Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Wyprawa moskiewska, czyli jak kiedyś Polska pokonała Rosję

Wolne myśli
|
04.10.2022

9 października 1610 roku wojska polskie pod dowództwem hetmana Stefana Żółkiewskiego zajęły moskiewski Kreml. Wielu historyków uważa, że był to moment największej potęgi Polski w historii. Mało kto jednak dziś pamięta, że był to też czas zmarnowanych szans i błędnych decyzji króla Zygmunta III Wazy, przez które straciliśmy okazję na wprowadzenie polskiej dynastii na tron carów, a także zmarnowaliśmy sposobność uczynienia z Polski światowego mocarstwa.

Tagi: historia

Wyprawa moskiewska
Carowie Szujscy na sejmie warszawskim, szkic do obrazu Jana Matejki. Fot. Wikimedia

9 października przypada 412 rocznica jednego z najdonioślejszych wydarzeń w historii Polski. Tego dnia złożona z Polaków i Litwinów załoga objęła we władanie moskiewski Kreml, a stolica Rosji de facto znalazła się pod panowaniem Rzeczpospolitej. Jak do tego doszło, wyjaśniamy w tym artykule.

Wielki kryzys wewnętrzny w Rosji

Rosja znalazła się w poważnym kryzysie już na przełomie XV i XVI wieku. Trudne lata zapoczątkowało odejście potężnego Iwana Groźnego w 1584 roku, a następnie bezpotomna śmierć jego następcy, Fiodora I w 1598. Ponieważ ostatni władca z rodu Rurykowiczów nie zostawił po sobie żadnego męskiego potomka, w Rosji zapanowało bezkrólewie i chaos, przez historyków nazywane później okresem „wielkiej smuty”. Na następcę Fiodora zjazd bojarów i duchowieństwa wybrał w końcu Borysa Godunowa, który w czasie rządów Iwana groźnego był jego zaufanym doradcą.

Borys Godunow
Borys Godunow - fot. Wikimedia

Nowy car zamiast jednak dbać o poprawę sytuacji Rosji, a państwo to pogrążało się w kryzysie społecznym i gospodarczym, bardziej interesował się eliminacją wszelkiej ewentualnej konkurencji dla własnej władzy. Już 15 maja 1591 roku zamordowano Dymitra, jedynego żyjącego syna Iwana Groźnego. Nowy car słusznie obawiał się, że jeżeli Dymitr przeżyje, może się stać wkrótce – z racji pokrewieństwa z Rurykowiczami – jego poważnym konkurentem do tronu.

W tym samym okresie w Polsce zaczęto snuć plany trwałego zabezpieczenia naszej wschodniej granicy przez porozumienie z wielkim sąsiadem. Król Zygmunt III Waza, który ciągle myślał o powrocie na szwedzki tron, chciał pozyskać Rosję jako sojusznika w tej walce, a przynajmniej zaskarbić sobie jej neutralność w czasie ewentualnej wojny. Pierwszą próbą budowy nowego sojuszu była propozycja zaślubin samego Zygmunta III z piękną córką Borysa Godunowa, Ksenią, ale małżeństwo to nie doszło do skutku. Potem pojawiła się propozycja przyjęcia Rosji do unii polsko-litewskiej. W 1600 roku z Polski do Moskwy przybyło specjalne poselstwo, które przedstawiło potencjalne warunki takiego przymierza. Ta propozycja została jednak przez szlachtę rosyjską odrzucona. Ostatecznie doszło jedynie do podpisania porozumienia, w wyniku którego zawarto rozejm mający obowiązywać do 1622 roku.

Polskie zabiegi o pokój, zamiast przysporzyć naszemu państwu sojuszników, sprawiły, że rosyjskie władze poczuły się zagrożone i zaczęły szukać porozumienia ze Szwecją. Nie było to do końca bezpodstawne, gdyż w tym czasie znaczące rody magnackie Rzeczpospolitej wtrącały się w wewnętrzne sprawy państwa moskiewskiego.

Dymitr Samozwaniec
Dymitr Samozwaniec I - fot. Wikimedia

Tymczasem zamieszanie w Rosji pogłębiało się. Nagle objawił się rzekomo cudownie ocalony syn Iwana Groźnego, Dymitr, który publicznie twierdził, iż ma prawo do korony. Co ciekawe, już w 1604 roku „Samozwaniec” otrzymał audiencję u króla Zygmunta III Wazy, podczas której obiecywał, że jeśli Polska pomoże mu odzyskać rosyjski tron, odwdzięczy się, a nasz kraj bardzo na takim porozumieniu zyska.

Dymitr Samozwaniec u króla Zygmunta III
Dymitr Samozwaniec u króla Zygmunta III - obiecuje wprowadzenie katolicyzmu w Rosji. Fot. Wikimedia

Z relacji świadków wynika, że królowi ten pomysł bardzo się spodobał i był on skłonny taką wyprawę poprzeć, jednak ostro sprzeciwili się tej idei doradcy króla: Jan Karol Chodkiewicz, Jan Zamoyski oraz Stanisław Żółkiewski – uważając pospołu, zresztą nie bez racji, że oznacza to kolejną wielką wojnę między Polską a Rosją.

Finalnie, choć wyprawa Dymitra Samozwańca na Moskwę nie zyskała formalnego patronatu polskiego króla, wsparta przez rody Wiśniowieckich i Mniszchów (przy cichym wsparciu Zygmunta III) znalazła swój finał właśnie w słabnącej wówczas z dnia na dzień Rosji. Po śmierci Borysa Godunowa Dymitr, podający się za zmarłego królewicza z Rurykowiczów, został nawet przez bojarów obwołany carem.

Rosyjska szlachta podejrzewała, że jest on uzurpatorem, jednak liczyła na to, że jeśli Rosja wejdzie w bliższe kontakty z Polską, a faworyt polskich władz zostanie carem, to oni sami dostaną takie przywileje, jakie posiadała w tamtych czasach szlachta Polska. Trwające 11 miesięcy rządy Dymitra były w istocie okresem, w którym Rosją de facto sterowano z Polski. Na dworze cara stale przebywało kilkuset Polaków i Litwinów, co budziło rosnący opór w kręgach rosyjskich. Niezgoda na politykę i posunięcia nowego władcy była tak duża, że wkrótce wybuchł bunt. Sam Dymitr został zamordowany już 27 maja 1606 roku, a jego następcą ogłoszono lidera zamachu stanu, Wasyla IV Szujskiego. Większość Polaków przebywająca wtedy na Kremlu została zamordowana, pozostali wtrąceni do więzień.

Kiedy wydawało się, że chaos nie może być już większy, pojawił się kolejny „cudownie żywy” Dymitr Rurykowicz. Tego nazwano Łżedymitrem, a on sam tytułował siebie Dymitrem II. Co ciekawe „nowego” Dymitra „rozpoznała” jako swojego męża Maryna Mniszkówna, polska szlachcianka, która na krótko przed zamordowaniem pierwszego Dymitra Samozwańca wzięła z nim ślub. Pozwala to przypuszczać, iż jego pojawienie się było owocem większego spisku.

Zamieszanie, jakie trwało wtedy w Rosji, okazało się korzystne dla nowego samozwańca. W całym kraju walczyło ze sobą wiele frakcji, czego następstwem okazał się wybuch ludowego powstania, które otrzymało zresztą mocne wsparcie od niektórych polskich rodów szlacheckich. W efekcie już w 1608 roku Łżedymitr oblegał (bezskutecznie) Moskwę.

Polska interwencja w Rosji

Początkowo, choć król naciskał na szybkie rozpoczęcie interwencji, to do jego planów wojennych sceptycznie nastawiona była większość polskiej szlachty, z hetmanem Stanisławem Żółkiewskim na czele. Król jednak dość zręcznie lawirował między stronnictwami, a konieczność uderzenia na Rosję uzasadnił przekonująco planami odzyskania utraconych wcześniej ziem, ze Smoleńskiem na czele.

Zygmunt III Waza
Zygmunt III Waza w stroju koronacyjnym. Fot. Wikimedia

Wyprawa na pełną skalę rozpoczęła się w 1609 roku. Już we wrześniu wojska Zygmunta III Wazy oblegały Smoleńsk. Po wielu miesiącach warowania pod twierdzą do wojsk polskich (w czerwcu 1610) dotarła informacja, że z odsieczą garnizonowi wiernemu carowi Szujskiemu nadciąga potężna armia rosyjsko-szwedzka. Król Zygmunt III, aby uniknąć walk pod miastem, wysłał część polskich wojsk pod dowództwem hetmana Żółkiewskiego, by „powitały” Rosjan zanim jeszcze te dotrą do celu.

Choć Żółkiewski miał pod komendą siły mniejsze niż sojusz szwedzko-rosyjski (ok. 6,5 tys. wobec 25,5-38 tys.), to w jego dyspozycji znajdowały się doborowe oddziały husarii, których Dymitr Szujski (brat cara) dowodzący wojskami odsieczy bardzo się obawiał. Słusznie, bowiem starcie, które na kartach historii zapisało się jako bitwa pod Kłuszynem zakończyło się wielkim triumfem sił Rzeczpospolitej. Przed trwającą kilka godzin bitwą sam hetman odwiedził poczty husarskie i zagrzewał do walki słowami „nadzieja w męstwie, ratunek w zwycięstwie”. Warto podkreślić fakt, że bitwa pod Kłuszynem jest w historiografii rosyjskiej często uważana za największą klęskę wojskową w dziejach tego kraju.

Bitwa pod Kłuszynem
Bitwa pod Kłuszynem - fot. Wikimedia

Ostatecznie miażdżąco wygrane starcie z siłami cara Szujskiego otworzyło polskim oddziałom drogę do Moskwy (kolejne rody rosyjskie poddawały się Polakom). W grze pozostawał jednak także Łżedymitr, który też przystąpił do ponownego oblężenia stolicy Rosji. Sam car Szujski abdykował.

Ogromną zręcznością wykazał się wówczas hetman Żółkiewski, który rozpoczął akcję propagandową mającą na celu przekonanie rosyjskich bojarów do osadzenia na rosyjskim tronie królewicza Władysława, syna Zygmunta III. Pod Moskwę Żółkiewski dotarł 26 lipca 1610 roku, od razu kontynuując swoją akcję mającą nakłonić Rosjan do przyjęcia stawianych im warunków. Organizował wystawne bale, a bojarów obdarowywał drogimi prezentami, licząc, że w ten sposób zaskarbi sobie ich przychylność i uznanie.

Rosyjska szlachta była skłonna przystać na żądania polskiego polityka i dowódcy pod pewnymi warunkami – królewicz Władysław miał się ożenić z prawosławną rosyjską szlachcianką (kwestia jego przejścia na prawosławie miała zostać omówiona później), a majątki zabrane bojarom przez polską armię miałyby zostać im zwrócone.

Stosowne porozumienie zawarto 27 sierpnia 1610 roku. Na jego mocy rosyjska szlachta złożyła przysięgę poddaństwa polskiemu królewiczowi Władysławowi, który miał się stać carem Rosji. Wojska polskie na terenie Rosji miały być opłacane z rosyjskiego skarbu, w zamian za to zobowiązano się, iż udzielą one pomocy w rozbiciu ciągle zagrażających stolicy sił samozwańczego Dymitra II.

Układ wydawał się niezwykle korzystny dla obu stron, pozwalał polskiej dynastii przejąć władzę nad Rosją, a samej Rzeczpospolitej zapewniał przyszłe wsparcie ze strony rozległego i, mimo chwilowych trudności osłabionego, to jednak ciągle potężnego sąsiada.

Stanisław Żółkiewski
Hetman Stanisław Żółkiewski - fot. Wikimedia

Zaledwie dwa dni później do Żółkiewskiego dotarły jednak listy od króla. Polski monarcha sytuację widział zupełnie inaczej, przede wszystkim tronu rosyjskiego chciał wyłącznie dla siebie, a nie syna. Po drugie, nie oczekiwał żadnych układów z bojarami, a ich bezwzględnej i bezwarunkowej kapitulacji. Król jako fanatyczny katolik nawet nie chciał słyszeć o tym, by jego syn mógł przejść na prawosławie, nawet za cenę objęcia rosyjskiego tronu.

Żółkiewski postanowił nie mówić Rosjanom o tym, jak sprawy widzi polski monarcha. Uznał on bowiem racjonalnie, że jeśli do króla dotrze poselstwo Rosjan, to zdoła go przekonać do korzystnych dla obu stron warunków wcześniej zawartego porozumienia. Tymczasem Rosjanie, którzy wysłali swoich przedstawicieli na rokowania z Zygmuntem III Wazą, zaczęli się bać o własną przyszłość. Zagrożenie ze strony Dymitra II Samozwańca było wciąż realne, dodatkowo obawiano się, iż w samej Moskwie może dojść do kolejnego buntu pospólstwa. W efekcie postanowiono poprosić Żółkiewskiego o ochronę i zaprosić go, by objął we władanie kremlowską twierdzę.

Polacy na Kremlu

Hetman Stanisław Żółkiewski, jak i podległe mu jednostki polskie, wkroczyli na Kreml 9 października 1610 roku. Stało się to nie (jak wiele osób do dziś błędnie sądzi) bezpośrednio w wyniku bitwy o Moskwę, ale na skutek udanych pertraktacji i w efekcie zaproszenia wystosowanego przez samych Rosjan. Sam Żółkiewski, chcąc sobie zaskarbić przychylność mieszkających w mieście ludzi, kazał rozstawić polskie oddziały w różnych częściach grodu – wprowadzając w nich jednocześnie żelazną dyscyplinę. Zapewniło to znaczący wzrost bezpieczeństwa na ulicach. Bojarzy do tego stopnia ufali Żółkiewskiemu, że gdy postanowił on osobiście jechać do Smoleńska, aby dopilnować wejścia w życie podpisanych przez siebie układów, prosili go aby pozostał w Moskwie.

Plan Moskwy z 1610
Plan Moskwy z 1610 - fot. Wikimedia

Zmarnowane szanse Polski

Choć hetman Stanisław Żółkiewski osobiście w Smoleńsku przekonywał króla co do racjonalności podjętych przez siebie zobowiązań wobec rosyjskiej szlachty, polski monarcha okazał się głuchy na wszelkie argumenty. Całkowity brak elastyczności i skupienie wyłącznie na sprawie zdobycia Smoleńska, który mimo wielomiesięcznego oblężenia nadal pozostawał niezdobyty (co stało się już problemem wizerunku i honoru), sprawiły, że władca Polski nie dostrzegł pojawiającej się geopolitycznej okazji na ujarzmienie Rosji. Zamiast tego Zygmunt III nakazał aresztowanie posłów rosyjskich. Zdecydowała tu osobista niechęć króla do prawosławia, a także fanatyczne wręcz skupienie na odzyskaniu dla siebie tronu szwedzkiego, co przysłaniało mu wszelkie inne, znacznie ważniejsze dla Polski sprawy.

Smoleńsk co prawda udało się w końcu zdobyć w nocy z 12 na 13 czerwca 1611, jednak sprawa naszego panowania nad całą Rosją była już praktycznie zaprzepaszczona. W samej Moskwie wybuchały rozruchy i powstania, w wyniku których polska załoga skapitulowała i ostatecznie opuściła miasto 7 listopada 1612, co do dziś obchodzi się w Rosji jako Dzień Jedności Narodowej i jest najważniejszym świętem państwowym tego kraju.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Tresowski
09 października 2022 o 12:31
Odpowiedz

Ponad 100 lat później księżniczka pruska ze Szczecina nie miała oporów aby przejść na prawosławie i zostać potężną carycą Katarzyną II. Głupota Wazy była bezgraniczna. Ale potrafił on narzucić polskiej szlachcie swą linię czego Król Stanisław August Poniatowski nie potrafił.

~Tresowski

09.10.2022 12:31
1