Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Arnold” od Netfliksa – człowiek o trzech twarzach. Recenzja serialu dokumentalnego

Książka, film
|
10.06.2023

W bibliotece Netfliksa pojawił się właśnie trzyodcinkowy serial dokumentalny, który poświęcony został Arnoldowi Schwarzeneggerowi – kulturyście, aktorowi i politykowi. Dla wielu postaci kultowej. Czy z produkcji dowiadujemy się czegoś ciekawego na temat ikony popkultury?

„Arnold” - plakat
Fragment plakatu serialu „Arnold” | mat. pras.

Współpraca Schwarzeneggera i Netfliksa rozkręciła się na dobre. Niedawno na platformie zadebiutował komediowy serial akcji zatytułowany „Fubar”, w którym zagrał główną rolę, a teraz w bibliotece giganta streamingu pojawił się serial dokumentalny poświęcony ikonicznemu aktorowi i politykowi. Za trzyodcinkową produkcję odpowiedzialna jest Lesley Chilcott („Helter Skelter: An American Myth”, „CodeGirl”).

75-letni Arnold Schwarzenegger ma bez wątpienia, o czym opowiadać. Jest nie tylko wziętym aktorem, ale również zdobywającym medale kulturystą oraz politykiem wysokiego szczebla. Z drugiej jednak strony, na jego temat zostało napisane naprawdę dużo i każdy zainteresowany jego życiem oraz karierą na pewno sporo już wie. Żeby więc „Arnold” był faktycznie udanym dokumentem, musi dać nam coś ekstra, coś wyjątkowego. Czy Netfliksowi udało się to osiągnąć?

Plakat promujący serial „Arnold”
Plakat promujący serial „Arnold” | mat. pras.

Ogromny potencjał

Arnold jest dla wielu bohaterem – jego sportowa historia, w której kluczową rolę odegrała ambicja i  samodyscyplina, wciąż motywuje osoby uprawiające kulturystykę; jego kreacje w takich filmach jak „Terminator” czy „Predator” od dekad rozpalają wyobraźnię miłośników kina akcji. Mówimy więc o człowieku, z którym tak naprawdę każdy z nas ma jakieś wspomnienia, najczęściej pozytywne. Sam bardzo cenie sobie role Schwarzeneggera w filmach, które miałem okazję oglądać w młodości.

Twórcy filmu dokumentalnego o ikonicznym aktorze musieli więc zmagać się z ogromną presją, ponieważ ich zadaniem było spełnienie rozbuchanych oczekiwań miłośników talentu 75-latka. Zadanie, mówiąc delikatnie, bardzo trudne. „Arnold” to trzy godzinne odcinki, z których każdy opowiada o innym aspekcie życia Schwarzeneggera – pierwszy zatytułowano „Sportowiec”, drugi „Aktor”, natomiast trzeci „Amerykanin”. Podział wydaje się więc klarowny i oczywisty.

Potencjał drzemiący w życiorysie Arnolda jest ogromny, ale z drugiej strony – ponieważ współpracował przy produkcji tytułu – oczywiste jest, że nie zgodził się na ujawnianie mniej wygodnych szczegółów. Wszystko jest więc wygładzone. To podstawowy problem, który mam z dokumentem, który właśnie zadebiutował. Nie wnosi on zbyt wiele nowego do świadomości osoby, która trochę lepiej poznała życiorys Schwarzeneggera. Dla osób mniej zorientowanych może być ciekawy, choć nie chce mi się wierzyć, że jakoś mocno on na nich wpłynie. Jeśli życie i zawodowa aktywność Arnolda ich do tej pory nie interesowała, trzyodcinkowy serial tego nie zmieni. W tym wypadku więc muszę zadać pytanie – do kogo skierowany jest „Arnold”? Z mojej perspektywy twórcy nie do końca wiedzieli.

Tytuł na pewno docenić należy za realizację, która stoi na najwyższym poziomie. Twórcom udało się zaprosić do współpracy wiele osób z otoczenia Schwarzeneggera – zarówno tych znających go jako sportowca i aktora, jak i polityka. Wypowiedzi przeplatane są materiałami archiwalnymi, niekiedy faktycznie rzadkimi i ciekawymi. Dynamiczna produkcja sprawia, że serial ogląda się dobrze. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadł odcinek o sportowej karierze Schwarzeneggera, bo to okres z jego życia, w którym działo się naprawdę dużo. Oczywiście żadnych rewolucyjnych informacji w nim nie przekazano, ale to było do przewidzenia. Najmniej spodobał mi się natomiast trzeci, który skupiał się na politycznej aktywności Arnolda. Wiadomo nie od dziś, że jako gubernator Kalifornii miał co nieco na sumieniu. Nie zostało oczywiście to w żaden sposób skomentowane. Widać było, że Arnie czuwał na procesem produkcji – wszystko miało być zgodnie z przygotowanym wcześniej scenariuszem.

Zgodnie z planem

Nie twierdzę, że „Arnold” to zły dokument. Zdecydowanie nie, ponieważ dobrze się go ogląda i pewnie dla niektórych będzie źródłem wiedzy na temat aktora i polityka. Przeszkadza mi jednak, że został zbyt grzeczny, nieco nijaki – tak naprawdę to laurka dla 75-lakta, w której praktycznie co chwilę pojawia się ktoś, kto dziękuje mu za to czy za tamto. Dobrze jedynie, że poruszono temat jego nieślubnego syna, a także sprawę jego nieodpowiedniego zachowania względem kobiet. Schwarzenegger przyznał, że nie było to błędem i przeprosił, zaznaczając, że się zmienił. Poza tym – żadnych kontrowersji i niewygodnych pytań.

Serial ma dobre momenty, ma równie gorsze. Mam po prostu wrażenie, że twórcy nie chcieli (a może raczej nie mogli) wykorzystać całego potencjału drzemiącego w historii Arnolda. Ponieważ sam zainteresowany aktywnie uczestniczył w procesie jego tworzenia, nie było miejsca na żadne kontrowersje. Trochę przypomina to recenzowany przeze mnie niedawno film dokumentalny o Robercie Lewandowskim. To po prostu swego rodzaju laurki, pięknie opakowane, ale niestety w wielu miejscach puste pod względem merytorycznym. Każdy, kto z tego czy innego powodu podziwia Schwarzeneggera, tak czy siak powinien sięgnąć po serial „Arnold”. Chociażby po to, żeby posłuchać i zobaczyć swojego idola.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
10 czerwca 2023 o 18:20
Odpowiedz

Tego różowego, czerwonego, zielonego i przezroczystego Netflixa to aż strach oglądać - strach się bać: "polityczna poprawność"(PC) etc.
O tempora! O mores!
Czas umierać!?
Non RIP

~PI Grembowicz

10.06.2023 18:20
1