Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

(Nie)zapomniane filmy wojenne: „Bitwa o Midway”

Książka, film
|
18.01.2023

Jack Smight w latach 70. XX wieku postanowił przenieść na duży ekran wydarzenia z czerwca 1942 roku, czyli jednej z najważniejszych bitew w historii amerykańskiej wojskowości – bitwy o Midway. Tym sposobem powstał jeden z najlepszych filmów wojennych w historii.

Tagi: film dla faceta po 40.

„Bitwa o Midway” - kadr z filmu
Scena walki z filmu „Bitwa o Midway” | fot. mat. pras.

Amerykanie odegrali kluczową rolę w przebiegu II wojny światowej na Starym Kontynencie, ale nie można zapominać, że wcześniej uwikłani byli w wyniszczającą kampanię na Pacyfiku. Ścierali się tam z dobrze zorganizowanymi wojskami japońskimi. Eskalacja trwającego już od 1937 roku konfliktu nastąpiła w momencie ataku na bazę amerykańskiej floty i lotnictwa Pearl Harbor. Wydarzenie to doczekało się kilku filmowych interpretacji, nie zawsze udanych. Drugim ważnym wydarzeniem – szczególnie z perspektywy Amerykanów – była bitwa o Midway, do której doszło w czerwcu 1942 roku. Odwróciła ona losy wojny i miała kluczowe znaczenie w kontekście dalszych działań na Pacyfiku.

Nietrudno domyślić się zatem, dlaczego w latach 70. XX wieku postanowiono przygotować wysokobudżetową produkcję poświęconą właśnie tym kluczowym dla przebiegu całej wojny kilku dniom. Nie od dziś zresztą wiadomo, że Amerykanie lubią chwalić się swoimi zwycięstwami, a to pod Midway bez wątpienia należało do największych w całej historii wojskowości tego kraju. Reżyser Jack Smight, który pracował na scenariuszu Donalda S. Sanforda, otrzymał w pierwszej połowie lat 70. zadanie przygotowania dramatu wojennego opowiadającego o tych właśnie wydarzeniach. Film zatytułowany „Bitwa o Midway” (ang. „Midway”) zadebiutował 18 czerwca 1976 roku. W Polsce do kin trafił ze sporym opóźnieniem – w maju 1979 roku.

Amerykański plakat „Bitwy o Midway”
Amerykański plakat „Bitwy o Midway” | mat. pras.

Najwyższa klasa

Jak zrobić film o bitwie, której wynik jest dobrze wszystkim znany? To duża sztuka, ale Smightowi to się udało. Bardzo duży nacisk położył na rozbudowane sceny walki, w których wykorzystywał najnowocześniejsze wówczas rozwiązania. Oczywiście nie ma tutaj mowy o żadnych komputerowych efektach specjalnych. Miał do dyspozycji zarówno oryginalne samoloty, jak i ich kopie, które przeznaczone były do zniszczenia. Korzystał z możliwości zmiany perspektywy, a także skalowania. Wyszło to naprawdę dobrze, a to zasługa sporego budżetu, którym dysponowali twórcy „Bitwy o Midway”. Wytwórnia słusznie zauważyła, że w dekadzie ogromnej popularności filmów wojennych, taki tytuł będzie strzałem w dziesiątkę. Okazało się to prawdą – zarobione ponad 43 miliony dolarów w samych Stanach Zjednoczonych, biorąc pod uwagę wartość ówczesnego dolara, może robić wrażenie.

Sporo pieniędzy przeznaczono nie tylko na sceny walki, ale również obsadę. W filmie zagrały prawdziwe gwiazdy – Charlton Heston, Henry Fonda, James Coburn czy Glenn Ford. Trzeba przyznać, że taka obsada to gwarancja sukcesu. Nie umniejszajmy jednak zasług scenarzysty oraz reżysera, którzy wykonali kawał dobrej roboty. Stworzyli rzetelne dzieło, w którym dużo miejsca poświęcili na analizowanie taktyki dowódców zarówno wojsk amerykańskich, jak i japońskich. W mojej ocenie to właśnie sceny z admirałami obu marynarek robią w „Bitwie o Midway” największe wrażenie, ponieważ można niemalże poczuć atmosferę tamtych wydarzeń. Kino wojenne powinno przede wszystkim budzić emocje, a dopiero później zachwycać wizualną stroną – tak jest w przypadku tego kultowego obecnie filmu.

Zresztą wystarczy przypomnieć sobie, co z historią bitwy pod Midway zrobił znakomity przecież Roland Emmerich. Jego „Midway” z 2019 roku nijak ma się jakością i realizacją do tego, co przygotował dysponujący dużo mniejszym potencjałem i możliwościami Smight.

Prawda historyczna

„Bitwa o Midway” trwa dobrze ponad dwie godziny, ale nie ma w tym filmie momentu na nudę. Akcja ciągle idzie do przodu, a jedne sceny wpływają bezpośrednio na kolejne, nadając całej produkcji dużej dynamiki. Oczywiście – od premiery dzieła Smighta minęło dobrze ponad czterdzieści lat, dlatego momentami widać, że był on ograniczony przez technologię i dostępne techniki, ale takie rzeczy jak aktorska jakość i spójny, wciągający scenariusz się nie starzeją. Dla miłośników dobrego kina wojennego „Bitwa o Midway” to od dekad pozycja obowiązkowa.

Na koniec odniosę się do zarzutu, że tytuł jest za przesadnie patriotyczny. Po pierwsze, zrealizowali go Amerykanie, więc trudno oczekiwać, żeby nie świętowali w nim swojego wielkiego zwycięstwa. Po drugie poświęcili naprawdę dużo miejsca na zaprezentowanie drugiej strony konfliktu, pozwalając na zrozumienie, dlaczego bitwa rozstrzygnęła się tak, a nie inaczej. Mimo wszystko uważam, że prawda historyczna została zachowana, a historia z filmu w wielu punktach łączy się z tym, co faktycznie wydarzyło się na Pacyfiku w czerwcu 1942 roku. Nie mówię, że należy z „Bitwy o Midway” uczyć się historii II wojny światowej, bez przesady, ale to solidnie zrealizowane kino wojenne, w którym nie zapomniano o najważniejszym – faktach.

Film „Bitwa o Midway” dostępny jest obecnie w serwisach VOD: iTunes Store, YouTube oraz CDA.pl. Miał swoją premierę na DVD, a także raz na jakiś czas przypominany jest na dostępnych w Polsce stacjach telewizyjnych.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie