169 treningów (siłownia , bieżnia, rower, pływanie) w ciągu 8 miesięcy, które trwały łącznie 14 156 minut. Spaliłem na tych treningach 162 490 kcal! Dzięki temu z 22 procent tłuszczu o wadze 20.1 kg zostało 11 procent o wadze 9 kg i prawie 70 kg mięśni. A co najważniejsze, wiek metaboliczny organizmu w wieku 44 lat jest na poziomie 28 latka :-) Najlepszy prezent urodzinowy, jaki sobie zrobiłem!
To pierwsza moja tak duża redukcja oparta na treningu i diecie. I wyjątkowa. Dlaczego? Bo dokładnie wiem, ile wysiłku mnie kosztowała!
wyniki redukcji
I to najważniejsze: metryka 44 lata, a wiek metaboliczny – 28 lat i stan ducha jak u mojego 20-letniego syna.
Spalenie 11 kg tłuszczu to wynik:
- Diety: około 2200 kcal/dziennie (wegetariańska, zero mięsa)
- Treningu: mam wszystkie treningi zapisane za pomocą dwóch zegarków sportowych i opaski na klatkę piersiową do pomiaru tętna. Na początku pomagało mi to trenować i kontrolować intensywność, a potem po prostu weszło w krew. Dodam, że to nie apteka i doktoratu z tego nie piszę, pokazuje to jednak, ile wysiłku kosztuje taka redukcja.
I tak od 02.11.2018 do 15.07.2019 roku, aby spalić te 11 kg tłuszczu, zrobiłem:
- 169 treningów, które trwały 14 156 minut – tj 235 h – 9,8 doby
- Spaliłem na tych treningach 162 490 kcal, w tym:
- Treningi siłowe – 65 razy – 5237 minuty – spalone 66 640 kcal
- Bieżnia – 46 razy – 2724 minut – spalone 33 616 kcal
- Rower – 28 razy – 3680 minut – spalone 35 508 kcal
- Pływanie wody otwarte – 25 razy – 1722 minuty – spalone 20 838 kcal
- Inne treningi – 6 razy – 793 minuty – spalone 5891 kcal
Aż się zmęczyłem tylko to pisząc ;-)
162 490 kcal – wydawałoby się, że przy takim wyniku można spalić więcej kilogramów, ponieważ 1 kg to 7000 spalonych kalorii. Jednak przy takiej redukcji i będąc już po czterdziestce organizm broni się jak może, aby nie stracić grama tłuszczu. Miałem dwa okresy po dwa miesiące, że mimo diety i wyczerpujących treningów waga ani drgnęła.
Szukałem różnych sposobów na przechytrzenie obrony organizmu (przerwy w treningach, zwiększenie ilości kalorii, zmiana treningów itp.) i nic. Przebadałem tarczycę i następnie odwiedziłem endokrynologa, a tu wyniki idealne. Pani doktor podpowiedziała, aby zbadać kortyzol. Dopiero badanie poziomu kortyzolu w organizmie pokazało kierunek. Kortyzol był wywalony w kosmos, tak organizm bronił się przed redukcją. Dopiero mega dawki po 600 mg dziennie fosfatydyoseryny poradziły sobie z nim i po tygodniu przyjmowania suplementu organizm znów zaczął palić tłuszcz jak lokomotywa węgiel. Także polecam wszystkim, jeśli spotkają się z podobnym problemem. Substancja ta ma też wiele innych zastosowań, u mnie jednocześnie bardzo poprawiła sen i zmniejszyła moje życiowe ADHD ;-) Przyjmowałem ją później przez całą redukcję od marca.
I w zasadzie po co mi te liczby?
Wiem teraz, ile czasu, potu i pieniędzy poświeciłem, aby w wieku 44 lat zbudować taką formę. Formę, w jakiej nie byłem nigdy w życiu. Oprócz redukcji zwiększyłem siłę dwukrotnie (dla przykładu, jak zaczynałem ćwiczyć, robiłem na bicepsy (na dolnym wyciągu) 3 serie x 18 powtórzeń x 55kg, teraz robię 3 x 18 x 95 kg). Formę, jaką chciałbym, aby została na zawsze.
Pewnie można by szybciej, pewnie lepiej, jednak ja do redukcji nie podchodziłem w sposób ortodoksyjny pozbawiając się przyjemności. Trenowałem sam, ucząc się na własnych błędach. Jednak zawsze najważniejsza pozostaje wytrwałość. Nie wolno się poddawać. W tym okresie zaliczyłem dwa tygodnie wczasów all inclusive (na których zresztą ćwiczyłem codziennie), kilka imprez firmowych i rodzinnych, parę wyjazdów z kumplami, gdzie trudno pilnować diety, a jak chciałem z nimi wypić butelkę czy dwie whisky, to piłem. To raczej ma być jednak trwała zmiana sposobu i trybu życia niż jednorazowa redukcja.
162 490 kcal – tyle trzeba było spalić, aby pozbyć się 11 kg tłuszczu i jednocześnie nie stracić ani grama mięśni.
A więc w dniu urodzin pozostaje mi życzyć sobie utrzymania takiej formy przez następne 44 lata!
PS. A najgorzej było pozbyć się nadmiaru skóry z brzucha po redukcji – wmasowałem tam więcej serum na cellulit niż niejedna kobieta po ciąży (i dalej masuję, ha ha!)
Pozdrawiam wszystkich
Rafał Lubera
Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie
ja pierdzielę ,może trochę więcej luzu ..chyba nie musisz nic sobie udowadniać ?
22.08.2019 22:11