Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Maestro” – niespodziewany kandydat do Oscara. Recenzja filmu Bradleya Coopera

Książka, film
|
16.02.2024

Mający swoją premierę we wrześniu 2023 roku film „Maestro” powalczy o Oscara. Decyzja Akademii wywołała spore poruszenie, ponieważ produkcja podzieliła widzów i krytyków. Filmowi ponadto oberwało się za kontrowersje dotyczące rzekomego antysemityzmu. Mimo wszystko obraz stanie w szranki o tytuł najlepszego filmu ubiegłego roku.

Tagi: film dla faceta po 40. , film

„Maestro”
Bradley Cooper w filmie „Maestro” | mat. pras.

Za film „Maestro” odpowiedzialny jest Bradley Cooper – nie tylko go wyreżyserował, ale zagrał w nim również główną rolę oraz był współscenarzystą (wraz z Joshem Singerem). Hollywoodzka gwiazda postanowiła opowiedzieć nam historię jednego z najwybitniejszych amerykańskich kompozytorów i dyrygentów, Leonarda Bernsteina. Twórcy skupili się nie tylko na jego usłanej sukcesami zawodowej drodze, ale również skomplikowanych relacjach z Felicią Montealegre Cohn Bernstein. „Maestro” jest fabularyzowaną biografią – bardzo popularnym w ostatnich latach gatunkiem filmowym. Oznacza to, że film nie musi być precyzyjny w przedstawianiu faktów czy chronologii wydarzeń.

Film Coopera zadebiutował pod koniec 2023 roku. Został zrealizowany na zamówienie Netfliksa, ale najpierw trafił do kin na całym świecie. Zaraz po premierze pojawiły się kontrowersje – niektórzy krytycy uznali bowiem, że sztuczny nos przygotowany w celu upodobnienia aktora do Bernsteina jest przejawem... antysemityzmu.

Cooper kilkukrotnie się tłumaczył, że nie taki był jego cel. Chciał po prostu wyglądać na tyle podobnie do kompozytora, na ile to możliwe. W tych okolicznościach wydawało się, że utaplane w poprawności politycznej Hollywood zakopie „Maestro”. Niespodziewanie jednak film został trzykrotnie nominowany do Oscara – w tym w najważniejszej kategorii, czyli za najlepszy film. Pomijając wspomniane kontrowersje, czy to decyzja słuszna?

„Maestro” – plakat
„Maestro” – plakat | mat. pras.

Film, który podzielił widzów

„Maestro” to wnikliwa podróż przez życie i twórczość Leonarda Bernsteina, która powinna zainteresować zarówno miłośników muzyki, jak i filmów. Tytuł w sprawny sposób łączy w sobie fascynujące elementy z biografii kompozytora, a także jego głębokiej relacji z muzyką oraz bliskimi. Często są one skomplikowane, czego twórcy postanowili nie ignorować. To dobrze, ponieważ „Maestro” nie jest typową laurką dla zasłużonego człowieka – jest próbą opowiedzenia prawdziwej historii jego niezwykłego życia.

Bradley Cooper wciela się w postać Bernsteina z niespotykanym zaangażowaniem, oddając jego pasję do muzyki, ale także pojawiające się na wielu etapach życia osobiste rozterki. Jego interpretacja jest przekonująca i poruszająca, a widzowie mogą poczuć autentyczną bliskość z postacią, której życie było pełne konfliktów i dylematów. Film ukazuje również bogactwo życia osobistego Bernsteina, jego pragnienie równoczesnego osiągnięcia sukcesu zawodowego i spełnienia w życiu prywatnym. Jego relacja z żoną, Felicią Montealegre, jest centralnym punktem opowieści. Carey Mulligan wciela się w tę rolę z wyjątkową wrażliwością, ukazując subtelne niuanse postaci, a także złożonego i trudnego do jednoznacznej oceny związku z Bernsteinem.

Bradley Cooper podejmuje temat homoseksualizmu Bernsteina, ale robi to w sposób subtelny i pełen niedopowiedzeń. W kontekście tego, jak obecnie nagrywa się filmy i seriale, twórcy – takie można odnieść wrażenie – postawili na staroszkolne rozwiązanie. Sprawa orientacji seksualnej głównego bohatera została zarysowana, bo była po prostu ważna w kontekście niektórych wątków, ale w żadnym wypadku nie ma się wrażenia, że ocena takiego stanu rzeczy zostaje nam w jakiś sposób (zwykle jedyny słuszny) narzucona. Wydaje się, że Cooper podszedł to tego zagadnienia w sposób najlepszy z możliwych.

Na pierwszy rzut oka widać również, że „Maestro” nie ogranicza się biograficznej narracji – eksperymentuje z różnymi stylami filmowymi, łącząc czarno-białe sekwencje z kolorowymi, a screwball comedy z dramatem psychologicznym. To nie tylko historia o Bernsteinie, ale także o sile sztuki i jej wpływie na ludzkie życie. Warto również docenić dialogi, które są wyjątkowo dobrze napisane i dostarczają wielę refleksji na temat miłości, relacji i życiowych wyborów.

Nie dla każdego

„Maestro” jest filmem trudnym i wymagającym, ale jednocześnie pełnym głębi i wrażliwości na sztukę oraz jej twórcę. To dzieło, które warto obejrzeć, aby poznać nie tylko życie i twórczość Bernsteina, ale także, żeby lepiej zrozumieć znaczenie sztuki w naszym życiu. Nie mam wątpliwości, że nie jest to produkcja idealna i momentami zatraca się w gatunkowej niekonsekwencji, ale na pewno jest filmem na wielu płaszczyznach wyjątkowym.

Trzy nominacje do Oscara dla „Maestro” pewnie niektórych może zaskakiwać, ale w mojej ocenie nie jest to wyróżnienie na wyrost. Rozumiem, że nie wszystkim taka forma filmowej ekspresji będzie odpowiadała, ale trzeba oddać Cooperowi, że wykonał bardzo dobrą pracę, całkowicie oddając się swojemu dziełu. To czuć od samego początku. Wydaje się, że Akademia to doceniła, dając twórcy sygnał, że obrał dobrą drogę.

Film „Maestro” dostępny jest w bibliotece platformy Netflix.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie