Dlaczego Victor? Tak miał na imię biznesmen, który w latach 80. objął stery w podupadającej brytyjskiej marce i tchnął nowego ducha w sprzedającego wówczas tylko 150 samochodów rocznie Astona Martina. Dzięki Victorowi Gauntlettowi, a dokładniej jego twardym negocjacjom, James Bond z powrotem wsiadł za kierownicę astona. I to właśnie modelu V8 Vantage, którym inspirowany jest niezwykły one-off marki.
Pamiętacie Astona One-77? A torowego Vulcana? Świetnie, to teraz weźcie silnik V12 i karbonowy monokok (korpus) z tego pierwszego, zawieszenie z drugiego, a potem nałóżcie na to karoserię nawiązującą wyglądem do Astona V8 Vantage z 1977 r. Tego, który zagrał w filmie o Agencie 007 pt. „W obliczu śmierci” i – tak na marginesie – który zagra w „Nie czas umierać”, o ile doczekamy się przesuniętej z powodu pandemii premiery superprodukcji.
Weź wszystko, co masz najlepsze w swoim garażu i... no dobra, taki przepis zadziała tylko u Astona Martina
Jedyny w swoim rodzaju
Aston Martin Victor został opracowany przez zajmujący się indywidualnymi zamówieniami dział marki nazwany Q (skojarzenia z Bondem są tu nieprzypadkowe), dlatego klient mógł skonfigurować wymarzonego astona, kierując się większymi lub mniejszymi kaprysami. Efekt końcowy to ultrarzadki zestaw w świecie współczesnych samochodów sportowych.
Przede wszystkim Victor otrzymał sześciobiegową przekładnię manualną firmy Graziano, co czyni go jedynym autem z tak potężną jednostką napędową i ręczną skrzynią. Ciepło generowane przez 848-konną V-dwunastkę zrodziło konieczność wyposażenia przekładni w dwie chłodnice i wyścigowe sprzęgło. Sam 7,3-litrowy silnik pochodzi z limitowanego modelu One-77, ale trochę pogrzebał w nim jeszcze Cosworth, co pozwoliło na zwiększenie mocy. Z One-77 pochodzi też monokok, tyle że całkowicie go przebudowano, dzięki czemu razem z podwoziem z torowego modelu Vulcan waży mniej niż oryginalny szkielet.
Bezcenny unikat
O wyjątkowość zadbano także we wnętrzu Victora – podsufitka jest kaszmirowa, a fotele, deskę rozdzielczą i boczki drzwi obszyto wysokogatunkową skórą Conker Bridge of Wair. Nie zabrakło też elementów wykonanych z drewna orzechowego czy obrobionego maszynowo, polerowanego tytanu. Prostokątna kierownica z przerwanym u góry wieńcem (pochodząca także z Vulcana) przywodzi zaś na myśl bolidy Formuły 1.
Victor by Q to absolutny majstersztyk inżynieryjny. Wykonany z pietyzmem i starannością, jakich można oczekiwać w wykonanym na zamówienie hiperaucie. Aston Martin nie zdradził, dzięki komu powstał w ogóle ten samochód, ani nawet ile właściciel musiał zapłacić za zrealizowanie jego największej (a może wcale nie?) motoryzacyjnej fantazji. Z pewnością była to jednak wielokrotność ceny standardowych modeli oferowanych przez brytyjskiego producenta. Tylko czy przeliczanie takich projektów na pieniądze w ogóle ma sens?
Krzysztof Grabek
Czy jest piękny? To pozostawiamy do dyskusji, ale i tak wzbudza zachwyt
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie