Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Carcass – „Heartwork” czy „Necroticism”? Klasyfikujemy płyty brytyjskiej ikony death metalu

Muzyka
|
23.02.2022

Czołowy przedstawiciel ekstremalnych odmian metalu, zespół Carcass, został bohaterem naszego zestawienia od „najsłabszej do najlepszej”. Krótko recenzujemy i klasyfikujemy w nim wszystkie płyty wybranego wykonawcy.

Carcass - zdjęcie zespołu
Zdjęcie zespołu Carcass

Zespół Carcass został założony w 1986 roku w Liverpoolu. Początkowo wykonywał grindcore, ale styl formacji szybko ewoluował. Muzycy zachłysnęli się rozwijającą wówczas skrzydła muzyką death metalową i na niej postanowili się skupić. Okazało się to dobrą decyzją, ponieważ dziś uważani są za pionierów oraz jednego z najważniejszych wykonawców w całej historii podgatunku (o tym, czym jest death metal, przeczytasz w naszym artykule). Okres działalności podzielić należy na dwa etapy – od 1986 do 1996 roku, a następnie od 2007 roku aż do dzisiaj. W czasie istnienia Carcass dochodziło do licznych zmian personalnych, a trzon zespołu stanowią od początku Bill Steer oraz Jeff Walker. W grupie byli między innymi Michael Amott, Ken Owen czy Daniel Erlandsson.

Trwające ponad dekadę zawieszenie działalności okazało się niezbędne, żeby muzycy wrócili do najwyższej wydawniczej formy. To ewenement, ponieważ zwykle powroty po tak długiej przerwie nie należą do udanych, a zespoły skupiają się głównie na odtwarzaniu dawnych przebojów. Z Carcass tak się jednak nie stało, co jest dodatkowym argumentem, żeby przyjrzeć się twórczości brytyjskiej formacji. Poniżej prezentujemy jej całą dyskografię ułożoną w kolejności do najlepszej płyty:

7. Swansong (1996)

Ostatni album przed zawieszeniem działalności okazał się, jakżeby inaczej, najsłabszy w dorobku Carcass. Oczywiście – zespół nigdy nie zszedł poniżej określonego, naprawdę przyzwoitego poziomu, ale porównując „Swansong” z pozostałymi wydawnictwami, album wypada zwyczajnie przeciętnie. Jest dość wtórny, a także – przynajmniej momentami – bez pomysłu. To jedyna płyta nagrana z gitarzystą Carlo Regadasem, a także ostatnia z udziałem perkusisty Kena Owena. Album jest bardzo melodyjny, niekiedy wpadający nawet w death‘n’roll. Carcass ma na swoim koncie zdecydowanie lepsze wydawnictwa!

6. Reek of Putrefaction (1988)

Debiut jest najlepszą płytą wielu wykonawców, ale nie Carcass. Jak już zostało wspomniane, początkowo muzycy zainteresowali się goregrindem i to w tej stylistyce utrzymane jest „Reek of Putrefaction”. Płyta jest nieco chaotyczna, choć oczywiście nie brakuje na niej muzycznej jakości. Czuć jednak, że panowie z Carcass na samym początku swojej kariery jeszcze poszukiwali i nie do końca wiedzieli, na czym powinni się skupić. Debiutancki album to bez wątpienia ciekawostka, ale jednocześnie trzeba się cieszyć, że muzycy niedługo po nim zaczęli interesować się death metalem.

5. Symphonies of Sickness (1989)

Wspomniane zainteresowanie zauważalne jest już na wydanej rok później płycie „Symphonies of Sickness”. Choć goregrind wciąż był w twórczości Carcass obecny, został on ciekawie zmieszany z elementami typowymi dla death metalu. Przede wszystkim jeśli chodzi o brzmienie oraz tempo kompozycji. Granie stało się wolniejsze i bardziej techniczne. Drugi album w dorobku Carcass zebrał znacznie lepsze recenzje niż poprzedni, a także stał się namacalnym dowodem dla muzyków, że wybrali właściwą drogę. Szczególnie, że większość tego, co nastąpiło później, było jeszcze lepsze (poza wspomnianym już „Swansong”).

4. Surgical Steel (2013)

Choć Carcass reaktywował się w 2007 roku, fani na nowy album czekać musieli aż do 2013. Wydaje się jednak, że było warto, ponieważ muzycy udowodnili, że w muzyce deathmetalowej nie powiedzieli ostatniego słowa. „Surgical Steel” zachwycił brzmieniem i surowością. Słychać było na nim wpływy muzyki thrashmetalowej, co dla Carcass było rozwiązaniem nieoczywistym, ale w tym wypadku – jakże udanym. Wydawnictwo zachwyciło krytyków oraz fanów; nie tęsknili oni już za zespołem, który pokochali na przełomie lat 80. i 90. XX wieku.

3. Necroticism: Descanting The Insalubrious (1991)

A to uczucie wzięło się między innymi z tego, że Carcass przygotował album „Necroticism: Descanting The Insalubrious”. W wielu podobnych zestawieniach wymieniany jest on nawet na pierwszym miejscu, ale niżej podpisany zdecydował się na umieszczenie go na najniższym stopniu podium. To kwestia subiektywna, ponieważ technicznie trzeciej płycie Carcass nie można niczego zarzucić. To klasycznie brzmiący i świetnie wykonany death metal – mniej melodyjny, a bardziej techniczny niż większość płyt Brytyjczyków. Warto wspomnieć, że na „Necroticism: Descanting The Insalubrious” znalazło się zaledwie osiem kompozycji, które trwają w sumie 48 minut! To rozbudowane, złożone i świetnie nagrane mini dzieła sztuki (metalowej).

2. Torn Arteries (2021)

W 2021 roku oczekiwanie dobiegło końca. Od premiery „Surgical Steel” minęło osiem lat. Carcass – jak to ma w zwyczaju – nie zawiódł. Siódma płyta Brytyjczyków wymieniana jest wśród najlepszych metalowych wydawnictw całego ubiegłego roku. Nie brakuje na niej klasycznego death metalu, są bardziej melodyjne momenty, a także ponowny ukłon w stronę thrashu. Gatunkowo to może najmniej oczywista płyta Carcass, ale jakże dzięki temu udana. Bo ciężka, ale jednocześnie wpadająca w ucho i nieoczywista. Ponownie warto było czekać. Szkoda, że pewnie kolejny album pojawi się za dekadę... Ale z drugiej strony może będzie równie znakomity? Tego się trzymajmy!

1. Heartwork (1993)

W 1993 roku Carcass osiągnęli perfekcję! Na płycie „Heartwork” wszystko się zgadza. Wśród dziesięciu kompozycji nie ma słabszych momentów, a wydawnictwo najlepiej przyjmuje się w całości. Tym razem muzycy nie kombinowali i postawili na melodyjną odmianę death metalu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, a płyta jest przez wielu uznawana za najdoskonalsze dzieło tego podgatunku. Za brzmienie „Heartwork” odpowiedzialny był przede wszystkim Bill Steer, którego wsparł Michael Amott. Płyta spotkała się z bardzo optymistycznym przyjęciem ze strony krytyków, którzy chętnie dawali jej najwyższą możliwą ocenę. Nie powinno to dziwić – dla wszystkich miłośników szeroko rozumianej muzyki metalowej to pozycja obowiązkowa!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie