Pomiędzy 9 kwietnia a 8 czerwca 1940 roku w okolicach portu i miasta Narwik w Norwegii toczyły się ciężkie bitwy. Adolf Hitler zdecydował się na zaatakowanie neutralnej do tej pory Norwegii, a całej operacji nadał pseudonim „Weserübung”. Narwik był kluczowy zarówno dla aliantów, jak i Niemców z powodu strategicznego znaczenia niezamarzającego portu, w którym przeładowywano między innymi szwedzką rudę żelaza. Po stronie norweskiej walczyły oddziały francuskiej legii cudzoziemskiej, polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich oraz brytyjska 24. Brygada Gwardii Królewskiej. Niemieckimi oddziałami dowodził gen. Eduard Dietl. Jeśli chodzi o liczebność, wojska alianckie dysponowały około 24 tysiącami żołnierzy, natomiast hitlerowcy około 6 tysiącami (w tym niemalże 2,5 tysiąca marynarzy). Ostatecznie, 28 maja 1940 roku, aliantom udało się zdobyć Narwik.
To tyle z powtórki historii II wojny światowej. Dla Norwegów bitwa o Narwik to wydarzenie kluczowe w historii wojskowości. Nic zatem dziwnego, że w końcu postanowili przygotować filmową interpretację tych wydarzeń. Efektem ich starań jest film „Narwik” (org. „Kampen om Narvik – Hitlers første nederlag”), który 23 stycznia trafił na platformę streamingową Netflix. Scenariusz do filmu napisał Christopher Grøndahl, natomiast reżyserią zajął się Erik Skjoldbjærg. Główne role zagrali w nim Carl Martin Eggesbø, Billy Campbell i Henrik Mestad.
Plakat promującu film „Narwik” | mat. pras.
Wojna w dwóch odsłonach
Wydarzenia z Narwiku są powszechnie znane, dlatego twórcy – jak to zwykle bywa w przypadku filmów wojennych opartych na faktach – nie mogli liczyć na element zaskoczenia widza. Do wydarzeń historycznych, lepiej lub gorzej zinterpretowanych, dochodzi w związku z tym wątek pewnego małżeństwa. Gunnar i Ingrid Tofte wraz z kilkuletnim synem znaleźli się w samym centrum wydarzeń. Mężczyzna był wojskowym, który w momencie wybuchu wojny został dołączony do oddziału wycofującego się do Szwecji. Kobieta natomiast została w mieście. Ponieważ znała język niemiecki, mianowano ją tłumaczką działającą dla Niemców właśnie. O ile jego historia nie jest specjalnie nowatorska, ponieważ skupia się na wojennej zawierusze i walce o niepodległość, o tyle jej może ciekawić – kobieta musi bowiem podejmować wiele decyzji na granicy moralności. Ingrid na każdym kroku musi wybierać – pomiędzy ojczyzną a życiem własnego dziecka. Ten ludzki, cywilny aspekt zaprezentowany w „Narwiku” wypada naprawdę dobrze.
Skoro jednak to przede wszystkim kino wojenne, koniecznie trzeba przyjrzeć się scenom batalistycznym. Twórcy postawili na realizm, co jest oczywiście dobrym rozwiązaniem w przypadku konfliktu, który faktycznie miał miejsce. Scen walki nie jest niestety zbyt dużo i najczęściej są one realizowane z wykorzystaniem mniejszego budżetu – chociażby bez użycia ciężkiego sprzętu, z którego korzystały przecież obie strony. O niektórych bitwach czy ważnych wydarzeniach bohaterowie niekiedy jedynie mówią, pozwalając nam na zachowanie ciągłości chronologicznej. To z jednej strony zrozumiałe rozwiązanie, ale w ostateczności nieco scen batalistycznych w filmie brakuje. Są one w końcu solą tego gatunku.
Jeszcze zanim zasiadłem do „Narwiku”, znalazłem kilka wypowiedzi krytykujących film, ponieważ – rzekomo – nie przekazuje on prawdy dotyczącej udziału polskich żołnierzy w bitwie o Narwik. Warto więc to sprostować. O walkach z udziałem Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich się w filmie jedynie wspomina, to prawda, ale nie bez powodu. Wydarzenia z filmu skupiają się w dużej mierze na walkach toczonych na północnym wschodzie miasta, a tam przede wszystkim walczyły wojska norweskie oraz francuskie. Polacy uderzali od południowego zachodu, a ten front zwyczajnie nie został ujęty w filmie. Nie ma więc tutaj żadnego wielkiego spisku – po prostu w niespełna dwugodzinnym filmie nie da się umieścić wszystkiego, co działo się przez prawie dwa miesiące.
Warto obejrzeć „Narwik”?
„Narwik” to dobrze zrealizowany, wciągający film, w którym – przynajmniej w ocenie niżej podpisanego – lepiej wypada wątek dramatyczny, aniżeli wojenny. Należy to traktować jako wadę, ponieważ tytuł zwyczajnie nie wypełnia założeń gatunkowych. Realizacja stoi na dobrym poziomie, podobnie jak aktorstwo. Historia została w filmie zaprezentowana wyrywkowo, ale jak wspomniałem – nie było możliwości, żeby w jednym filmie zawrzeć wszystkie wątki i okoliczności, w których toczyła się bitwa o Narwik. Erik Skjoldbjærg podszedł do tematu z perspektywy Norwega, który ma opowiedzieć ważną dla swojego narodu historię. Nie ma co się dziwić, że wybrał tylko te bitwy, zagadnienia, aspekty wydarzeń, które zgrywały się z jego wizją filmu. Zaznaczmy – fabularnego, a nie dokumentalnego.
„Narwik” od Netfliksa to tytuł godny zainteresowania, ale nie dla miłośników dużego nasycenia wojny w wojnie. Na pewno jednak patrzy on na niektóre aspekty pojedynków zbrojnych w ciekawy, nieoczywisty sposób. A to już coś, na co zdecydowanie warto zwrócić uwagę.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie