Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Recenzja „Cry Macho”, czyli najnowszego filmu Clinta Eastwooda. Czyżby pożegnanie?

Książka, film
|
11.03.2022

Pod koniec ubiegłego roku 90-letni Clint Eastwood ponownie postanowił zabrać nas do swojego filmowego świata. Reżyser obsadził samego siebie w głównej roli w westernie zatytułowanym „Cry Macho”. Czy to dzieło dorównujące poprzednim obrazom, które wyszły spod ręki hollywoodzkiej ikony?

Tagi: film dla faceta po 40.

„Cry Macho” – Clint Eastwood
Clint Eastwood w filmie „Cry Macho”

W ubiegłym roku Clint Eastwood postanowił powrócić do swojego ulubionego gatunku filmowego, czyli westernu. Miłość do dzieł Sergio Leone, w których aktor pokazał światu swój talent, jest u hollywoodzkiego weterana nieśmiertelna. Choć Eastwood ma na karku już ponad 90 lat, wciąż nie ma zamiaru rezygnować ze swoich dwóch największych pasji – aktorstwa i reżyserowania. Postanowił ponownie połączyć je w filmie „Cry Macho”, który miał swoją premierę pod koniec 2021 roku.

Zdobywca czterech Oscarów i jeden z najbardziej docenionych twórców w historii kina obsadził się w głównej roli, ale do pomocy nie zaprosił największych z największych. Na ekranie pojawili się aktorzy z mniejszym dorobkiem, a nawet debiutanci. Eastwood już wielokrotnie dowodził, że do castingów ma niesamowitego nosa i potrafi świetnie dopasować odtwórców w swoich filmach. Warto wspomnieć, że film powstał na podstawie powieści N. Richarda Nasha, która w księgarniach pojawiła się w latach 70. XX wieku. Eastwoodowi ta historia bardzo się spodobała i już kilka lat później myślał o jej filmowej adaptacji. Wtedy to się jednak z różnych powodów nie udało, ale przecież co się odwlecze, to nie uciecze... Tym sposobem reżyser i aktor zrealizował swoje marzenie sprzed kilku dekad. Tylko czy aby nie za późno?

„Cry Macho” – fabuła filmu

Głównym bohaterem filmu jest Mike Milo, emerytowany hodowca koni, który swego czasu był niekwestionowaną gwiazdą rodeo. Mężczyzna wiedzie proste i spokojne życie, które diametralnie zmienia się, gdy odzywa się do niego były szef. Prosi go o przysługę. Mike ma niezależnie od ceny i okoliczności sprowadzić do domu jego syna. Podejmuje się tego z pozoru prostego zadania. Tak rozpoczyna się długa podróż, w której Mike’owi towarzyszy zbuntowany młodzieniec Rafo oraz jego... kogut o imieniu Macho. Jak nietrudno się domyślić, temu nietypowemu trio przydarzają się różne przygody. Co jednak ważniejsze, podróż jest dla Mike’a sposobem na rozliczenie się z mroczną przeszłością. Dochodzi w jej czasie do pełnej nieoczywistości relacji między ludźmi w tak różnym wieku i z tak różnymi życiowymi doświadczeniami.

Kadr z filmu „Cry Macho”
Główni bohaterowie filmu „Cry Macho”

Film, którego mogłoby nie być...

Choć „Cry Macho” określane jest mianem westernu, bliżej temu dziełu – z powodu konstrukcji fabuły oraz prezentacji bohaterów – do dramatu i refleksyjnego kina drogi. Oczywiście, scenografia jest taka, jak w westernach, ale niewiele ponad to. Bo to przede wszystkim opowieść o człowieku, który podróżuje ze swoimi kompanami i rozmyśla, ewentualnie snuje niewnoszące do fabuły zbyt wiele dyskusje. Ciekawym przełamaniem konwencji jest obecność koguta. Stosunkowo nietypowe jak na plan filmowy zwierzę wnosi nieco ożywienia do nudnawego i często przeciągniętego filmu, dodając mu pierwiastka humoru i absurdalnej wymowy. Bez wątpienia potrzebnej w zaledwie filozoficznych wywodów oraz rozmyślań o życiu i śmierci.

Jako dzieło stanowiące analizę ludzkiego życia „Cry Macho” jeszcze się broni, ponieważ w kilku momentach otrzymujemy dobrze napisane, błyskotliwe dialogi, z których można wyciągnąć jakąś życiową prawdę. Niestety, wszystkie pozostałe nie są zbyt wiele warte. Jakby napisane tylko po to, żeby zagospodarować jakoś czas. Brzmią absurdalnie i są zwyczajnie niepotrzebne. Choć film trwa nieco ponad półtorej godziny, ma się wrażenie, że niemiłosiernie się dłuży. Nie tylko z powodu dialogów, ale również faktu, że niewiele się dzieje. Oczywiście, są wydarzenia takie czy inne, ale ani one nie są interesujące, ani jakoś specjalnie dobrze zrealizowane.

Problemem, niżej podpisany pisze to ze szczególnym smutkiem, jest wiek Eastwooda. Choć film toczy się w wolnym tempie i jest w dużej mierze przegadany, wciąż widać, że aktor nie nadąża. Że zwyczajnie nie jest już w stanie zagrać wiarygodnie w bardziej dynamicznym scenach, że – mówiąc kolokwialnie – „nie wyrabia”. Oczywiście, to człowiek 90-letni, więc nie należy wymagać cudów, ale w „Cry Macho” wyszło to zwyczajnie karykaturalnie. Bo bohaterowie otaczający Mike’a zachowują się nienaturalnie i irracjonalnie, jakby próbowali „przykryć” braki czy ograniczenia gwiazdora i odtwórcy głównej roli. Wszystko to sprawia, że wiele scen ma groteskowy charakter, a większość osób szybko dostrzeże, że Eastwood zwyczajnie nie radzi sobie z grą na planie. To boli, szczególnie gdy przypomnieć sobie jego znakomite role nawet sprzed kilkunastu lat (na przykład w „Gran Torino”), ale niestety – biologii nie da się oszukać.

Plakat filmowy. "Cry Macho"
„Cry Macho” – polski plakat

Bolesne pożegnanie po latach

Nie zostało to oczywiście potwierdzone, ale wielu sugeruje, że „Cry Macho” może być filmowym pożegnaniem ikony Hollywood. No i niestety trzeba to przyznać z bólem – przeciętnym. Obraz jest jednym z najgorszych w całej bogatej i podsumowanej na naszych łamach karierze Clinta Eastwooda. Złożyło się na to wiele czynników, na czele z kiepskim scenariuszem. Zobaczenie tego zasłużonego aktora jeszcze raz na ekranie to oczywiście zawsze wydarzenie, ale w tym wypadku – oceniając jedynie na podstawie tego, co widziałem w „Cry Macho” – nie może być mowy o zachwytach. Cieszy, że Eastwoodowi się jeszcze chce i w wieku 90 lat potrafi zagrać główną rolę w filmie, ale w tym wypadku chęci to zbyt mało. Czy to film, któremu warto dać szansę? Tak, ale mając świadomość, że to dzieło dalekie od tego, do czego we wcześniejszych produkcjach przyzwyczaił nas Eastwood.

„Cry Macho” dostępny jest na platformie HBO Max, a także w serwisach VOD (Rakuten, player, Canal+ i innych).

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie