Czasami zdarza się, że nasza obecna połowa jest związana dzieckiem lub wspólnymi interesami z byłym partnerem. Ich kontakty są intensywne, a my zastanawiamy się, gdzie jest granica między dobrą relacją, a taką, która budzi w nas zazdrość.
Zbyt bliska relacja z byłym partnerem
Budowanie związków z osobami, które mają dzieci ze swoimi byłymi partnerami, przebiega w nieco inny sposób, niż w sytuacji, kiedy relacja jest budowana przez osoby bezdzietne. Dlaczego? W związek wpisane jest bowiem nie tylko dziecko, ale także byli partnerzy, eksżona lub eksmąż, z którymi utrzymuje się kontakty ze względu na dzielenie opieki nad potomstwem.
Niektóre osoby przyznają, że nie potrafią do końca zrozumieć sytuacji, w której byli partnerzy nadal się przyjaźnią, lub utrzymują – w ich opinii – "zbyt" bliskie relacje między sobą.
- Mój facet ma dwójkę dzieci ze swoją byłą żoną - mówi Karolina. - I generalnie wszystko niby jest ok, ale mnie się wydaje, że ich relacje są za dobre – chodzi o to, że oni się też przyjaźnią . Rozmawiają nie tylko o sprawach dzieci, ale on do niej jeździ, pomaga jej w jakichś sprawach domowych, typu przybicie gwoździa lub powieszenie półki, przywiezienie, odwiezienie. Dla mnie to nie jest normalne.
- Czasami się czuję jak piąte koło u wozu, choć to ja teraz jestem jego partnerką. Ciągle powtarza, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna, ale ona też, bo łączą ich dzieci. Mnie jest przykro, on niby mówi, że postara się ograniczyć trochę kontakt, ale zastanawiam się, czy po prostu ja będę mniej wiedziała, zacznie to przede mną ukrywać – dodaje Karolina.
Dla części osób to faktycznie trudne zadanie, żeby zrozumieć bliską relację z byłym partnerem. Niektórzy utrzymują ją z "eksami", ponieważ zależy im na tym, aby dziecko nie odczuwało dystansu między rodzicami, wychowywało się w przekonaniu, że rodzice są dla siebie mili i uprzejmi.
Czasami zdarzają się sytuacje, że nasza partnerka przyjaźni się ze swoim "eks" nie ze względu na dziecko, ale na wspólną historię, prowadzenie firmy, wydarzenia, w których oboje uczestniczyli. Czasami po prostu zachowują przyjaźń. Niestety dla każdego obecnego partnera istnieje inna granica dotycząca tolerowania takiej zażyłej relacji. I każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest w stanie zaakceptować, a czego nie i dlaczego.
Niedościgniony ideał
- Ciągle mi się wydaje, że rywalizuję z byłym facetem mojej partnerki. Ale zadanie mam bardzo trudne, bo on nie żyje - opowiada Radek. - Zginął w wypadku tuż przed ślubem. Przystojny. Lekarz. Dobry człowiek udzielający się charytatywnie, dusza towarzystwa. W naszym pokoju stoi jego zdjęcie, na którym wygląda jak model.
- Rozumiem, że jest częścią jej historii, ale zastanawiam się, czy jestem w stanie mu dorównać w jej głowie, sercu. Znam swoją wartość, nie muszę się z nikim porównywać, ale boję się, że on tym ideałem zostanie - dodaje Radek.
Sytuacja, w której "rywalizujemy" o miejsce w związku i względy naszej partnerki z jej byłą drugą połową, która nie żyje, jest bardzo trudne. Zazwyczaj dochodzi do sytuacji idealizowania takiej osoby: pamiętamy najczęściej tylko pozytywy, dobre cechy, mile spędzone chwile.
Warto zdawać sobie sprawę, że teraz my jesteśmy przy boku ukochanej i to my ją wspieramy, kochamy, zapewniamy poczucie bezpieczeństwa. Przeszłości się nie zmieni - skupmy się na budowaniu wspólnej przyszłości.
Zdarzają się także takie sytuacje, w których porównujemy się nieustannie do byłych partnerów w różnych obszarach życia – wyglądu, kariery, różnych umiejętności, a nawet towarzyskiej popularności.
- Poprzednia żona mojego obecnego partnera jest nie tylko przepiękna, ale i odnosi ogromne sukcesy zawodowe. Wiem, że łączyła ich wyjątkowa relacja, wiem, że była dla niego bardzo ważna - mówi Kasia. - I niby wiem, że teraz ja jestem ważna, wychowujemy razem nasze dziecko, ale on tak otwarcie mówi czasami o niej, że jestem o nią potwornie zazdrosna. I nawet ją poznałam kiedyś, jakoś tak wyszło. Niestety okazała się także bardzo miła. A ja jestem przeciętna z wyglądu, trochę pulchna, matka z dziećmi w domu. Pracę też mam taką sobie, bo kariera nie była dla mnie ważna. Boję się, że ona jest dla niego jakimś niedoścignionym ideałem, do którego ja nigdy nawet nie zdołam się zbliżyć - dodaje Kasia.
Zazdrość o doświadczenia
Zdarza się także sytuacja, w której możemy być zazdrośni o doświadczenia swoich obecnych partnerów w różnych obszarach życia – wykształceniu, podróżach, różnych umiejętnościach. Najczęściej jednak uwagę skupiamy na doznaniach i doświadczeniach seksualnych, ponieważ wiążą się silnie z intymnością.
- Może to głupio zabrzmi, bo mamy XXI wiek i otwartość w sprawach seksu, ale mnie zamurowało, jak usłyszałem odpowiedź z iloma facetami moja żona spała przede mną... Było ich około pięćdziesięciu! - wspomina Karol. - Ja miałem gdzieś tak dziesięć kobiet i uważałem, że to dużo. Wiem, że spała z kilkoma naszymi znajomymi. Wiem, że lubiła perwersyjny seks. I jak zaczynam sobie wyobrażać, co kto z nią wyprawiał, to jakoś mnie od niej odrzuca.
- W jakieś kompleksy popadam, bo mnie się wydaje, że ona miała facetów, którzy się kochali po kilka razy z rzędu, mieli większego penisa, może i ją lepiej zaspokajali. Nie rywalizuję z jednym „eks”, ale z kilkudziesięcioma - żali się Karol.
Na braku poczucia bezpieczeństwa nie zbuduje się dobrego i trwałego związku. Nie zbuduje się go także na ciągłej obawie, że były partner był od nas atrakcyjniejszy, bardziej zabawny, był lepszym kochankiem, duszą towarzystwa. Może warto wziąć pod uwagę, że nasza druga połowa wybrała nas na obecnych partnerów, jest z nami szczęśliwa, a to znaczy, że chce być z nami, a nie z "eksem".
Przede wszystkim warto także o naszych obawach porozmawiać z partnerką - tak, aby miała szansę wszystko nam wyjaśnić. Można także porozmawiać z osobą postronną, podzielić się obawami z coachem czy terapeutą. Okazuje się, że większość naszych lęków jest zakotwiczona w naszej głowie i czasami niewiele mają one wspólnego z rzeczywistym obrazem relacji między naszą obecną ukochaną, a jej byłym. Może warto zatem się przyjrzeć prawdziwym powodom, dla których tak bardzo się boimy stracić obecną partnerkę, dlaczego jesteśmy zazdrośni o jej "eks" i dlaczego popadamy w kompleksy porównując się do "byłych".
Julita Czernecka
Artykuł ukazał się w serwisie: Sympatia.pl
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie
Kalkulacja i wyrachowanie to mają w genach...
Cała reszta to tylko przykrywka.
Smutne, ale prawdziwe.
22.10.2014 13:54
Najlepiej wszystko wyjasnione zostalo w filmie "Testosteron".My nie kalkulujemy czy nam sie bardziej oplaca zwiazek z taka czy inna kobieta, natomiast kobiety potrafia sie zdecydowac na zwiazek z facetem mimo, ze nie bedzie im dobrze w lozku i to jest przerazajace.
19.07.2014 03:03