Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Film na weekend: „Na rauszu”

Książka, film
|
25.06.2021

Wyświetlany obecnie w polskich kinach film pt. „Na rauszu” w reżyserii Thomasa Vinterberga to fascynująca wariacja na temat kryzysu wieku średniego, życiowej nudy i nadużywania alkoholu. Co ciekawe, wcale nie jest to film krytyczny wobec tego ostatniego.

Tagi: film dla faceta po 40.

Kadr z filmu pt. „Na rauszu”
Mads Mikkelsen zastanawia się, czy warto być „Na rauszu”...

Przez pandemiczne zamieszanie doceniony Oscarem za reżyserię film „Na rauszu” trafił do polskich kin dopiero niedawno. Bez wątpienia fani europejskiego kina czekali na ten dzień, ponieważ wielu polskich i zagranicznych krytyków napisało wiele pochlebnych słów na temat dzieła Thomasa Vinterberga. Szczęśliwie i my możemy już się z jego dziełem zapoznać oraz ocenić, czy faktycznie duża liczba pozytywnych recenzji jest uzasadniona.

Reżyser odpowiedzialny za takie filmy jak „Polowanie”, „Festen” czy „Komuna” postanowił tym razem opowiedzieć nam historię ludzi, którzy postanowili zmienić swoje życie i zacząć... pić. Choć wydaje się, że to dobry wstęp do typowego kina moralizatorskiego, nie z Vinterbergiem te numery. W „Na rauszu” nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać. To film dużo bardziej wielowymiarowy, złożony i zwyczajnie oryginalny. Ale zacznijmy od początku...

"Na rauszu". Plakat PL
Polski plakat filmu „Na rauszu”

„Na rauszu” – o czym opowiada?

Czterech przyjaciół, którzy pracują w jednej szkole i którzy borykają się z różnymi problemami życiowymi, podczas 40-tych urodzin jednego z nich wpadają na zwariowany pomysł. Postanawiają wprowadzić w życie koncepcję norweskiego psychiatry, Finna Skarderuda, który w jednej ze swoich prac stwierdził, iż każdy człowiek cierpi na... niedobór alkoholu we krwi. Historyk Martin, wuefista Tommy, prowadzący chór Peter i zajmujący się psychologią Nikolaj postanawiają, że od teraz w ich organizmie utrzymywał się będzie poziom 0,5 promila. Wykluczają z tego cyklu weekendy i kończą picie o 20:00. Są przekonani, że dzięki temu ich życie zmieni się na lepsze, będą wydajniejsi skuteczniejsi, pozytywniej nastawieni do życia. Tak przynajmniej sugerował Skarderud.

Jakże duże zdziwienie malowało się na twarzach protagonistów, gdy okazało się, że ten z pozoru absurdalny pomysł faktycznie działa. Martin odnawia kontakt z żoną, Nikolaj pomaga zagubionemu i przestraszonemu licealiście, a Tommy zaczyna odnosić sukcesy w roli trenera. W pewnym momencie panowie uznali jednak, że można nieco poluzować zasady. Zaczynają pić więcej, czasem do nieprzytomności, próbują różnych nowych drinków, bawią się i imprezują. Oczywiście cały ten eksperyment przekłada się w pewnym momencie na ich życie – zawodowe oraz osobiste. Ale nie do końca tak, jak można to sobie wyobrazić...

Oczywiście nieoczywisty

Gdyby „Na rauszu” powstało w Hollywood obecnie, czyli w dobie galopującej poprawności politycznej, otrzymalibyśmy prawdopodobnie film, który piętnowałby picie, a już na pewno robienie z tego stylu życia. Vinterberg nie podlega jednak tym normom i tworzy dzieła takie, jak mu się podoba, czyli – w tym i poprzednich wypadkach – nieoczywiste. Nie pokazuje bowiem wcale, że picie alkoholu wpływa destrukcyjnie na życie bohaterów. Owszem, mają oni z tego powodu różne nieprzyjemności, ale koniec końców zawsze wychodzą ze wszystkich sytuacji bez szwanku. Przynajmniej pozornie. Z drugiej jednak strony wcale takiego stylu życia nie wychwala. To raczej dość obiektywna prezentacja tego, jak mogłoby się potoczyć życie bohaterów, którzy są permanentnie podchmieleni.

Reżyser w żadnym wypadku nie popada w skrajności – ani nie stawia na moralizatorski ton, ani nie wychwala konkretnych działań. To nam, widzom, daje pole do analizy i interpretacji różnych mniej lub bardziej oczywistych w ocenie zachowań bohaterów „Na rauszu”. Film z jednej strony pokazuje kliniczne przypadki bohaterów, a z drugiej na pewnych etapach próbuje ich tłumaczyć. Chce, żeby widz rozumiał zamysł twórców, ale jednocześnie zachęcał ich do wyrobienia sobie własnego zdania. Nie brakuje w nim inteligentnej ironii, emocjonalnego bólu, wzlotów i upadków, humoru i smutku. To prawdziwy rollercoaster, który chyba nikogo nie pozostawi obojętnym. Jeśli chodzi o sam odbiór, to tutaj również w mojej ocenie nie możemy mówić o stabilności – w początkowej fazie filmu większość odbiorców będzie utożsamiało się z bohaterami, ale pod koniec nie będzie to już tak oczywiste, co bez wątpienia jest ciekawym doświadczeniem. Również zakończenie może dawać wiele satysfakcji i zdecydowanie warto na nie czekać. Oczywiście nic więcej na jego temat nie napiszę, żeby nie psuć niespodzianki tym, którzy planują wybrać się do kina na film Vinterberga.

Kadr z filmu "Na rauszu"
Bohaterowie „Na rauszu” podczas jednej ze swoich eskapad

Obsada w szczytowej formie!

Wielu na film pójdzie również dlatego, że gra w nim niesamowicie utalentowany Mads Mikkelsen. I, powiem szczerze, to świetny powód, żeby wybrać się na „Na rauszu”, ponieważ aktor ponownie dowiódł swojej niesamowitej klasy. Jego gra jest niesamowicie emocjonalna i plastyczna, szybko się z nim utożsamiamy, a jednocześnie podziwiać możemy jak odnajduje się – dzięki świetnemu warsztatowi – w naprawdę trudnych i wymagających scenach. To niesamowita przyjemność móc podziwiać tego człowieka przy pracy. Sprawia to jednak, że Martina (jego gra Mikkelsen) jest więcej na ekranie, niż pozostałych, co może nieco zaburzać odbiór, ponieważ przynajmniej w założeniu wszyscy czterej mężczyźni są głównymi bohaterami filmu. Sęk jednak w tym, że Mads Mikkelsen skrada ten film i czyni go jeszcze lepszym, dlatego raczej nikt nie będzie z powodu tych dysproporcji narzekał.

Żeby jednak nie było, pozostali – Thomas Bo Larsen, Magnus Millang oraz Lars Ranthe – również świetnie poradzili sobie ze swoimi rolami i wykreowali autentycznych, interesujących bohaterów. „Na rauszu” został zwyczajnie świetnie zagrany. Historia zyskała dodatkowego wymiaru i głębi również dlatego, że podjęto dobre decyzja castingowe.

Film dostępny jest w większości kin działających na terenie naszego kraju – zarówno sieciowych, jak i studyjnych. Przed wybraniem się do jednego z nich sprawdź repertuar na oficjalnych stronach internetowych!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
23 grudnia 2023 o 16:41
Odpowiedz

Dobry!? Ugrzeczniony!? Konwencjonalny.
Real Art

~PI Grembowicz

23.12.2023 16:41
Paweł Kopeć
15 lipca 2023 o 13:18
Odpowiedz

Ostra jazda bez trzymanki... Made in Poland!?
A w Polsce w PRL-u było, mieliśmy za to swoje tzw. kino moralnego niepokoju...

~Paweł Kopeć

15.07.2023 13:18
1