Pierwsze mrozy w tym sezonie już za nami. Komu nie odpalił samochód po nocy pod chmurką? To nieprzyjemny scenariusz, ale co roku wielu kierowców daje się zaskoczyć zimie. Co zrobić, żeby przy następnych mrozach być na zwycięskiej pozycji i nie machać bezradnie białą chorągiewką, próbując dostać się za kierownicę?
Akumulator – pięta achillesowa auta
Zimą może cię zawieść naprawdę wiele podzespołów auta, ale najbardziej prawdopodobne jest, że zostaniesz uziemiony przez rozładowany akumulator. Nawet „zdrowe” ogniwo elektryczne w temperaturze 0°C traci ok. 10% swojej mocy. Przy -10°C jego wydolność spada niemal o 1/3, a przy -20°C już prawie o połowę. Najbardziej narażone na brak ładowania są osoby, które korzystają z auta sporadycznie lub tylko na krótkich trasach. Tak użytkowane akumulatory nie mają szansy się doładować.
A to oznacza jedno – bez prądu nie zostanie uruchomiony rozrusznik ani inne podzespoły, takie jak pompa paliwa, cewki zapłonowe, świece itd., a w konsekwencji także silnik. Jak tego uniknąć? Jeśli masz taką możliwość, zaparkuj auto w miejscu, w którym temperatura nie spadnie poniżej zera. Przed zimą warto udać się do mechanika-elektryka w celu kontroli stopnia zużycia akumulatora i ewentualnej wymiany na nowy. W teorii powinno się go wymieniać co 5-6 lat, ale w praktyce ogniwa potrafią zachować sprawność dużo dłużej – zbliżającą się kupno nowego można rozpoznać po wolniej kręcącym rozruszniku i delikatniej świecących reflektorach przy włączonym zapłonie i wyłączonym silniku.
Akumulator rzecz święta – bez niego nie odpalisz
Ogniwo najłatwiej uchronić przed mrozem… jeżdżąc często w długie trasy (tylko nie mówcie tego ekologom!). Przed wyjątkowo mroźną nocą można też odpiąć akumulator, zabrać go ze sobą do domu i zamontować z powrotem przed podróżą – skuteczność gwarantowana, ale nie w każdym samochodzie da się to (łatwo) zrobić. Alternatywnym rozwiązaniem może być zakup specjalnego pokrowca termicznego na akumulator, który nie pozwoli mu się tak wychłodzić, by nie można było odpalić auta.
Zamki i uszczelki
Podchodzisz do auta, szarpiesz za klamkę i… nic się nie dzieje, choć dało się usłyszeć chrobot zamków. Czasami bywa i tak, że po mroźnej nocy po prostu nie można się dostać do auta, bo drzwi przymarzły do słupków albo nie działają zamki. Ale jest sposób i na to. W dodatku bardzo prosty.
Gumowe uszczelki warto nasmarować środkami na bazie silikonu – przed nałożeniem preparatu trzeba jednak pamiętać o ich dokładnym umyciu i osuszeniu. Uwaga: nie zapomnij o uszczelce na klapie bagażnika i pod przednią częścią maski – z nich też przecież będziesz korzystać (oby jak najrzadziej z maski!). Nie polecamy wazeliny, gliceryny i innych tłustych substancji, bo będzie się przylepiać do nich brud, a poza tym mogą źle wpłynąć na trwałość gumy.
Akumulator jest ważny, ale bez nasmarowanych uszczelek nawet nie wsiądziesz do auta
A co z zamkami? Dzisiaj w zasadzie już mało kto wkłada kluczyk do dziurki w klamce, żeby otworzyć samochód, ale przezorny zawsze ubezpieczony. W zimie warto nosić przy sobie specjalny odmrażacz do zamków, bo to bardzo skuteczna metoda na dostanie się do zamarzniętego auta. Przed sezonem można wstrzyknąć do zamka preparat hydrofobowy lub inny służący do konserwacji takich mechanizmów – jeśli nie masz nic innego pod ręką, sprawdzi się nawet WD-40, choć nie można z nim przesadzić, żeby nie wypłukać smaru.
Stan ciekły latem, stały zimą
Nieugięte prawa fizyki sprawiają, że w ujemnych temperaturach to, co jest ciekłe, lubi krzepnąć. Pierwszy do „odstrzału” będzie letni płyn do spryskiwaczy, którego skład chemiczny nie chroni przed zamarzaniem. Koniecznie trzeba go zużyć przed mrozami i przepłukać układ, spryskując kilka razy szybę już płynem zimowym. Inaczej dysze zapchają się lodem i nie pozbędziesz się brudu sprzed oczu.
Niby rzecz błaha, ale jeśli dopiero co uzupełniłeś zbiornik cieczą nieodporną na mrozy, w skrajnym przypadku może to doprowadzić nawet do rozsadzenia plastiku, a w efekcie konieczności wymiany nie tylko zawartości, ale też całego zbiornika. Przy okazji wymień też wycieraczki, bo jeśli ich pióra są zużyte, to nawet zimowy płyn nie poprawi widoczności.
Zima to czas kiepskiej widoczności. Nie ograniczaj jej bardziej brakiem płynu lub zużytymi gumami wycieraczek
Nie każdy pomyśli też o skontrolowaniu i wymianie płynu chłodniczego, który z biegiem czasu traci swoje właściwości i może zamarznąć, a w konsekwencji wyrządzić naprawdę kosztowne szkody – chyba nie musimy cię przekonywać, że pęknięty blok silnika czy uszkodzona chłodnica to nic przyjemnego. Warto sprawdzić też płyn hamulcowy i olej, jeśli nie wymieniałeś go podczas przeglądu – stary łatwiej gęstnieje i wolniej się rozgrzewa, co nie jest zdrowe dla jednostki napędowej.
Konserwacja podwozia i lakieru
Śniegu może i jest u nas coraz mniej, ale ujemne temperatury sprawiają, że drogowcy nie żałują soli. Ta z kolei osadza się na odsłoniętych podzespołach czy podłodze i przyspiesza korozję. Szczególnie dobre warunki do rozwoju zapewniają jej kierowcy, którzy najpierw jeżdżą po osolonych drogach, a później wstawiają auto do ogrzewanego garażu. Dlatego też, szykując samochód na nadejście zimy, nie można zapominać o podwoziu.
Mmmmm, solarka... Upiorny zimowy widok dla kierowców dbających o swoje auta ;-)
Współczesne samochody wyjeżdżają z fabryk już zabezpieczone przed żrącymi zapędami soli drogowej, ale warto zajrzeć pod auto już po pierwszych kilku latach eksploatacji. Jeśli zauważysz gdzieś ubytki lub pęknięcia w warstwie ochronnej, nie zwlekaj z przystąpieniem do prac. Jeśli czujesz się na siłach, możesz sam nałożyć nowy preparat ochronny (tzw. baranka) – pamiętaj tylko, żeby zabezpieczyć wahacze, układ wydechowy i hamulce, bo nie nakłada się na nie środka konserwującego. Oczyść też powierzchnię, którą planujesz odświeżyć. Możesz użyć do tego drucianej szczotki albo wiertarki z drucianą końcówką. Jeśli wolisz, zawieź auto do specjalisty, bo to dość czasochłonny zabieg. Konserwację podwozia trzeba powtarzać co ok. 5 lat.
Na koniec rzecz wcale nie najmniej ważna, czyli nadwozie i powłoka lakiernicza – one też w zimie „dostają” mocno w kość. Na początku umyj samochód i sprawdź, czy na karoserii (a w szczególności masce, klapie bagażnika i nadkolach, bo one są najbardziej narażone) nie widać śladów rdzy. Jeśli z naprawą wolisz zaczekać do wiosny, możesz zetrzeć „rudą” i zabezpieczyć ubytki lakieru podkładem epoksydowym, by uniknąć pogorszenia sytuacji w kolejnych miesiącach zimy. Zmatowiony lakier i ciężkie do usunięcia zabrudzenia? Cóż, w tym okresie to w zasadzie standard, ale możesz przygotować powłokę lakierniczą na kontakt z trudnymi warunkami atmosferycznymi – wystarczy, że nawoskujesz karoserię. Lakier na dłużej zachowa swój blask i będzie łatwiej usunąć z niego zimowe zabrudzenia.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie