Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Wspaniała piątka Machine Head. Najlepsze płyty zespołu Robba Flynna

Muzyka
|
06.07.2023

Istniejący od początku lat 90. XX wieku zespół Machine Head to jeden z czołowych przedstawicieli amerykańskiego metalu. Grupa w swojej twórczości łączy wiele wpływów, chętnie sięgając po elementy typowe dla groove, thrash, a nawet nu metalu. Zespół wydał do tej pory dziesięć płyt, a ja postanowiłem wskazać te najlepsze.

Machine Head – zdjęcie zespołu
Machine Head w drugiej dekadzie XXI wieku | fot. mat. pras.

Przez założony w 1991 roku zespół Machine Head przewinęło się kilkunastu muzyków – stałych członków zespołu, a także koncertowych oraz studyjnych współpracowników. Niekwestionowanym liderem grupy od samego początku pozostaje wokalista i gitarzysta, Robb Flynn. To on decyduje o twórczym kierunku zespołu. Ponieważ jest człowiekiem, który nie obawia się muzycznych eksperymentów, na przestrzeni ostatnich dekad Machine Head tworzyło różne gatunki metalu. Niekiedy lider podążał za modą, innym razem po prostu eksperymentując, szukając nowego sposobu twórczej ekspresji.

Nie można powiedzieć, że wszystkie te próby były udane, ale na pewno trzeba docenić, że zespół nigdy nie szedł na skróty. Ostatecznie Machine Head przygotowało (jak do tej pory) dziesięć albumów studyjnych. Warto wspomnieć, że podczas nagrywania najnowszego – „Of Kingdom and Crown” z 2022 roku – w zespole był już Polak, Wacław „Vogg” Kiełtyka z Decapitated. Od czterech lat jest on pełnoprawnym członkiem dowodzonej przez Flynna formacji.

Na mojej liście najlepszych wydawnictw Amerykanów próżno jednak szukać ich najnowszego longplaya...

5. The Burning Red (1999)

Zespół Machine Head miał już na koncie dwie świetne przyjęte płyty, dlatego postanowił... zrewolucjonizować swoje brzmienie. Do klasycznego groove metalu Flynn postanowił dodać elementy typowe z zyskującego na przełomie wieków na popularności nu metalu. Eksperyment okazał się – przynajmniej w mojej ocenie – udany, a „The Burning Red” to jedna z najoryginalniej brzmiących płyt w dorobku amerykańskiego zespołu. Aż do dzisiaj dużym uznaniem cieszą się takie kompozycje jak „From This Day” oraz „Desire to Fire”. Obojętnie nie wypada przechodzić również obok świetnego coveru kultowej piosenki The Police – „Message in a Bottle”.

4. Through the Ashes of Empires (2003)

Tym razem historia nowsza, czyli Machine Head w XXI wieku. Na płycie „Through the Ashes of Empires” nie obyło się oczywiście bez eksperymentów. Tym razem do groove metalu Robb postanowił dodać nieco klasycznego thrashu i dużo mniej oczywistego metalcore’u. Odwagi to mu nigdy nie brakowało! Dobrze, że w parze z nią szło również doskonałe wyczucie sytuacji i kompozytorski geniusz. Wydawnictwo w mojej ocenie wypadło świetnie – brzmi świeżo i zaskakująco, nawet teraz, dwadzieścia lat później. Często zresztą wracam do utworu „Days Turn Blue to Gray”, a kończy się na tym, że odsłuchuję „Through the Ashes of Empires” w całości.

3. The More Things Change… (1997)

Po udanym debiucie trzy lata później Machine Head poszli za ciosem. Nawet na wczesnym etapie Robb Flynn stawiał na ewolucję, nie chcąc utknąć w pułapce powtarzalności. Tym razem skorzystał z rozwiązań typowych dla speed metalu oraz alternatywy, a wszystko – to oczywiste – podlał groovemetalowym sosem. Okazało się to bardzo dobrym rozwiązaniem, a płyta „The More Things Change…” odegrała kluczową rolę w procesie rozwoju i popularyzacji muzyki Machine Head. Kawałek „Take My Scars” to już metalowa klasyka, do której od lat chętnie wracają fani. Do całej płyty też warto – nie ma słabszych momentów.

2. The Blackening (2007)

Nie ukrywam, że mam duży sentyment do płyty „The Blackening”, czyli szóstego wydawnictwa Machine Head. W XXI wieku brzmienie zespołu ciągle się zmieniało i w mojej ocenie najlepszym okresem był właśnie 2007 rok, gdy światło dzienne ujrzała wspomniana płyta. To typowy dla formacji groove metal w sposób mistrzowski połączony z thrashem spod znaku Slayera. Idealnie wymyślone i jeszcze lepiej wykonane. Robb Flynn przygotował osiem utworów, które dały ponad godzinę materiału. Kompozycje są rozbudowane, żeby nie powiedzieć rozbuchane, ale to w niczym nie przeszkadza – słucha się ich z ogromnym zaangażowaniem, cały czas odkrywając kolejne smaczki.

1. Burn My Eyes (1994)

Jak to często bywa, wszystko zaczyna się od udanego debiutu. Płyta „Burn My Eyes” to bezkompromisowe i surowe brzmienie, ale jednocześnie dowód na to, że Flynn od samego początku wiedział, czego chce. Płytę nagrano w kilka tygodni, nie ma zbyt udanej okładki, ale to nie ma znaczenia – jest agresywna i klimatyczna, stanowi esencję groove metalu. Szybko docenili ją nie tylko fani ciężkich brzmień, ale również dziennikarze, którzy przyznawali „Burn My Eyes” bardzo wysokie oceny.

O Machine Head zrobiło się po wydaniu debiutu głośno, a Flynn doskonale wiedział, co zrobić z tą popularnością. Poszedł za ciosem i dał nam wiele świetnych albumów, ale wszystko zaczęło się właśnie wtedy, w 1994 roku, gdy miłośnicy metalu namiętnie odtwarzali utwory „Old”, „Davidian” czy „A Nation on Fire”. Zresztą – robią to pewnie i dzisiaj.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
07 lipca 2023 o 11:56
Odpowiedz

MH!?
Żadna...
Miałem kiedyś jaką z cd, chyba żadną z tych, razem z jakimś live Slayera?!
To jest jakieś takie irytujące piskliwe granie.
I pustka, zero treści.
Jak np. Ministry z tych czasów.
Tylko ich... okładki są ok.

~PI Grembowicz

07.07.2023 11:56
1