Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Infiesto” – hiszpański thriller kryminalny Netfliksa. Mroczny kult w czasach pandemii [RECENZJA]

Książka, film
|
04.02.2023

W ostatnim czasie nie było zbyt wielu premier hiszpańskich kryminałów. Szkoda, bo to często świetne, trzymające w napięciu produkcje. W końcu jednak fani tego gatunku dostali tytuł, który powinien ich zainteresować – „Infiesto”. Film zadebiutował już na platformie Netflix.

Tagi: film dla faceta po 40.

„Infiesto” – bohaterowie filmu
Detektywi w filmie „Infiesto” | fot. mat. pras.

Jakiś czas temu na łamach pojawi się artykuł o najlepszych hiszpańskich thrillerach. Trzeba uczciwie przyznać, że Hiszpańscy twórcy filmowi mają rękę do tworzenia mrocznych, wciągających opowieści z wyraźnie zaznaczonym wątkiem kryminalnym. Zresztą całkiem zasłużenie takie filmy jak „Trup” czy „Contratiempo. Niewidzialny gość” zyskały międzynarodową sławę. Ostatnio w kontekście kryminalnych thrillerów z Hiszpanii było niestety cicho, ale w końcu mamy coś, co może zainteresować miłośników wspomnianych wcześniej tytułów. Mowa o filmie „Infiesto”, który 3 lutego zadebiutował na platformie streamingowej Netflix.

Za tytuł odpowiedzialny jest Patxi Amezcua („Séptimo”, „Człowiek czynu”), który przygotował zarówno scenariusz, jak i zajął się jego reżyserią. Główne role w „Infiesto” zagrali natomiast Isak Férriz, Iria del Río, Antonio Buíl oraz Juan Fernández.

„Infiesto” – fabuła filmu

Rzecz dzieje się w marcu 2020 roku, zaraz na początku pandemii wywołanej przez COVID-19. Dwójka detektywów otrzymuje wezwanie do niewielkiego górniczego miasteczka znajdującego się w Asturii. Tam bowiem pojawiła się zaginiona wiele lat temu młoda dziewczyna. Na miejscu odkrywają, że dzieje się tam coś dziwnego, niepokojącego, a wszystko prowadzi ich do śmiertelnie niebezpiecznego przywódcy kultu. Przytłaczające okoliczności szalejącego wirusa oraz problemów osobistych detektywów szybko bledną przy tym, co odkrywają na miejscu, w z pozoru spokojnym miasteczku. Tylko z pozoru.

Nie wszystko wyszło idealnie,ale...

Choć początkowo wydaje się, że „Infiesto” będzie doświadczeniem bardziej mistycznym, w rzeczywistości opowieść jest bardzo konwencjonalna, oparta o znane i przez wielu lubiane schematy. Główni bohaterowie z problemami osobistymi, a także małe miasteczko, które skrywa mrożący krew w żyłach sekret. Nie brzmi to nowatorsko, ale szczerze powiedziawszy – wcale nie musi. Czasem lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie ze znanych rozwiązań, niż silenie się na oryginalność. Wówczas efekt może być zwyczajnie nijaki. Patxi Amezcua poszedł więc prostszą drogą, ale na pewno nie można mu zarzucić wtórności, ponieważ wiele elementów zawartych w „Infiesto” to coś, czego szeroko rozumiane kino grozy nie eksploruje zbyt często.

Celowo użyłem określenia „kino grozy”, ponieważ w mojej ocenie hiszpański film to jednak bardziej thriller z elementami kryminału, a nie odwrotnie. Atmosfera gęstnieje i niepokoi niemalże od początku, a cała historia jest niezwykle mroczna i klimatyczna. Jednocześnie bardzo wciągająca, ponieważ skrupulatnie utkana. Kolejne sceny, rozmowy, a nawet gesty powoli doprowadzają nas do wielkiego finału. Finału, który został świetnie poprowadzony i skonstruowany, stanowiąc godne podsumowanie wciągającej historii.

Do mocnych stron zaliczyłbym również głównych bohaterów „Infiesto”, czyli detektywów granych przez Isaka Férriza oraz Irię del Río. Ich postacie są wielowymiarowe i ciekawie napisane, a na ekranie czuć między nimi chemię. Oglądanie ich w akcji to duża frajda, a jednocześnie okazja do poznania ich ciekawych życiowych historii. Detektywi po przejściach... Tak, brzmi mało oryginalnie, ale co poradzić, że takie rozwiązanie zawsze dobrze się sprawdza?

Żeby jednak nie było za kolorowo – są momenty, gdy fabuła „Infiesto” niepotrzebnie zwalnia, a są też takie, gdy historia traci spójność. W mojej ocenie powodem nie jest źle napisany scenariusz, ale długość filmu. Trwa nieco ponad półtorej godziny. To mało jak na thriller, w którym próbuje się opowiedzieć tak wielowątkową historię. Gdyby dodać ze dwadzieścia minut, twórcy nie musieliby szukać skrótów. Innym aspektem, obok którego nie można przejść obojętnie, jest przewidywalność. Na szczęście nie całej historii, ale niektórych elementów, w których po prostu brakuje elementu zaskoczenia, plot twistu. Co wprawniejszy widz, który obyty jest z gatunkiem, szybko dostrzeże pewne elementy, które zbyt szybko złożą mu się w całość. Szczęśliwie finał jest na tyle dobrze poprowadzony, że nieco pudruje wspomniane niedociągnięcia fabularne.

„Infiesto” – czy warto?

Nie mam wątpliwości co do tego, że „Infiesto” nie będzie wymieniany w jednym rzędzie z najlepszymi hiszpańskimi kryminałami. Mimo wszystko – nie ten poziom. Jednocześnie naprawdę dobrze bawiłem się podczas oglądania nowości od Netfliksa. Przede wszystkim dlatego, że historia – choć ma słabsze momenty – jest wciągająca, a na ekranie dzieje się przez te nieco ponad półtorej godziny naprawdę dużo. Wydaje mi się, że miłośnicy gatunku nie powinni być zawiedzeni po seansie. Muszą mieć jednak świadomość, że zasiadają przede wszystkim do mrocznego thrillera w stylu Finchera, a nie klasycznej historii kryminalnej w stylu Agathy Christie.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie