Nie powiem, że przed meczem z Walią byłem optymistą. Nasza reprezentacja ostatnio za bardzo mnie zawodziła, żebym był w stanie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że Walijczycy to przeciwnik do „ogrania”. Mołdawia pokazała, że każdy może stanowić dla nas śmiertelne zagrożenie. Rozegrane kilka dni temu spotkanie z Estonią wygraliśmy wysoko, ale w kontekście finałowego spotkania baraży niewiele to oznaczało – na PGE Narodowym pojawiła się bowiem reprezentacja bezbarwna i o przeciętnych umiejętnościach, z którą wygrać było nadspodziewanie łatwo. To był raczej sparing, a nie poważne granie.
Tego należało spodziewać się w meczu z Walią, czyli drużyną nieźle zorganizowaną, agresywną, waleczną. Tą samą, która kilka dni wcześniej pewnie pokonała całkiem dobrą Finlandię. Ani ja, ani bukmacherzy nie byli przekonani o przewadze Polaków – większość za każdą postawioną złotówkę płaciła mniej za wygraną Walii niż Polski. Obawy obawami, ale było coś ważniejszego – kibicowska wiara, pewnie naiwna, ale na tym przecież polega bycie kibicem.
Walia – Polska: składy, przebieg meczu, statystyki
Walia 0:0 (4:5 w rzutach karnych) Polska
Walia: Ward - N. Williams, Mepham, Davies, Rodon - Roberts (84', Brooks, 112', Broadhead), Ampadu, Wilson, J. James - Johnson (70', D. James), Moore
Polska: Wojciech Szczęsny - Paweł Dawidowicz, Jan Bednarek (80', Bartosz Salamon), Jakub Kiwior - Przemysław Frankowski, Jakub Piotrowski (106', Taras Romanczuk), Bartosz Slisz, Nicola Zalewski - Piotr Zieliński (101', Sebastian Szymański) - Karol Świderski (80', Krzysztof Piątek), Robert Lewandowski
Pierwsze minuty przyniosły raczej spokojną grę. Z wiadomych powodów żadna reprezentacja nie chciała ryzykować, ponieważ każdy miał świadomość, że to może być mecz do jednej bramki. W pierwszym kwadransie przy piłce byli Polacy, ale nie za bardzo mieli pomysł na rozmontowanie walijskiej obrony. Później mecz się wyrównał, a pod koniec zarysowała się przewaga gospodarzy. W ostatnich minutach pierwszej połowy pokazali sporo determinacji, skutecznie atakując bramkę Szczęsnego. W doliczonym czasie gry zdobyli nawet gola, ale na szczęście dla nas Ben Davies był na spalonym.
W drugiej połowie znów odważniej ruszyli Walijczycy, ale zabrakło im pomysłu na przebicie się przez polską obronę. Około 60’ obraz gry znacząco się zmienił – gospodarze, już nieco podmęczeni, przestali atakować, co wykorzystali Polacy. Zagrali kilka niezłych akcji, ale wciąż brakowało dokładności w ostatnim podaniu. Ostatecznie na walijską bramkę nie oddaliśmy celnego strzału, ale gospodarze nie byli w stanie wykorzystać tej niefrasobliwości, zatrzymując się w okolicach 30. metra przed bramką Szczęsnego. Ożywienie w ataku miał przynieść wprowadzony w 79’ Piątek, ale on – podobnie jak Świderski – nie miał za bardzo okazji do strzału. Ostatecznie nie padła żadna bramka, a sędzia zarządził dogrywkę.
W dodatkowych trzydziestu minutach zdecydowanie lepiej grali Polacy, którzy próbowali ataku pozycyjnego. Cały czas brakowało jednak dokładności i pomysłu w rozegraniu, więc akcje kończyły się w najlepszym wypadku rzutami rożnymi. Zmęczeni Walijczycy czekali już tylko na karne, które ostatecznie nadeszły. Przez pierwsze cztery kolejki obie drużyny wykonywały „jedenastki” bardzo pewnie. Przełamanie nastąpiło w piątej, gdy strzał Jamesa świetnie wybronił Szczęsny. Awans Polski stał się faktem, a bramkarz utonął w uściskach kolegów z drużyny.
Walia – Polska: statystyki pomeczowe | flashscore.com
Misja wykonana!
Spotkanie z Walią nie było ani ładne, ani jakoś specjalnie piłkarsko porywające. Typowy mecz walki do jednej bramki (która nie padła). Michał Probierz dobrze przygotował się do spotkania z Wyspiarzami, trenując między innymi stałe fragmenty gry, a także skutecznie ograniczając ich najmocniejsze strony (szybcy skrzydłowi i wrzutki na rosłych napastników). Co jednak najważniejsze, a czego ostatnio bardzo nam brakowało – Polacy pokazali charakter i wolę walki. Widać było, że im zależy i chcą ten awans wybiegać, wydrzeć. Kibice taką postawę bardzo lubią. Na pewno należy ich docenić za perfekcyjnie wykonane rzuty karne, a także ogólnie rozumianą konsekwencję taktyczną.
Kilka lat temu remis z Walią nie byłby traktowany jak sukces, ale sytuacja od tego czasu się zmieniła. W Polskiej kadrze zapanował chaos, a wyniki były dalekie od oczekiwań. Walijczycy natomiast to silny europejski średniak, który – szczególnie na swoim terenie – jest w stanie zagrozić każdej reprezentacji. W tych okolicznościach zwycięski remis z Walią należy ocenić jako sukces Biało-Czerwonych, a także selekcjonera, który w kryzysowym momencie miał powalczyć o awans. Swoje zadanie wykonał, więc – nie oceniając już samego stylu – należy to docenić. Piąty raz z rzędu na EURO to bez wątpienia duża rzecz dla tej kadry. Kadry, z którą powoli żegnają się Lewandowski czy Szczęsny, dla których może to być ostatni duży turniej.
Ze spokojną głową
Wiemy już, że Polska na EURO 2024 zmierzy się z reprezentacjami Francji, Holandii i Austrii. Nawet nie trzeba mówić, że to grupa piekielnie trudna, z której z dużym prawdopodobieństwem nie uda nam się awansować. Bądźmy realistami. Dzięki temu możemy jednak pojechać na mistrzostwa ze spokojną głową i bez presji ogromnych oczekiwań – to niekiedy pozwala na osiąganie dużych rzeczy.
Jako kibic życzę sobie przede wszystkim, żeby nasi reprezentacji pokazali charakter i wolę walki z Holandią i Francją. Z Austrią natomiast powinni powalczyć o wygraną, choć oczywiście to bardzo solidna drużyna. Na pewno będzie ciekawie, ale jak już wspomniałem – o wyjście z grupy „D” będzie bardzo trudno. Fajnie jednak, że dzięki wygranej z Walią będziemy mogli znów doświadczyć tych niesamowitych „turniejowych” emocji i zobaczymy, jak Biało-Czerwoni mierzą się z najlepszymi reprezentacjami świata. Będzie się działo!
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie