Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Na zachodzie bez zmian” – wojna to piekło. Recenzja nowego filmu Netfliksa

Książka, film
|
29.10.2022

Właśnie otrzymaliśmy kolejną ekranizację głośnej powieści „Na zachodzie bez zmian” autorstwa Ericha Marii Remarque’a. Czy dzieło sprzed niespełna wieku wciąż może wybrzmieć z taką mocą, z jaką wybrzmiało zaraz po premierze?

Tagi: film dla faceta po 40.

„Na zachodzie bez zmian” – kadr z filmu
Młodzi bohaterowie filmu „Na zachodzie bez zmian” | fot. Netflix

O tym, jak ogromne znaczenie dla europejskiej kultury miała powieść Ericha Marii Remarque’a, pisałem nie tak dawno na łamach serwisu. Artykuł powstał niedługo po tym, jak ogłoszono, że na zamówienie platformy Netflix powstała trzecia już ekranizacja ikonicznego dzieła, które ukazało się w styczniu 1929 roku, a które zabiera nas na zalane krwią pole bitew I wojny światowej. Antywojenny uniwersalizm powieści niemieckiego pisarza jest powszechnie znany. Sama książka zrobiła swego czasu spore zamieszenia, podobnie jak dwa filmy na jej podstawie, które ukazały się kolejno w 1930 i 1979 roku.

W tych okolicznościach zadać należy pytanie, czy potrzebna nam kolejna filmowa interpretacja historii, którą tak dobrze znamy? Na tak sformułowane pytanie najrozsądniej odpowiedzieć „nie”, ale w tym wypadku pośpiech nie jest dobrym doradcą. Wszystko dlatego, że „Na zachodzie bez zmian” (org. „Im Westen nichts Neues”) A.D. 2022 to dzieło, które powinien obejrzeć nie tylko każdy miłośnik filmów wojennych, ale przede wszystkim każdy, kto... nie rozumie wojny jako takiej. To szczególnie aktualny temat w momencie, gdy za naszą wschodnią granicą rozgrywa się dramat setek tysięcy cywilów i żołnierzy, którzy walczyć muszą z bezwzględnym najeźdźcą.

Film „Na zachodzie bez zmian” zadebiutował na platformie Netflix 28 października. Jego reżyserią zajął się Edward Berger, a w filmie zagrali Albrecht Schuch, Felix Kammerer, Daniel Brühl oraz Edin Hasanovic. Producenci dysponowali budżetem na poziomie 20 milionów dolarów. Ujęcia kręcono przez 55 dni w Pradze oraz jej okolicach.

Horror w wojennych klimatach

Jeśli chodzi o fabułę najnowszego filmu platformy Netflix, to oczywiście nie ma w jej wypadku większego zaskoczenia. Skupia się na losach niemieckiego żołnierza, Paul Bäumera, który wraz ze swoimi kolegami ze szkolnej ławki postanawiają zaciągnąć się do wojska, żeby stanąć w obronie zagrożonej ojczyzny. Niedoświadczeni żołnierze szybko trafią na front, gdzie na własnej skórze przekonują się o jej najmroczniejszych stronach. Początkowa motywacja do walki w obronie swojego kraju zastępowana jest strachem, desperacją i ciągłą niepewnością o przeżycie nie kolejnego dnia, ale kolejnej minuty.

Wojna w obrazie „Na zachodzie bez zmian”Wojna w obrazie „Na zachodzie bez zmian” z 2022 roku | fot. Netflix

Książka Remarque’a jest klasycznym przykładem dzieła wojennego o antywojennym wydźwięku. Podobnie jest w przypadku filmu Edwarda Bergera. Reżyser, wykorzystując typową dla dzieł tego gatunku formę wyrazu, pokazuje najstraszniejsze oblicze wojennej zawieruchy. Choć akcja osadzona jest w realiach I wojny światowej, historia ma uniwersalny przekaz i bez problemu można przyporządkować ją do każdego konfliktu zbrojnego w historii. Wszystko dlatego, że uwypuklone są takie zagadnienia, jak bezsensowna walka na śmierć i życie, wszechogarniający strach i zwątpienie, a także – co chyba najważniejsze – brak zrozumienia dla wojny jako takiej. Jej podstawowych założeń oraz motywacji.

Trzeba oddać Bergerowi, że umiejętnie wykorzystał wszystkie możliwości współczesnego kina. Ujęcia są dynamiczne i przygotowane z wielkim kunsztem. Dopracowanie szczegółów jest niesamowite, a sama walka zaprezentowana niezwykle plastycznie. Co jednak najważniejsze – nie mamy w przypadku najnowszej odsłony „Na zachodzie bez zmian” do czynienia z filmem wojennym jako takim. To w gruncie rzeczy niezwykle realistyczny, przerażający horror. To zasługa nie tylko świetnie przygotowanych, pełnych mroku i strachu ujęć, ale również całej konstrukcji filmu. Obraz jest tak realistyczny, że najzwyczajniej w świecie wywołuje strach. Oddziałuje na wyobraźnię, przekazując lęk – czujemy się prawie tak, jakbyśmy byli w skórze tych niewinnych chłopców, którzy giną, nie mając pojęcia dlaczego. W imię jakich zasad i wartości.

Uczucie niepokoju, które jest z nami praktycznie od pierwszych sekund, podkręcane jest przez genialną ścieżkę dźwiękową. Można poczuć niemalże na własnym karku apokaliptyczny oddech zagłady, który bije z kolejnych scen „Na zachodzie bez zmian”. Sceny walki przeplatają się z ujęciami prezentującymi braterstwo i wsparcie, które rodzi się pomiędzy bohaterami filmu. Ten pierwiastek człowieczeństwa stanowi ważną przeciwwagę wobec tego, co stanowi istotę filmu – bezsensownego umierania, często w męczarniach, na oczach swoich równie przerażonych rówieśników, kolegów, przyjaciół.

„Na zachodzie bez zmian” – film, który działa na wyobraźnię
„Na zachodzie bez zmian” – film, który działa na wyobraźnię | fot. Netflix

Po prostu potrzebny

W filmie Bergera pojawiają się uproszczenia, które widoczne są chociażby w po łebkach napisanych biografiach bohaterów. Fabuła nie jest również żadną nowością dla każdego, kto czytał książkę lub obejrzał jedną z dwóch filmowych jej interpretacji. Siłą najnowszej wersji „Na zachodzie bez zmian” jest poziom realizacji i apokaliptyczny klimat, który natychmiast wbija się do głowy widza i nie daje o sobie zapomnieć. Nie ma tutaj miejsca na żadne przełomowe zabiegi fabularne czy dramatyczne. Berger od samego początku postanowił unaocznić wszystkim to, jak wygląda piekło wojny. Muszę przyznać, że zrobił to bardzo plastycznie, a wiele obrazów z jego najnowszego filmu trudno wyrzucić z głowy. Szczególnie mając świadomość, że całkiem niedaleko rozgrywa się podobny dramat...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie