Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

7 klasycznych filmów, które dziś by nie powstały z powodu poprawności politycznej

Książka, film
|
11.05.2023

Choć w swoich założeniach poprawność polityczna jest czymś słusznym, obecnie funkcjonuje – szczególnie w przypadku produkcji serialowych i telewizyjnych – jej skarykaturyzowana wersja. Poniżej znajdziecie kilka znanych tytułów, które obecnie nie miałyby prawa powstać.

Tagi: film dla faceta po 40.

„Taksówkarz” - kadr z filmu
„Taksówkarz” wciąż budzi skrajne emocje

Wytłumaczenie i zrozumienie zawiłości związanych z poprawnością polityczną wymaga dogłębnej analizy tego zjawiska, które powstało w latach 80. XX wieku. Ogólne założenia – o szacunku i tolerancji w dyskursie publicznym – należy przyjąć jako coś pozytywnego. Sęk w tym, że przez dekady owa poprawność zaczęła przesadnie wpływać również na kulturę i sztukę, co zdaniem wielu nosi nawet znamiona cenzury. Bo twórcy filmów, seriali czy szeroko rozumianej sztuki muszą uważać na wiele aspektów związanych z rasizmem, homofobią, seksizmem i wieloma innymi „izmami”.

Oczywiście – jakieś hamulce, nawet w procesie twórczym, mieć trzeba, ale zdaniem wielu, w obecnych czasach można podpaść i wpaść w niełaskę zdecydowanie zbyt szybko. A to nosi znamiona ograniczania wolności wyrażania siebie poprzez sztukę. Nie powinno jednak dziwić, że obecnie twórcy uważają na to, co piszą, kręcą czy publikują. Sami się ograniczają, bo mają zbyt wiele do stracenia.

Postanowiliśmy wskazać kilka klasycznych i cenionych filmów z lat 60., 70., i 80. XX wieku, które w obecnych czasach prawdopodobnie by nie powstały, a wszystko z powodu wszechobecnej i niestety źle rozumianej poprawności politycznej. Oto one:

Śniadanie u Tiffany'ego / Breakfast at Tiffany's (1961)

W klasycznym filmie z Audrey Hepburn jest jeden wątek poboczny, który prawdopodobnie w tych czasach by nie przeszedł. Chodzi o irytującego sąsiada głównej bohaterki, który został przerysowany do granic możliwości, a który jest japońskiego pochodzenia. Problem jednak w tym, że jego postać wcielił się białoskóry Mickey Rooney. To klasyczny przykład popularnego wówczas w kinie i telewizji whitewashingu, czyli obsadzania białych aktorów w rolach przeznaczonych dla aktorów innych ras lub mniejszości etnicznych. Obecnie obserwujemy trend przeciwny – obsadzanie typowo białych postaci aktorami innych ras (przykładowo w serialu „Anna Boleyn” Netfliksa w rolę królowej Anglii wcieliła się czarnoskóra Jodie Turner-Smith).

Goldfinger (1964)

James Bond znany jest z tego, że... lubi płeć przeciwną. W klasycznej odsłonie przygód agenta 007 pojawiło się jednak znacznie więcej wątków związanych z uprzedmiotawianiem kobiet i szeroko rozumianym seksizmem. Choć w latach 60. na nikim to specjalnie wrażenia nie zrobiło, obecnie trudno sobie wyobrazić, żeby Daniel Craig w „Nie czas umierać” sypał seksistowskimi żarcikami jak z rękawa, podrywając bez większego wysiłku kolejną niespecjalnie lotną dziewczynę, która akurat przewinęła mu się przed nosem. W tym miejscu mogłoby znaleźć się kilka filmów z początku serii o Jamesie Bondzie.

Płonące siodła / Blazing Saddles (1974)

Po latach sam Mel Brooks, twórca klasycznych komediowych parodii, przyznał, że jego dzieła nie miałyby obecnie racji bytu. To prawda, a wydaje się, że szczyt osiągnął on właśnie w „Płonących siodłach”, gdzie nie oszczędził praktycznie nikogo – czarnoskórych, Indian, Niemców, gejów, chrześcijan, Metodystów. Niepoprawne żarty i gagi pojawiały się praktycznie na każdym kroku, a słowo „czarnuch” – kierowane głównie w stosunku do głównego bohatera filmu – padało co kilka minut. Oczywiście Brooks wyśmiewał w ten sposób hipokryzję i kołtuństwo amerykańskiego społeczeństwa, ale wydaje się, że współcześni obrońcy poprawności politycznej by tego tłumaczenia nie zaakceptowali.

Taksówkarz / Taxi Driver (1976)

Kultowe i jedno z najważniejszych dzieł Martina Scorsese również znalazło się na naszej liście. „Taksówkarz” to film brutalny, mroczny i przeznaczony dla dorosłych. Jedną z głównych ról odgrywa w nim 12-letnia wówczas Jodie Foster. Zatrudnianie dzieci do filmów nie jest oczywiście niczym złym. Problemy pojawiają się jednak, gdy dziewczynka w tym wieku ma wcielić się w postać prostytutki. Gdy film pojawił się w kinach, niespecjalnie ktokolwiek zwracał na to uwagę, ale obecnie trudno sobie wyobrazić, żeby reżyser pokusił się o podobny krok. Sama Jodie Foster przyznała zresztą po latach, że nie czuła się dobrze na planie filmu.

Żywot Briana / Life of Brian (1979)

Żartowanie z Jezusa Chrystusa i biblijnych przekazów? Tworzenie obrazoburczej komedii dziejącej się w Judei w początkach naszej ery? Panowie z Monty Pythona mieli dużo odwagi, że zdecydowali się na nagranie takiego filmu. Warto wspomnieć, że w pewnym momencie sami się opamiętali, gdyż w początkowych założeniach fabuła nie miała skupiać się na Brianie, a po prostu na Jezusie. Mimo wszystko w latach 70. spadła na nich fala krytyki ze strony Kościoła, a film w niektórych krajach nie był dystrybuowany, ale zasadniczo wszystko rozeszło się po kościach, a „Żywot Briana” uznawany jest obecnie za dzieło kultowe. Czy obecnie stworzenie podobnego filmu byłoby możliwe? Bez szans!

Czy leci z nami pilot? / Airplane! (1980)

Podobna sytuacja jak z „Płonącymi siodłami”. Abrahms i bracia Zuckerowie znani są z tego, że nie ma dla nich świętości, a gatunek komediowy wykorzystują do tego, żeby wyśmiać wszystko i wszystkich. W „Czy leci z nami pilot?” obrywa się mniejszościom religijnym i seksualnym, a także czarnoskórym. Żarty są wulgarne i stereotypowe. Zabieg miał oczywiście na celu pokazać, jak funkcjonuje współczesne twórcom społeczeństwo, ale wiadomo, jakby to było obecnie odebrane. W latach 80. film zyskał jednak duże uznanie, a przez miłośników komedii uznawany jest obecnie za ikoniczny.

Rasowy stypendysta / Soul Man (1986)

Lekka komedyjka, której celem było pokazanie, że w czasach ery Reagana czarnoskórzy obywatele byli w niektórych przypadkach uprzywilejowani. Dlatego główny bohater postanawia, aby dostać się na Harvard, przedawkować tabletki na opalanie i zostać... Afroamerykaninem. Dzięki temu dostanie stypendium i będzie studiował wymarzony kierunek. Wydaje się, że wpisuje się to w ramy szeroko rozumianej komedii, ale chyba nie wszyscy – zwłaszcza obecnie – zrozumieliby, co twórcy mieli na myśli. Warto wspomnieć, że polski tytuł filmu również nie jest najbardziej trafionym pomysłem...

Zaprezentowane powyżej treści wcale nie są czymś, co musi nam się podobać. Twórcy komediowi zresztą specjalnie umieścili je w swoich filmach, żeby stanowiły formę wyśmiania stereotypów. To podobna sytuacja jak z krytykowanym niedawno serialem „Hotel Zacisze” stworzonym przez Johna Cleese’a. Chodzi bardziej o to, żeby twórcy mogli bez obaw wyrażać się poprzez sztukę, nie przejmując się tym, jakie konsekwencje – wywołane przez źle rozumianą poprawność polityczną – będzie miało opublikowanie tego czy innego dzieła. Taka autocenzura zaprzecza ideałom, które powinny przyświecać wszystkim artystom.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
13 października 2023 o 17:49
Odpowiedz

Tak. Zgadza się.
Jest jeszcze:
"religijna/etyczna/teologiczna/moralna poprawność" R/E/T/M C;
"filozoficzna poprawność" PhC...

~Paweł Kopeć

13.10.2023 17:49
PI Grembowicz
28 września 2023 o 18:04
Odpowiedz

Właśnie.
Więcej tego, setki, tysiące filmów, książek, płyt...

~PI Grembowicz

28.09.2023 18:04
1