Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

10 płyt, które musi mieć na półce miłośnik melodyjnego death metalu

Muzyka
|
13.08.2023

Melodic death metal narodził się w połowie lat 90. XX wieku. Wywodzi się oczywiście z klasycznego death metalu, ale ma w sobie więcej melodyjności, solówek i – nie jest to regułą – czystego śpiewu. Podgatunek ten wciąż cieszy się popularnością, dlatego warto wskazać wydawnictwa, które okazały się kluczowe dla jego rozwoju.

Zdjęcie zespołu Carcass
Carcass – zdjęcie zespołu | fot. Ester Segarra

Gdy popularność takich wykonawców jak Death, Morbid Angel czy Obituary wzrosła, pojawili się nowi, którzy zaczęli eksperymentować z death metalem. Przyniosło to wiele mniej lub bardziej udanych projektów, a jednym z najbardziej udanych okazało się to, co zaproponowali przedstawiciele zespołów Carcass oraz At The Gates. Rzecz działa się w połowie lat 90. XX wieku.

Do klasycznego death metalu dodali więcej melodyjnych gitarowych riffów, delikatnie łagodząc brzmienie. Wokal nie zawsze był growlem – zaczęły pojawiać się fragmenty zaśpiewane czysto. Takie rozwiązanie okazało się dobre również dlatego, że dla niektórych odbiorców było łatwiejsze do przyswojenia. Jeśli więc ktoś – mówiąc kolokwialnie – „odbił się” od death metalu, jego melodyjna odsłona mogła mu się spodobać. Dzięki temu gatunek zyskał na popularności, a wielu wykonawców, którzy zaczynali pod koniec ubiegłego wieku, nadal tworzy, dając nam kolejne świetne płyty.

Wśród najlepszych i najważniejszych wydawnictw melodyjnego death metalu znajdują się:

Carcass – Heartwork (1994)

Czwarta płyta Brytyjczyków z Carcass uznawana jest za najważniejsze wydawnictwo w całym podgatunku. Zespół połączył na niej klasyczny death metal z melodyjnością – był to eksperyment, który mógł okazać się wielkimi niepowodzeniem, albo ogromnym sukcesem. Oczywiście ziścił się ten drugi scenariusz, a album uznawany jest obecnie za dzieło kultowe. Najlepszy w dyskografii Carcass, to oczywiste, ale również stanowi on symbol zmiany, która zaszła w latach 90. XX wieku w muzyce deathmetalowej.

At The Gates – Slaughter Of The Soul (1995)

Jeśli chodzi o drugą płytę, która odegrała kluczową rolę w kształtowaniu się nowego gatunku, to specjaliści są zgodni – jest nią „Slaughter Of The Soul”. To czwarty longplay Szwedów, którzy również postawili na melodię i ostre deathmetalowe uderzenie. Płyta okazała się przełomem i stanowiła kolejny dowód na to, że można podejść do tego, co nieco wcześniej zaproponował Chuck Schuldiner z Death w nieco inny sposób. Album zebrał bardzo pochlebne recenzje i dzisiaj wymieniany jest w gronie kluczowych dla rozwoju oraz popularyzacji gatunku.

Edge of Sanity – Crimson (1996)

Pozostajemy w Szwecji, gdzie swoje szlify zbierał inny ważny dla melodyjnego death metalu zespół – Edge of Sanity. Na swojej płycie postanowili dorzucić nieco progresji, co dało piorunujący efekt. Płyta jest z jednej strony złożona i skomplikowana, a z drugiej – pełna melodyjnych riffów. Dan Swanö, lider formacji, potwierdził w 1996 roku, że ma pomysł i potrafi go zrealizować. Warto wspomnieć, że trwająca 40 minut płyta to... jeden bardzo długi utwór (podzielono go dopiero na potrzeby streamingu), który trwa od jej początku aż do samego końca. Niesamowite!

Arch Enemy – Black Earth (1996)

W tym samym roku objawił się inny przedstawiciel melodyjnego death metalu, zespół Arch Enemy. Dowodzona przez braci Amott formacja zadebiutowała krążkiem „Black Earth”, który doskonale wpisał się w raczkujący dopiero gatunek. Gitarzyści mieli nosa do chwytliwych solówek, a jednocześnie uwielbiali muzykę, która cechuje się mocnym uderzeniem. Połączyli wszystko w całość i w ten sposób dali początek jednemu z najważniejszych zespołów metalowych  ostatnich trzech dekad.

Children of Bodom – Hatebreeder (1999)

Czas na przedstawicieli fińskiej sceny metalowej, czyli zespół Children of Bodom. Postanowiłem umieścić w zestawieniu ich drugi album – „Hatebreeder” z 1999 roku, choć na podobne wyróżnienie zasługują również inne płyty formacji. Na wspomnianym wydawnictwie objawił się kompozytorski geniusz Alexiego Laiho, prawdziwego metalowego wizjonera. Na płycie postanowił on połączyć melodic death metal z power metalem. Co z tego wyszło? Jest szybko, jest głośno, jest potężnie!

In Flames – Clayman (2000)

Wśród najważniejszych wykonawców melodyjnego death metalu nie mogło zabraknąć – jakżeby by inaczej – Szwedów z grupy In Flames. Wybrałem ich piąty album, ponieważ w mojej ocenie jest kwintesencją ich twórczości, w której dominują chwytliwe solówki i wpadające w ucho wokale. Czy to najlepszy album w dorobku In Flames? W mojej ocenie tak, choć oczywiście każdy może mieć odmienne zdanie. Pewne jest jedno – „Clayman” to płyta na wielu płaszczyznach wyjątkowa.

Soilwork – The Chainheart Machine (2000)

Melodyjny death metal to przede wszystkim szwedzkie formacje, czego kolejnym dowodem jest Soilwork. Zespół w 2000 roku wydął swój drugi album zatytułowany „The Chainheart Machine”. Na płycie znalazło się wiele odniesień do klasycznych płyt sprzed kilku lat, ale nie zabrakło również nowości. Świeżego, jakże potrzebnego podejścia do tematu. Po premierze tej płyty zespół zyskał sławę i cieszy się nią aż do dzisiaj.

Dark Tranquillity – Damage Done (2002)

Długo zastanawiałem się, który album Szwedów (!) umieścić w zestawieniu. Dark Tranquillity jest dla mnie bowiem kwintesencją melodic death metalu. Ostatecznie postawiłem na ich płytę z 2002 roku, czyli szóstego longlaya zatytułowanego „Damage Done”. Świetnie skomponowany i przemyślany album, na którym znalazło się wiele znakomitych utworów – dla mnie ścisła czołówka to „Monochromatic Stains” oraz „Final Resistance”. Miłośnikom zespołu chciałbym również polecić ich najnowszy album, „Moment” z 2020 roku. Oni wciąż mają na siebie pomysł!

The Black Dahlia Murder – Nocturnal (2007)

Opuszczamy Szwecję i udajemy się do Stanów Zjednoczonych. To właśnie stamtąd pochodzi zespół The Black Dahlia Murder, który w 2007 roku wydał swój trzeci album – „Nocturnal”. Amerykanie pokazali, że trzymając się gatunkowych ram, można zaprezentować nieco inne podejście do melodyjnego death metalu, zdecydowanie odmienne od tego, do którego przyzwyczaili nas Szwedzi. Mnie ten album przekonał od pierwszego odsłuchu i jestem przekonany, że was również zainteresuje.

Amon Amarth – Twilight of the Thunder God (2008)

Szwedzi (wiadomo!) z Amon Amarth znani są tego, że nie lubią się patyczkować. Ich płyty są energetyczne i potężne, a jednocześnie szalenie melodyjne. Wybrałem ich siódmy, w mojej ocenie bardzo udany, album „Twilight of the Thunder God”. Wartością dodaną są w mojej ocenie gościnne występy – na krążku usłyszeć możemy między innymi Apocalypticę oraz Larsa-Görana Petrova. Wydawnictwo zebrało bardzo dobre recenzje i – przyznaje się bez bicia – mnie również bardzo się spodobało.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
14 sierpnia 2023 o 09:05
Odpowiedz

Chyba znowu i jak zwykle Szwecja jest górą!
Good job! Great! Total!

~PI Grembowicz

14.08.2023 09:05
1