Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Unia hadziacka – historia pierwszego przymierza między Polakami a Ukraińcami

Wolne myśli
|
12.09.2022

Trwająca dziś za naszą wschodnią granicą krwawa wojna, bohaterski opór, jaki – także w naszym imieniu – stawiają Ukraińcy rosyjskiemu najeźdźcy, a jednocześnie pomoc, jaką uchodźcy z tego młodego państwa otrzymują w Polsce sprawiają, że wyjątkowo trudne przez wieki relacje między oboma narodami są dziś serdeczniejsze niż kiedykolwiek. W tych okolicznościach warto wspomnieć wydarzenie sprzed blisko 364 lat, które było pierwszą próbą wyprostowania wzajemnych animozji. Unia w Hadziaczu, zawarta pomiędzy Rzeczpospolitą a Kozakami, miała po wsze czasy zbratać oba narody.

Tagi: historia

Polacy i Ukraińcy
Kozacy piszą list do sułtana - obraz z XIX wieku. Fot. Wikimedia

16 września obchodzimy kolejną rocznicę zawarcia (1658) Unii Hadziackiej – wydarzenia zapomnianego, a zasługującego z pewnością na szersze upamiętnienie, gdyż pokazującego, że wzajemne stosunki między Polakami a Ukraińcami, które na przestrzeni wielu wieków trudnego sąsiedztwa bywały bardzo napięte i pełne nieufności, nawet przed wiekami znajdowały optymistyczny, jak się wówczas wydawało finał.

Na gruzach powstania Chmielnickiego

Unia ta miała stworzyć w miejsce Rzeczypospolitej Obojga Narodów nowe państwo trailistyczne, które Rusinów, czyli protoplastów dzisiejszych Ukraińców, zamierzało uczynić równorzędnymi w nim partnerami obok Polaków i Litwinów. Wszystko to było próbą zażegnania sporów, które tliły się od dekad, a wybuchły wraz z krwawym powstaniem Chmielnickiego, tak barwnie opisanego w Ogniem i Mieczem Sienkiewicza.

Samo powstanie brutalnie stłumione upadło, ale przyczyniło się do powstania szczerej nienawiści między Polakami a mieszkańcami Ukrainy. Kulminacją tej wrogości było zawarcie w 1654 roku przez jego przywódcę, Bohdana Chmielnickiego, tzw. ugody perejasławskiej, która oddawała Kozaków i samą Ukrainę pod opiekę Rosji. Ugoda ta do dziś jest zresztą nachalnie przywoływana przez propagandę rosyjską jako dowód na to, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, wspólnie zapoczątkowany dobrowolną decyzją.

Ogromna część Ukraińców, w tym sam Chmielnicki, szybko przekonali się jednak, że sojusz z caratem nie jest tym, czego się spodziewali. Pragnęli wolności, a otrzymali nakaz bezwzględnego posłuszeństwa jedynowładcy. Samorząd, który Kozacy uzyskali od Kremla, był w znacznej mierze pozorowany, a z samym carem nie było dyskusji – jego zdanie zawsze było ostateczne. Wszyscy jego poddani, w tym dumni mieszkańcy Ukrainy, byli po prostu własnością monarchy. Ostentacyjnie odmówił on już na samym początku złożenia przysięgi pod dokumentem ugody, twierdząc, że jako samodzieżca nie ma w zwyczaju składać takich deklaracji przed poddanymi.

Musiał to być szok dla Kozaków i ukraińskiej szlachty, przyzwyczajonych do przeciągających (czasem wręcz niekończących się) rokowań z Polakami, z którymi – nawet mimo niechęci i braku zaufania – można się było jednak dotychczas prawie zawsze, lepiej lub gorzej, ale układać.

Wjazd Bohdana Chmielnickiego do Kijowa
Wjazd Bohdana Chmielnickiego do Kijowa. Fot. Wikimedia

Droga do ugody Ukraińców z Polakami

Wiele wskazuje na to, że porozumienie z Perejasławia było dla Chmielnickiego wyłącznie grą pozorów. Odczuwał ogromną niechęć do Polski, marzył o niepodległym państwie ukraińskim, zapewne wydawało mu się, że tymczasowe porozumienie z Moskwą da mu czas na stworzenie podwalin samodzielności własnego państwa. Współcześni oceniali go pod tym względem bardzo różnie – wielu stronników zarzuciło mu wręcz zdradę. On sam niemal od pierwszych dni po zawarciu ugody szukał alternatyw i sojuszników nawet przeciwko nowemu, moskiewskiemu „partnerowi”, zarówno w Berlinie, jak i w Sztokholmie.

Zupełnie inaczej porozumienie z Chmielnickim traktowała Moskwa, która widziała w nim wielką okazję do wyrwania nowych terytoriów i historycznego przejęcia wszystkich dawnych obszarów Ruskich pod własne panowanie. Już kilka miesięcy po porozumieniu Ukraińców z Moskwą, wojska cara Aleksego I napadły na Rzeczpospolitą, oczywiście pod pretekstem realizacji zapisów Ugody oraz ochrony ludności prawosławnej przed rzekomym polskim naporem.

Rozpoczęty w 1654, a trwający formalnie do 1667 roku konflikt częściowo pokrył się też z potopem szwedzkim, przez co wojska rosyjskie w wielu miejscach nie napotykały żadnego oporu i zajęły większość terytorium kraju – była to zresztą jedna z najdłuższych wojen w historii Polski. Losy walk prowadzonych w kilku kampaniach były bardzo zmienne. W czasie największych sukcesów Rosjanie zajęli niemal całą Ukrainę, większość Litwy, podeszli aż pod Wisłę i San w rejonie Sandomierza. Polacy także zapuszczali się głęboko na terytorium Rosji.

Ponieważ znaczna część Ukraińskiej szlachty zorientowała się, że Rosji wcale nie zależy na umacnianiu ich niezależności, a zawarte porozumienie jest tylko wymówką do usprawiedliwienia polityki agresywnych podbojów (często zresztą kosztem samych Ukraińców), bardzo szybko zaczęły pojawiać się głosy wzywające do powrotu do rozmów z Rzeczpospolitą. Negocjacje w tej sprawie rozpoczęły się jeszcze za życia Chmielnickiego i były prowadzone przez dwóch jego bardzo bliskich współpracowników: Iwana Wyhowskiego i Jerzego Niemirycza. Owocem tych rozmów stało się właśnie porozumienie nazwane unią hadziacką.

Zawarcie unii

Obie strony dość długo dojrzewały do wniosku, że zawarcie porozumienia będzie korzystne dla wszystkich. Ukraińcy mieli za złe Polakom, że ci nie chcieli traktować ich jako równorzędnych partnerów we wspólnym państwie, nosili też w pamięci krwawe stłumienie powstania Chmielnickiego, ale także wszelkich innych wcześniejszych zrywów. Rusini byli w Rzeczpospolitej marginalizowani, mieli utrudniony dostęp do urzędów, a unia brzeska, która przenosiła znajdującą się w Rzeczpospolitej Cerkiew Prawosławną pod zwierzchnictwo Rzymu, zirytowała wielu wyznawców prawosławia i zamiast uspokoić nastroje, przyczyniła się do powstania nowych, jeszcze głębszych podziałów.

Z kolei Polacy pałali żądzą zemsty na Kozakach za powstanie Chmielnickiego i liczne mordy oraz grabieże na naszej szlachcie, które zostały tam wówczas dokonane. Mimo wszystko jednak Sejm już w 1655 po raz pierwszy uchwalił instrukcję do rozmowy z Kozakami, w której zaproponował zawarcie z nimi jakiejś, jeszcze nieokreślonej formy porozumienia. Oczywiście można mówić, iż było to spowodowane trudną sytuacją – jednoczesnym najazdem Szwedów i Moskwy, ręka do zgody została jednak wówczas wyciągnięta.

Wracając do racji ukraińskich – z powodów religijnych zniesienie wcześniejszej unii zawartej w Brzegu było na początku głównym warunkiem Ukraińców, którzy właśnie w niej upatrywali źródeł swoich nieszczęść i upokorzenia. Ostatecznie obie strony złagodziły stanowisko – unii brzeskiej nie zniesiono, ale obiecano, że w dobrach królewskich i prywatnych nie będą fundowane nowe cerkwie należące do obrządku unickiego. Wcześniej przejęte cerkwie dyzunickie miały zostać zwrócone duchowieństwu prawosławnemu. Ostatecznie nową unię hadziacką zawarto 16 września 1658 roku – stronami były Rzeczpospolita Obojga Narodów oraz Kozackie Wojsko Zaporoskie, które reprezentował hetman Iwan Wyhowski.

Dokument przysięgi króla Jana Kazimierza na tekst unii hadziackiej
Dokument przysięgi króla Jana Kazimierza na tekst unii hadziackiej. Fot Wikimedia

Rzeczpospolita Trojga Narodów

Najważniejszym postanowieniem traktatu miało być przekształcenie państwa polsko-litewskiego w nowy twór, składający się z trzech równorzędnych części: Korony Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz Wielkiego Księstwa Ruskiego, ze wspólnym monarchą i jednolitą polityką zagraniczną. Terytorium nowego członu miały stanowić trzy województwa wcześniej należące do Korony – kijowskie, bracławskie oraz czernihowskie.

Ważnym skutkiem nowej unii miało być traktatowe ustanowienie odrębnych urzędów dla Rusi, w tym marszałka, hetmana oraz kanclerza, posłowie ruscy mieli mieć prawo do zasiadania w ogólnokrajowym Sejmie a biskupi prawosławni w Senacie. Księstwo to miało posiadać własne wojsko, skarb, własne ministerstwa i urzędy, pod zwierzchnictwem hetmana z dokonanego na miejscu wyboru. Szlachta ukraińska miała współuczestniczyć w wyborze króla na takich samych zasadach jak szlachta polska i litewska. Przy okazji ustalono, że najwyższe urzędy w województwie kijowskim będą zastrzeżone wyłącznie dla prawosławnych, natomiast w woj. czernihowskim i bracławskim będą sprawowane na przemian przez katolika i prawosławnego.

W kwestiach wojskowych przyjęto regulacje według których możliwe było stworzenie etatowego rejestru kozackiego na 30 tysięcy Kozaków (z możliwością zwiększenia tej liczby według uznania hetmana), Unia umożliwiała także nieskrępowany powrót szlachty (zarówno polskiej, jak i ruskiej) do wcześniej utraconych w wyniku zawirowań wojennych majątków na Ukrainie naddnieprzańskiej.

Unia została formalnie zatwierdzona przez Sejm Rzeczpospolitej, a jej postanowienia zaprzysiągł król Jan Kazimierz Waza. Postanowień dochowali też Ukraińcy, którzy już 8 lipca 1659 pod wodzą hetmana Iwana Wyhowskiego pokonali w bitwie pod Konotopem armię rosyjską, próbującą interweniować w Polsce.

Rzeczpospolita Trojga Narodów według unii hadziackiej
Rzeczpospolita Trojga Narodów według unii hadziackiej. Fot. Wikimedia

Unia nie dochodzi do skutku – decyduje rosyjski spisek

Choć wszystko zapowiadało się pomyślnie zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców, umowa, która miała szansę stać się jednym z najważniejszych i najbardziej przełomowych momentów w historii obu narodów, realnie nigdy nie weszła w życie. Stało się tak, ponieważ Moskwa, która od razu zdała sobie sprawę z faktu, iż doniosłe porozumienie z Hadziacza, które formalnie, z międzynarodowego punktu widzenia, prawomocnie przekreślało ugodę perejasławską, jest śmiertelnym zagrożeniem dla jej interesów, postanowiła mu przeciwdziałać.

W celu pokrzyżowania porozumienia zbuntowano znaczną część czerni, czyli ukraińskiego chłopstwa, które nie miało korzyści ani z emancypacji Kozaków, ani z polskiego panowania. Zwróciło się ono przeciwko hetmanowi Wyhowskiemu, który był gorącym zwolennikiem porozumienia z Rzeczpospolitą. Później, na skutek zdrady starszyzny kozackiej, musiał się on zrzec hetmanatu, a jego następcą obwołano Jerzego Chmielnickiego (syna Bohdana), który był wśród pospólstwa niezwykle popularny.

Niestety sporo w tym winy strony polskiej – zbyt długo ociągano się z udzieleniem pomocy atakowanym przez Moskwę Ukraińcom, w efekcie, szukając ratunku, musieli oni szukać ponownego kompromisu z carem. Straszny los czekał pomysłodawców nowej unii – Jerzy Niemirycz został zamordowany przez własnych chłopów, natomiast były już hetman Iwan Wyhowski pod fałszywymi zarzutami o zdradę został rozstrzelany w 1664 roku. Po ich śmierci nie wracano już do pomysłu Rzeczpospolitej Trojga Narodów, a Polska, nadal uwikłana w konflikt z Rosją, zajęta była już zupełnie innymi sprawami – w tym walką o własne przetrwanie.

Upadek unii hadziackiej, a właściwie jej niewejście w życie, to jedna z największych i niewykorzystanych szans w historii zarówno Polski jak i Ukrainy. Stanęliśmy wówczas przed dziejową szansą ugaszenia pokoleniowego konfliktu i znacznego wzmocnienia państwa, co przydałoby się w nieuchronnym starciu z rosnącą w siłę Rosją.

XIX-wieczny projekt herbu proponowanej Rzeczypospolitej, która nigdy nie powstała. Fot. Wikimedia
XIX-wieczny projekt herbu proponowanej Rzeczypospolitej, która jednak nigdy nie powstała. Fot. Wikimedia

Nie udało się to na skutek tkwiących w obu narodach animozji i uprzedzeń, braku zaufania oraz nieskrywanej wzajemnej niechęci. Choć formalnie te przeszkody przezwyciężono, praktyka okazała się inna – porozumienia nie udało się ostatecznie, ze względu na podsycany z zewnątrz opór, wprowadzić w życie.

Musi to być to dla nas ważną przestrogą – Rosja dziś postępuje bardzo podobnie, próbując podkręcać wzajemną niechęć, wygrywając na swoją korzyść utrwalone polsko-ukraińskie animozje. Robi to wyłącznie dla własnych imperialnych korzyści.

Wygląda jednak na to, że dziś odrobiliśmy historyczną lekcję – jako państwo pomagamy walczącemu z rosyjskim imperializmem narodowi, wysyłając sprzęt wojskowy i organizując międzynarodowe wsparcie, zdajemy egzamin także, a może nawet przede wszystkim jako naród, przyjmując w swoich domach miliony uchodźców z terytorium ogarniętego wojną sąsiada.

Historia relacji polsko-ukraińskich jest trudna, ale jest to sąsiedztwo, które obu narodom daje szansę na pokojowy i szybki rozwój. Obyśmy tę szansę dobrze wykorzystali.

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie