Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

8 najlepszych horrorów z gatunku found footage

Książka, film
|
05.07.2022

Technika filmowa found footage była na przełomie wieków powiewem świeżości w kinie filmów grozy. Zyskała tak samo duże grono zwolenników, co przeciwników. Co jednak ważniejsze, przyniosła nam przynajmniej kilka światowej klasy horrorów.

Tagi: film dla faceta po 40.

Kadr z filmu „[REC]”
Przerażające ujęcie z filmu „[REC]” | fot. mat. pras. dystrybutora

Technika found footage polega na tym, że filmy stylizowane są na amatorskie, a ujęcia, które stanowią całość, pochodzą z kamer, którymi posługuje się bohater lub bohaterowie filmu. Wszystkie wydarzenia prezentowane są jedynie z tej perspektywy. Pierwsze filmy w tym stylu powstawały już w latach 70. XX wieku, ale ich prawdziwa popularność i popularyzacja przypada na przełom wieków.

Wtedy właśnie – dość nieoczekiwanie – ogromną popularność zyskał film „Blair Witch Project”, który powstał właśnie z użyciem amatorskich ujęć. Branża filmowa nie mogła przejść obok tego obojętnie, a w kolejnych latach zaczęło pojawiać się coraz więcej filmów found footage. Oczywiście w większości były to dzieła profesjonalne – szczególnie te tworzone w późniejszych latach powstawały na zlecenie dużych wytwórni przy wykorzystaniu sporego budżetu.

Niezależnie jednak od tego, w ostatnich nieco ponad dwóch dekadach nagrano przynajmniej kilka horrorów w tym stylu, które powinien znać każdy miłośnik filmów grozy. Oto one:

Blair Witch Project / The Blair Witch Project (1999)

Od tego wszystko się zaczęło! Horror stworzony przez Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza okazał się jednym z największych przebojów przełomu wieków. Zrealizowany za 60 tysięcy zarobił prawie ćwierć miliarda dolarów (dlatego znalazł się na naszej liście filmów z niskim budżetem, które okazały się hitami). Świat dowiedział się dzięki niemu o found footage, a wielu twórców niemalże oszalało na punkcie tej techniki tworzenia filmów.

Skąd ten fenomen? „Blair Witch Project” po prostu... straszy. To dzieło mroczne, wywołujące dreszcz emocji, bardzo przejmujące. Tak działało na wyobraźnię widzów, że szybko stało się dziełem kultowym. A że realizacja była – mówiąc delikatnie – kulawa? Nikomu to nie przeszkadzało, wszak to dzieło „amatorskie”.

Paranormal Activity (2007)

Film z 2007 roku dał początek jednej z najpopularniejszych serii horrorów w XXI wieku. Wszystkie oczywiście utrzymane zostały w stylistyce found footage, choć twórcy w późniejszych odsłonach próbowali nieco eksperymentować z tą techniką. Pierwsza część jednak to jak najbardziej klasyczna forma. Akcja filmu Orena Peli osadzona została w nawiedzonym przez demona domu, w którym wszystkie niewyjaśnione wydarzenia nagrywane są za pomocą kamer trzymanych przez bohaterów i tych zainstalowanych na domowych ścianach. Przerażał i działał na wyobraźnię, stając się wielkim przebojem. Film zrealizowano za jedyne... 15 tysięcy dolarów!

[REC] (2007)

W tym samym roku found footage powędrowało również do Europy, a jak horror, to wiadomo – Hiszpania. Jaume Balagueró i Paco Plaza stworzyli trzymające w napięciu dzieło, w którym opowiedzieli historię reporterki telewizyjnej oraz kamerzysty, którzy śledzą akcję strażaków przy groźnym wypadku. Nieoczekiwanie wszyscy zostają zamknięci w budynku, a w środku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Widzimy wszystko z perspektywy rozedrganego kamerzysty, a obserwujemy wspomnianą dwójkę w przerażających ujęciach, przecinanych krzykami i ciemnością.

Tropiciele mogił / Grave Encounters (2011)

Kanadyjczycy, The Vicious Brothers, swoją karierę rozpoczęli właśnie od tego filmu. Wykorzystali wszystko, co najlepsze w technice found footage i stworzyli jeden z najlepszych dzieł tego gatunku. Nie ma tutaj miejsca na rewolucję – film opowiada o ekipie filmowej, która uwięziona została w nawiedzonym szpitalu psychiatrycznym. Nietrudno się domyślić, co działo się w przesiąkniętych mrokiem murach... Tutaj również dominuje ciemność, a zmysły widzów pobudzane są kolejnymi niewyjaśnionymi dźwiękami oraz wydarzeniami. Oj, można się wystraszyć!

V/H/S (2012)

W tym filmie widać już, że budżet był dużo większy, niż w wyżej wymienionych, ale ogólne założenia gatunkowe zostały podtrzymane. David Bruckner i Glenn McQuaid stworzyli horror, który opowiada o grupie złodziei, którzy zostali wynajęci do kradzieży kaset wideo ze zrujnowanego domu. Akcja nie potoczyła się jednak zgodnie z planem, a bohaterowie zaczynają odkrywać zapisaną na taśmach makabryczną historię. „V/H/S” to bez wątpienia ciekawe spojrzenie na gatunek found footage i, tak po prostu, trzymający w napięciu film grozy, który zrealizowano bardzo sprawnie.

Tragedia na przełęczy Diatłowa / The Dyatlov Pass Incident (2013)

Film skupia się na wydarzeniach, które miały miejsce w maju 1959 roku w pobliżu góry Otorten w północnej części Uralu. Wtedy doszło do tragedii – dziewięcioro uczestników wyprawy poniosło śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach. Pół wieku później młodzi amerykańscy studenci wyruszyli do Rosji, żeby zbadać i wyjaśnić sprawę. Jak nietrudno się domyślić, okazało się to trudnym i niebezpiecznym zadaniem. A obserwujemy wszystkie wydarzenia z perspektywy kamer, które w góry zabrali ze sobą bohaterowie. Klasyczne found footage z ciekawą historią w tle – to musiało się udać. I się udało!

Wizyta / The Visit (2015)

M. Night Shyamalan, twórca chociażby „Szóstego zmysłu” czy „Znaków”, również zainteresował się techniką found footage. W 2015 roku zrealizował horror „Wizyta”, w którym opowiedział historię rodzeństwa, które wyjechało w odwiedziny do nigdy wcześniej niewidzianych dziadków. Choć początkowo nic nie zwiastuje problemów, zachowanie seniorów zaczyna być coraz bardziej przerażające. Młodzi ludzie są skazani tylko na siebie i wątłą odwagę, którą dysponują. „Wizyta”, choć nie ma w niej zjawisk nadprzyrodzonych, zwyczajnie przeraża, udowadniając, że najstraszniejsi są tak naprawdę ludzie.

Host (2020)

Film jest najlepszym dowodem, że found footage wciąż ma się dobrze. Rob Savage postanowił wykorzystać okazję i osadził akcję swojego filmu w czasie pandemii spowodowanej przez COVID-19. Bohaterowie filmu, przyjaciele, zdecydowali się odbyć seans spirytystyczny z wykorzystaniem komunikatora internetowego. Co oczywiste, nie wszystko poszło zgodnie z planem, a efekty tego niepowodzenia obserwować możemy dzięki kamerkom, które uruchomili bohaterowie na potrzeby spotkania. Ciekawe podejście do tematu i jakże aktualne okoliczności.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie