Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Po co facetom komedie romantyczne?

Książka, film
|
14.12.2022

Powszechnie uważa się, że mężczyźni nie powinni lubić komedii romantycznych, z ich mdło-słodkimi fabułami, postaciami z kartonu i przewidywalnymi zakończeniami. Jednak w naszym niecywilizowanym świecie potrzebujemy komedii romantycznych bardziej niż kiedykolwiek.

Tagi: film dla faceta po 40.

Robert De Niro w filmie "Praktykant"
Komedie romantyczne - nie tylko o miłości. (Fot. "Praktykant" | YouTube)

Samolot wystartował godzinę temu – nawet jeśli nie jesteś w delegacji, wyobraź sobie, że jesteś. Nigdy nie pijesz przed 18.00, ale teraz jesteś prawie 10 km nad ziemią, nikt cię nie widzi i, właściwie, czemu nie? Prosisz o wino w plastikowym kieliszku i zaczynasz się raczyć pokładową rozrywką. Dość długo jechałeś na lotnisko, sporo czasu spędziłeś w sali odpraw, wylot był opóźniony – oznacza to, że przeczytałeś już wszystkie gazety i magazyny, które ze sobą zabrałeś, przejrzałeś wszystkie artykuły, które zapisałeś na później w telefonie i nie uśmiecha ci się wzięcie tabletki nasennej, by przespać kolejne dwie godziny. Pozostaje więc tylko jedno. Obejrzysz komedię romantyczną…

Samoloty a komedie romantyczne

Co sprawia, że dorośli mężczyźni oglądają podczas lotów komedie romantyczne? Dlaczego chętnie spędzają po kilka godzin – czasem nawet więcej – na oglądaniu filmów, których w domu nie obejrzeliby za nic w świecie? Dlaczego właśnie w samolocie, kiedy nikt na nas nie patrzy, przyjemność sprawia nam dawka starych, sentymentalnych bzdur z Ryanem Reynoldsem albo Jennifer Aniston w roli głównej?

Obrazki na lotniskach i w samolotach na całym świecie są podobne. Zawsze znajdzie się jakiś biznesmen, który, mimo że przechodzi przez bramki na lotnisku przynajmniej kilka razy w miesiącu, właśnie tym razem postanowi pokłócić się z ochroną, bo nie zamierza zdejmować butów. Znajdzie się też niedzielny podróżnik, który, po tym jak zignoruje ofertę pomocy obsługi, będzie mocował się z bagażem podręcznym, próbując wcisnąć go do schowka w poprzek. Nie zabraknie też mężczyzn ukradkiem oglądających Masz wiadomość, Kobiety pragną bardziej albo Cztery wesela i pogrzeb nad kiepskim tanim chardonnay i ostrym kurczakiem na plastikowej tacce. Trudno mi zliczyć, ile razy, kiedy wstawałem, żeby rozprostować nogi w samolocie, widziałem faceta zajadającego się orzeszkami w miodzie i oglądającego kolejny romantyczny przebój z Sandrą Bullock albo Hugh Grantem.

Dlaczego to nam się podoba?

Podczas lotu kilka lat temu przebiłem się przez Stan gry, Kac Vegas i Moon, po czym, z pewnymi wątpliwościami, zabrałem się za coś, co, jak mi się wydawało, było klasykiem gatunku – Narzeczonego mimo woli z Sandrą Bullock. To klasyczna lekcja życia w Nowym Jorku, w której twarda, chłodna, ambitna kierowniczka pozwala, by uczuciowe zmagania rozkwitły w prawdziwą miłość, odkrywając w międzyczasie uroczą stronę swojej osobowości.

Problem polega na tym, że Sandra Bullock wcale nie jest straszna, tak jak – uwaga, fanfary! – straszne nie są komedie romantyczne jako takie. Krytycy zwykle ich nie lubią z tego samego powodu, z którego nie lubią oper mydlanych – patrzą na nie ze wzgardliwym dystansem.

Te naprawdę popularne komedie romantyczne jednak, należące do klasyki gatunku – to najlepsze z najlepszych, doskonałe scenariusze, które zmieściłyby się na serwetce, a równocześnie mogłyby zawstydzić wszelkie filmy o najlepszych kumplach i szalonych wypadach.

Komedie romantyczne to nieślubne dzieci screwball comedy z lat trzydziestych. Był to gatunek, który nie tylko pozwalał na werbalne damsko-męskie przekomarzanki, ale wręcz promował je, jako rodzaj gry wstępnej, w czasach kiedy kobiety i mężczyźni na scenie mogli zrobić niewiele więcej, niż złapać się za ręce i wyznać sobie dozgonne platoniczne uczucie. Okazało się, że to płodny gatunek, który przeżył atak progresywnego kina amerykańskiego w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Komedia romantyczna to ostateczna forma eskapistycznej fantazji – świat, w którym się rozgrywa, jest stworzony według dokładnie określonych zasad. Panują w nim ściśle kontrolowane warunki, a zakończenie jest przewidywalne. A skoro nasze życie i praca coraz bardziej się rozregulowują, a nasze otoczenie staje się coraz bardziej chaotyczne – choćby ze względu na zmiany gospodarcze, technologiczne czy środowiskowe – odrobina takiego tradycyjnego porządku może być wytchnieniem.

Może i świat komedii romantycznych jest nierzeczywisty, ale przynajmniej wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. Jest pełen doskonale pościelonych łóżek, wolnych miejsc parkingowych i śniegu padającego na życzenie. Liście są tam zawsze zamiecione, a każdy konflikt to tak naprawdę gra wstępna. Jeśli chodzi o scenariusze, cóż, przekazują one odrobinę dworskości z dawnych czasów, kiedy romantyczność była raczej obowiązkiem, a nie przeszkodą. Schematy są oczywiście schematyczne – ale dlaczego mielibyśmy potrzebować jakichś innych?

W tym świecie kobiety – nieważne, czy są Hepburn albo Streisand, czy Keaton, Aniston lub Bullock – zwykle są narysowanymi grubą kreską miejskimi neurotyczkami, podczas gdy mężczyźni są raczej nieśmiali i zamknięci, w typie Roberta Redforda, Matthew McConaugheya czy Ryana Reynoldsa – wszyscy potulni jak baranki. Nie znosilibyśmy takich ludzi w prawdziwym życiu: paskudne, apodyktyczne kobiety i żałośni, podlizujący mężczyźni – pewnie właśnie dlatego podoba nam się takie odwrócenie ról na ekranie. Dzięki niemu możemy sobie z radością siedzieć w samolocie i pękać ze śmiechu przy takich filmach jak: Mój chłopak się żeni, Holiday, Jak stracić chłopaka w 10 dni, 50 pierwszych randek i Duchy moich byłych.

Czy właśnie powiedziałem to wszystko głośno? Ach, te skryte przyjemności!

Chłopaki też płaczą

Mężczyźni nie tylko śmieją się przy takich filmach – wielu roni też łzy. Okazuje się, że więcej niż 40 procent mężczyzn płacze przy oglądaniu komedii romantycznych w samolocie. Dlaczego? Tu was zaskoczę. Ze względu na różnicę w ciśnieniu w samolocie i poziomie tlenu – wpływa ona na wszystkich, sprawiając, że mózgi zmieniają się w gąbkę. W przypadku mężczyzn natomiast samolot to bezpieczne miejsce, własny powietrzny ogródek, odosobniona przestrzeń, w której możemy się cieszyć kontaktem z tym, co w nas pierwotne i co ujawnia się w postaci pociągania nosem nad sauvignon-blanc. Zostawiliśmy na ziemi najbliższych, czujemy się odizolowani, trochę się denerwujemy, jesteśmy zmęczeni i odczuwamy nieprzyjemne skutki braku snu. Odłączeni od wszystkich, których znamy, czujemy napływ skrywanych emocji.

Latanie i filmy to koktajl, który mocno uderza do głowy – obrazy i odczucia zdają się tak bliskie naszym oczom, tak osobiste. Nasze bezradne umysły wybierają się w miejsca, których zwykle nie odwiedzamy. Płaczemy ze znanych i nieznanych sobie powodów. Otwiera się jakaś dodatkowa komora serca, a nasz zdrowy rozsądek gdzieś ulatuje. Wracamy do dzieciństwa i płaczemy na zwiastunach filmów o pieskach i starszych ludziach.

Tak, faceci płaczą w samolotach. Komedia romantyczna to dla mężczyzny ucieleśnienie wstydliwej przyjemności, ale, jak wszyscy wiemy – tego rodzaju przyjemności to doskonały przykład zawiłości ludzkiego gustu. Oczywiście im bardziej dany gatunek osadza się w zbiorowej wyobraźni, tym bardziej narażony jest na ryzyko doświadczenia redukcyjnej siły rynku (dlatego wychodzi tak wiele fatalnych filmów), jednak dobra komedia romantyczna wciąż potrafi odnieść spektakularny sukces.

Komedie romantyczne odpowiadają też za, prawdopodobnie tymczasową, ale kto wie, rehabilitację legendy – Roberta De Niro. Jeśli jesteś w odpowiednim wieku, znasz De Niro jako ponurego psuja w całym mnóstwie koszmarnych komedii – chociażby w serii Poznaj moich rodziców (żaden z tych filmów nie jest zabawny) – i prawdopodobnie pamiętasz jego najlepsze momenty (jak choćby w Ojcu Chrzestnym czy Taksówkarzu). Jednak De Niro zrehabilitował się niemal całkowicie dla gatunku komedii romantycznej dzięki Praktykantowi z 2015, roli, która nie tylko odpowiada jego umiejętnościom, ale także skutecznie sprawi, że będziesz popłakiwał nad chmurami z plastikowym kieliszkiem rieslinga w ręku.

Fantastyczny, nierealny świat

Jednym z powodów, dla których komedie romantyczne jako gatunek nadal święcą triumfy, jest ich zdolność do rozgrywania się w abstrakcyjnym, czasem nawet surrealistycznym świecie, choć w rzeczywistości – nawet tej Hollywoodzkiej – trudno o coś bardziej nierealnego. W standardowej narracji niewiele się zmienia: wielka pomyłka, spotkanie w wyniku zdumiewającego zbiegu okoliczności, prawdziwa miłość pokonująca wszelkie przeszkody itp.

Komedie romantyczne nie mają zmieniać stereotypów, a raczej im sprzyjać i je wzmacniać. Wydają się odporne na zmiany demograficzne i generacyjne, które mogliśmy obserwować w ciągu ostatnich 20 lat, wydają się więc odpowiadać zarówno millenialsom, jak i dzisiejszym „płatkom śniegu”. Ich absurdalność pozwala stworzyć fantastyczny świat, który docenią wszyscy.

Kiedyś nawet nauczyłem się czegoś z komedii romantycznej. Może pamiętacie, że w Kocha, lubi, szanuje z 2011 Ryan Gosling staje się mentorem Steve’a Carella, wprowadzającym świeżego rozwodnika w tajniki współczesnego randkowania (w dużej mierze sprowadzające się do tego, jak podrywać kobiety w barach). Pierwszą rzeczą, którą Gosling mu radzi, jest to, by przestał pić drinka przez słomkę. „Wiesz, jak to wygląda?” – pyta. “Wygląda jakbyś ssał małego schwantza. Czy właśnie tego chcesz?” (i tak, schwantz to dokładnie to, o czym pomyślałeś – tylko w jidysz).

Nie tylko Carell natychmiast posłuchał rady Goslinga – ja też. Od tego czasu nigdy nie piłem niczego przez słomkę ;-)

Widzisz, zawsze można nauczyć się czegoś z komedii romantycznej, nawet jeśli po prostu chciałeś na 90 minut zająć czymś umysł, czekając, aż stewardessa przyniesie ci kolejny kieliszek wina.

Michał Gulczyński

 

 

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie