Na początek drobne wyjaśnienie, a dokładnie odpowiedź na pytanie, dlaczego badanie dotyczące „elektryków” przeprowadził producent olejów samochodowych. Chyba nie po to, żeby udowodnić, że jest jeszcze dla niego miejsce na rynku, a klienci nie są gotowi na auta zasilane prądem?
Nie do końca o to chodziło, wszak Castrol jest już gotowy na takie pojazdy, bo produkuje także oleje przeznaczone do aut hybrydowych i… elektrycznych. Jak twierdzi, ponad połowa największych producentów pojazdów na świecie używa olejów tej firmy do „fabrycznego zalania” samochodów z napędem elektrycznym.
Świat jeszcze czeka
Badanie, w którym wzięli udział konsumenci, opiekunowie flot i liderzy przemysłu motoryzacyjnego na całym świecie, trwało od grudnia 2019 r. do stycznia 2020 r. Przeprowadzono je w ośmiu państwach: Chinach, Francji, Indiach, Japonii, Niemczech, Norwegii, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Aż 63% ankietowanych wskazało, że choć rozważa zakup takiego samochodu do 2024 r., to w tym momencie znacznie przekracza on ich budżet. Prawie dwie trzecie badanych (61%) wskazuje jednak, że woli „zaczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja z elektromobilnością”. Podobne nastroje mają opiekunowie flot – aż 54% z nich chce zaczekać na ruch konkurencji i zobaczyć, czy przejście na auta elektryczne to dobry pomysł.
Z wyników badań można także odczytać, ile powinien kosztować „zielony” samochód. Po uśrednieniu wyników ze wszystkich ośmiu państw, otrzymamy kwotę 36 tys. dol. (135 tys. zł). Najwięcej za „elektryka” są w stanie zapłacić Japończycy – 43 tys. dol. (161 tys. zł). Brytyjczycy już tylko 30 tys. USD (113 tys. zł). A skoro jesteśmy przy pieniądzach, to 65% ankietowanych uważa, że utrzymanie auta elektrycznego jest droższe niż spalinowego.
Nie można mieć wszystkiego
Gdyby w grę wchodziła tylko cena zakupu, w Polsce mielibyśmy co najmniej 8 „idealnych aut elektrycznych”. Niestety, w parze z nią muszą iść duży zasięg i krótki czas ładowania, a to raczej domena o wiele droższych samochodów zasilanych prądem, takich jak Tesla Model S, Porsche Taycan, Jaguar I-Pace czy Mercedes-Benz EQC.
Zjawisko "range anxiety" to ciągłe spoglądanie na uciekające kilometry zasięgu
Jeśli zaś chodzi o zasięg, to aż 3/5 badanych osób uważa, że to właśnie on jest główną przeszkodą w rozwoju elektromobilności i popularyzowaniu samochodów z tym rodzajem napędu. Przeciętny kierowca chciałby na jednym ładowaniu pokonać 469 km, a to odległość taka jak z Warszawy do Frankfurtu nad Odrą. Na razie żadnemu z producentów nie udało się połączyć tych wymagań w jednym aucie, ale zobaczymy, co przyniosą nam następne lata.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie