Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Alias” – recenzja nowego thrillera akcji z Netfliksa. Czy warto dać mu szansę?

Książka, film
|
03.05.2023

Kilka dni temu w bibliotece platformy Netflix zadebiutował film „Alias”. Francuska produkcja, która łączy w sobie – tak przynajmniej wynika z jej opisu – elementy typowe dla thrillera, kryminału oraz filmu akcji. Trzeba przyznać, że brzmi to zachęcająco. Czy dzieło Morgana S. Daliberta zasługuje na uwagę szerzej publiczności? Sprawdźmy!

Tagi: film dla faceta po 40.

„Alias” - bohater filmu
Alban Lenoir w filmie „Alias” | fot. mat. pras.

Zacznę od ciekawostki – odpowiedzialny za film „Alias” (org. „AKA”) Morgan S. Dalibert to przede wszystkim ceniony i świetny operator filmowy. Jakiś czas temu uznał jednak, że to za mało i chce spróbować się jako twórca. W 2018 roku zadebiutował jako reżyser mało znanego serialu „Les Emmerdeurs” i... aż do niedawna to tyle. Trzeba przyznać, że platforma Netflix, która liczy ostatnio każdy grosz, obdarzyła Daliberta sporym zaufaniem, zlecając mu nie tylko napisanie scenariusza (wraz z Albanem Lenoirem), ale również reżyserię filmu „Alias”. Szczególnie że thriller akcji z elementami kryminału to – mówiąc bardzo delikatnie – ciężki kaliber.

Kontrakt jednak został podpisany, a miliony zainwestowane. Morgan S. Dalibert zaprosił do współpracy na planie... współscenarzystę filmu, wspomnianego nieco wcześniej Lenoira. To on zagrał główną rolę w filmie, w którym pojawili się również Saïdou Camara, Thibault de Montalembert, Kevin Layne i Eric Cantona. Ostatni z wymienionych to znakomity niegdyś piłkarz, a obecnie osobowość telewizyjna i okazjonalnie aktor. Na pewno jednak nazwisko Cantony warto zapamiętać w kontekście występu w „Alias”. Zawsze wnosi on bowiem sporo kolorytu do produkcji, w których się pojawia. Wydaje się, że wszystko jest już jasne i jedyne, co pozostaje, to zapoznać się z dziełem Daliberta...

„Alias” – fabuła filmu

Agent specjalny, działający pod fałszywym imieniem i nazwiskiem Adam Franco, otrzymuje zadanie od komendanta policji. Ma przeniknąć do struktur miejscowej mafii i zdobyć zaufanie jej bossa, Victora Pastore’a. Jego organizacja jest skonfliktowana z inną, równie niebezpieczną, za którą stoi Moktar Al Tayeb. Zadanie Franco nie należy do najłatwiejszych – będzie on bowiem musiał, wykorzystując zaufanie Victora, pozbyć się obu organizacji.

Dopiero po jakimś czasie główny bohater dowiaduje się, że cała ta sprawa ma drugie dno. Zostaje wplątany w intrygę, w której staje się tylko pionkiem. W pewnym momencie będzie musiał wybrać, po której stronie barykady stanąć...

„Alias” – plakat filmu
„Alias” – plakat filmu | mat. pras.

W starym stylu

Powiem już na wstępie, że „Alias” to żadne dzieło sztuki, ale jednocześnie film, który po prostu dobrze się ogląda. Stanowi nieoczywiste nawiązanie do kultowych obecnie filmów sensacyjnych z lat 80. czy 90. XX wieku. Fabuła przez większość czasu nie jest skomplikowana, a bohaterowie są raczej łatwi do rozszyfrowania – jedni są dobrymi ludźmi, drudzy natomiast do szpiku kości złymi. Nie ma miejsca na żadne rozwiązania pośrednie. To oczywiście wpływa na odbiór, ponieważ jako widzowie szybko znajdujemy swojego faworyta i do końca mu kibicujemy. Adam Franco to ciekawa postać, choć nie została napisana z większym polotem – poczciwy człowiek i dobry policjant, który próbuje ze wszystkich sił wykonać powierzone mu zadanie.

„Alias” – kadr z filmu
W „Alias” nie brakuje akcji | fot. mat. pras.

Dobrze, że wprowadzono wspomniany wcześniej plot twist, który sprawia, że protagonista staje przed wyborem. Musi zdecydować, po której stronie się opowiedzieć – decyzja nie przychodzi mu łatwo, ponieważ, w którą stronę by nie poszedł, złamie swoje zasady. Albo będzie wierny swojej misji i przełożonym, albo zwycięży jego moralność. To trudny wybór, z którym ostatecznie Franco musi się uporać, co chyba jest najciekawszym elementem w fabule „Alias”. To znaczy, nie twierdzę, że reszta nie jest ciekawa – jest po prostu dużo bardziej przewidywalna. Bo klisz i znanych nam już dobrze schematów w netfliksowej produkcji nie brakuje. Co jednak ciekawe, tytuł ogląda się naprawdę dobrze. To zasługa realizacji. Bijatyki, strzelaniny, dynamiczne dialogi – to wpływa bezpośrednio na odbiór tytułu. Jak wspomniałem – trochę jak z dziełami sensacyjnymi sprzed kilku dekad, które tak przecież uwielbiamy.

Odtwórca głównej roli, Alban Lenoir, wykonał swoje zadanie dobrze, ale nazwałbym go raczej „przezroczystym”. Aktor jest w swojej grze minimalistyczny. Przekonujący, ale niedający z siebie wszystkiego. To nie przeszkadza, ale sprawia, że dużo większe wrażenie robi wspomniany już tutaj Cantona. On zawsze lubił się popisywać – i na boisku, i na ekranie. W roli bezwzględnego i zimnego szefa mafii wypada po prostu bardzo dobrze, choć on z zasady jest nieco przerysowany. Tylko że to żadne zaskoczenie, bo to znak rozpoznawszy Erica. Każdy, kto go ceni jako aktora czy nawet piłkarza, będzie zachwycony jego kreacją.

Po prostu dobry

„Alias” to zatem film wielu sprzeczności, ale – piszę to z zaskoczeniem – naprawdę udany. Jak wspomniałem, nie mówimy tutaj o żadnym oscarowym dziele, ale jako kino gatunkowe najnowsza produkcja platformy Netflix sprawdza się lepiej, niż dobrze. Wydaje mi się, że to również efekt tego, iż obecnie kręci się mało staroszkolnych kryminałów/thrillerów z elementami akcji. Twórcy postanowili wrócić nieco do korzeni, dając nam prostą i satysfakcjonującą rozrywkę, co okazało się w mojej ocenie strzałem w dziesiątkę. Jeśli szukasz kina lżejszego i mało wymagającego, idealnego na wieczorny seans po ciężkim dniu, „Alias” będzie świetnym wyborem.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Bs
08 maja 2023 o 08:09
Odpowiedz

Dobry film

~Bs

08.05.2023 08:09
1