, gdzieś gdzie czas płynie wolniej. Ludzie żyją swoim rytmem, który wyznaczają msze albo wizyty w miejscowym pubie.

„Duchy Inisherin” to w końcu film o emocjach. Choć pozornie w lekkim, niekiedy komediowym tonie, często zahacza o mniej lub bardziej poważne tematy związane z ludzką egzystencją. Coś dla siebie znajdą ci, którzy lubią na filmie się zaśmiać, ale zadowoleni będą również ci, którzy szukają w kinie wzruszeń. W niektórych scenach nie brakuje sentymentalizmu. Co jednak ważne, choć bohaterowie filmu są skrajnie różni i podejmują niekiedy niezrozumiałe decyzje, twórca nie ocenia ich. Pokazuje określone zachowania i sugeruje jedynie, że kwestia oceny leży w rękach widzów. To wpływa na zwiększenie zaangażowania wśród śledzących poczynania mieszkańców tej przedziwnej wyspy.

Na koniec zostawiłem najlepsze, czyli aktorstwo. Odtwórcy głównych ról, Colin Farrell i Brendan Gleeson, wypadali znakomicie. Świetnie wpisali się w klimat filmu, wypełniając miejsce obok surowej natury, którą twórca z dużym zaangażowaniem eksponuje. Aktorzy wspięli się na wyżyny swoich aktorskich możliwości, a te – jak powszechnie wiadomo – są bardzo duże. Warto wspomnieć, że to kolejne spotkanie tego duetu z Martinem McDonaghanem.

W 2008 roku zagrali w innym świetnym filmie „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” (absurdalności tego tłumaczenia „In Bruges” nie będę nawet komentował). Starsi o półtorej dekady aktorzy udowodnili, że przez ten czas sporo się nauczyli, wypadając w „Duchach...” jeszcze lepiej. Wśród aktorów drugoplanowych na duże wyróżnienie zasługuje Barry Keoghan. Nie zapomnijmy również o muzyce, którą skomponował Carter Burwell. Pięknie wpasowuje się w zaprezentowane w filmie okoliczności przyrody.

Inny niż wszystkie

Przyznam szczerze – nie wiem, czy „Duchy Inisherin” zasługuje na aż dziewięć Oscarów. To dobry film. Dobry, ponieważ inny od tego, co zwykle dane jest nam oglądać. Zachwyca pomysłem i realizacją, a także aktorstwem, ale nie wszystko jest w nim doskonałe. Chociażby momenty, gdy akcja przesadnie zwalnia, a nam pozostaje kontemplowanie natury. Pięknej, to prawda, ale co za dużo, to nie zdrowo.

Film McDonagana to dzieło, obok którego nie wypada przechodzić obojętnie. Może zafascynować i dać do myślenia. Na pewno na spore uznanie zasługują odtwórcy dwóch głównych ról, wspomniany wcześniej kompozytor, a także odpowiedzialny za montaż Mikkel E.G. Nielsen. Jeśli do nich powędrują nagrody Akademii, będzie to dla mnie całkowicie zrozumiała decyzja.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie