Dziś wszystko toczy się szybciej niż jeszcze dekadę temu. Mamy smsy, więc nie musimy wysyłać listów. Możemy coś wygooglować, zamiast korzystać z biblioteki. Możemy kogoś poznać dużo szybciej, bo da się porozmawiać z nim w każdej chwili, bez ograniczania relacji do pojedynczych rozmów telefonicznych lub spotkań.
Prawda jest taka, że w takim samym czasie, przez który nasi rodzice czy dziadkowie byli małżeństwem, w naszym pokoleniu wiele osób zdążyło już wziąć ślub dwu- lub trzykrotnie.
Ogień czy fajerwerki?
Oni byli podpalaczami. Zaczynali od niewielkiego, przygaszonego płomyczka, który ostatecznie przeradzał się w płonący stos, jeśli ogień wciąż podsycano. Dziś odpala się fajerwerki. Efekt jest widowiskowy i zwykle bardzo piękny, ale trudno go przewidzieć i często kończy się tak szybko, jak się zaczął, pozostawiając tylko wspomnienia.
Nie dajemy sobie czasu na rzeczywiste zbudowanie wspólnych fundamentów. Jesteśmy społeczeństwem poszukującym natychmiastowej gratyfikacji i, niestety, przenosimy to podejście także na związki. Kupujemy kolejny najlepszy telefon, następny najnowocześniejszy tablet i pozbywamy się niepotrzebnej starszej wersji zupełnie bez namysłu. To smutne, ale wydaje się, że często podobnie postępujemy z najbliższymi.
Czasem podejmujemy decyzje, które nie pozwalają nam łatwo się rozstać – wspólne kredyty, wspólne inwestycje. Jednak pieniądze i zobowiązania to ostatnia rzecz, która mogłaby cementować związek.
Niektórzy pewnie uznają mnie przez to za cynicznego, ale bardzo często widzę, że wydarzenia przebiegają w określony sposób. Świeżo „zaręczeni” na Facebooku wkrótce pokazują zdjęcia z pięknej podróży poślubnej, by w ciągu roku zmienić swój status na „To skomplikowane”.
Smutne jest to, że niektóre z tych par miałyby szanse na wspólne życie, gdyby dały sobie czas i pozwoliły, by ich związek rozwijał się i rozkwitał, zamiast rzucać się naprzód i wywierać zbyt dużą presję na zbyt wczesnym etapie. Miłość nie rodzi się w ciągu jednej nocy. To dzieło dwojga ludzi, którzy wspólnie pracowali nad tym, by rozkwitała i pozwalały jej dojrzewać.
Najpierw musimy coś wzmocnić, zanim zechcemy to sprawdzić.
Związanie się na całe życie z człowiekiem, którego zna się zaledwie parę miesięcy lub nawet rok nie pozwala nawet na chwilę zobaczyć, kim osoba ta jest naprawdę, a powinno się to wiedzieć, zanim podejmie się decyzję o tak ogromnej wadze. Nawet wspólne zamieszkanie często otwiera oczy na zupełnie nowe komplikacje, na które pary z krótkim stażem mogą wcale nie być gotowe.
Czy widziałeś, jak ta osoba reaguje na tragedie? Życiowe wyzwania? Frustrację? Porażki? Czy wiesz, jak odnosi się do dzieci i czy będzie dobrym rodzicem? Czy to ktoś o podobnej do twojej wizji przyszłości? Czy naprawdę będzie z tobą w trudnej sytuacji? Poznanie odpowiedzi na te pytania wymaga czasu. Cennego czasu, który daje nam o ludziach taką wiedzę, której nie możemy zdobyć od razu.
Zbyt wielu ludzi mówi: „Ale ona się zmieniła/ On się zmienił!”. To nieprawda. Po prostu właśnie dowiedziałeś się, kim jest naprawdę.
Możesz czuć pożądanie. Możesz czuć przytłaczające przywiązanie lub bardzo szybko uznać, że ktoś jest twoją bratnią duszą. Jeśli jednak pozwolisz, by emocje kompletnie tobą zawładnęły, łatwo będzie ci podjąć nieracjonalną decyzję, która zemści się na tobie w przyszłości. Musisz zdać sobie sprawę z różnicy między żądzą a miłością i potrafić kontrolować się na tyle, by pozwolić, by wszystko rozwijało się w swoim tempie, nie rzucając się na coś, na co nie jesteś gotowy.
By tworzyć podstawy trwałej miłości, musimy ciężko pracować, jeśli rzeczywiście jej pragniemy.
Jeśli nie chcesz, by ktoś został twoim najlepszym przyjacielem na resztę życia, nie wchodź z nim w związek małżeński. A jeśli nie chcesz, by ona została twoją żoną – nie czyń jej rodzicem. Nasze pokolenie zbyt łatwo pozwala sobie na zmienianie zdania. „Dopóki śmierć nas nie rozłączy” zmieniło się w: „dopóki się tobą nie znudzę”.
Jeśli chcesz się rozerwać, odpal tyle fajerwerków, ile masz ochotę. Kiedy jeden się wypali, będziesz mógł sięgnąć po kolejny. Ale jeśli zależy ci na trwałej relacji, która będzie ogrzewała twoje serce przez następne lata, musisz poświęcić się rozpalaniu ogniska.
Bartek Kulesza
Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie
Łatwiej wyrzucić. Tylko z związkami jest ten problem, że podwaliną są uczucia. A tu kolejna przeszkoda - nie analizujemy uczyć. Jeden z gości weselnych życzył nam abyśmy wchodzili w buty drugiego. Ja nogi sobie do żywego mięsa obrałam a mój mąż do teraz nie rozumie co to znaczy. Po 10latach znajomości w tym 4 małżeństwa doszłam znowu do ściany. Po mojej zdradzie, terapii indywidualnej i małżeńskiej, znowu stoję przed ścianą. I nie, nie można mi zarzucić,że nie próbowałam/nie próbuję. Po prostu nie mam siły walczyć o małżeństwo, o szczęśliwe małżeństwo. Więc będę kisnąć przy boku pamiątki ślubnej, żyjąc swoim życiem.
20.04.2021 20:42
Jedna rzecz mnie właściwie tutaj zadziwia. Teksty są świetne ale nikt nie komentuje...szkoda. Może to się zmieni.
07.02.2019 20:58