Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Dlaczego Polska przegrała z Włochami w finale? Ambicja to za mało [ANALIZA]

Hobby
|
12.09.2022

Polacy marzyli, żeby przejść do historii i zdobyć trzecie mistrzostwo świata z rzędu. Na ich drodze stanęli jednak dobrze dysponowani Włosi, którzy wykorzystali wszystkie słabe strony kadry Nikoli Grbicia. Nie należy jednak tego traktować jak porażki – wicemistrzostwo świata to wciąż wielkie osiągnięcie.

Tagi: sport dla faceta po 40.

Polska-Włochy
Polacy w meczu z Włochami | fot. YouTube

Przed każdym wielkim turniejem siatkarskim Polska wymieniana jest wśród faworytów. Podobnie było przed tegorocznymi mistrzostwami świata, ale – oceniając trzeźwo – równie dobrze mogliśmy odpaść w ćwierćfinale. Polska kadra zmaga się z wieloma problemami, a także jest w trakcie zmiany pokoleniowej, dlatego ewentualne niepowodzenie byłoby w pełni uzasadnione.

Mamy kłopot z doborem rozgrywającego, a z powodu kontuzji na imprezie nie mógł zagrać jeden z najlepszych atakujących na świecie, Wilfredo Leon. Jednocześnie selekcjoner polskiej kadry, Nikola Grbić, od stycznia nie miał zbyt wiele czasu, żeby wdrożyć swój system gry. Polska kadra w tym roku grała dobrze, na swoim poziomie, ale zdarzały jej się również słabsze mecze. A na takie, jeśli liczyła na sukces, nie mogła sobie pozwolić w czasie mistrzowskiego turnieju. Po naszej stronie były jednak ściany, ponieważ turniej rozegrano w Polsce i Słowenii, a także wierni i jak zawsze w pełni oddani kibice.

Trudna droga, mocna drużyna

Przez Grupę „C”, w której rywalizowaliśmy z Bułgarią, Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi, przeszliśmy jak burza. Zwycięstwo z Amerykanami, z którymi zwykle gra nam się trudno, było najlepszym dowodem na to, że sztab szkoleniowy wykonał dobrą robotę. Na imprezę przyjechali faktycznie najlepsi z najlepszych, którymi na ten moment dysponował Grbić. Jednocześnie selekcjoner zrobił wszystko, żeby zamaskować słabsze strony naszej kadry. Zagrało to znakomicie.

Mecz z Tunezją w Gliwicach w 1/8 finału, który odbył się 4 września, był formalnością. Dla afrykańskiego kraju sam awans był ogromnym sukcesem, a mało doświadczeni siatkarze nie poradzili sobie z presją i dobrą formą Biało-Czerwonych. Wszyscy jednak wiedzieli, że prawdziwy sprawdzian przyjdzie później – cztery dni później również w Gliwicach ponownie zmierzyliśmy się z USA. Już tak łatwo, jak w grupie (wówczas wygraliśmy 3:1) nie było. Amerykanie byli świetnie przygotowani taktycznie. Polacy jednak wspięli się na wyżyny i po pięciosetowym thrillerze odprawili przeciwników za Ocean. Byliśmy w grze o medale, ale apetyty rosną w miarę jedzenia – wszyscy wierzyliśmy, że Polacy są w stanie ograć Brazylię. Już nie tak mocną, jak te kilkanaście, a nawet kilka lat temu. No ale wciąż szalenie niebezpieczną.

Katowicki Spodek, szczęśliwy dla polskich siatkarzy, również 10 września okazał się areną zwycięstwa. Ponownie wyszarpanego w pięciosetowym pojedynku, w którym wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Polscy siatkarze wspierani przez kilkunastotysięczny tłum ponownie udowodnili, że nawet w osłabionym składzie są zespołem groźnym. Grbić kombinował, rotował i zmieniał, a zawodnicy gryźli parkiet. Brazylijczycy zostali odesłani do finału pocieszenia, a my – w tym właściwym – już 11 września mieliśmy zmierzyć się z Włochami. Obecnymi mistrzami Europy, a także pogromcami Francuzów (8 września, ćwierćfinał). Z zespołem, w którym młode pokolenie udowodniło, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.

Niech wygra lepszy...

Bukmacherzy uznali, że zdecydowanym faworytem pojedynku z Włochami są Polacy. Dobra forma, własna hala i wsparcie kibiców, a także drużyna z większym doświadczeniem. To pomogło, ale tylko w pierwszym secie, gdy po świetnej końcówce podopieczni Grbicia objęli prowadzenie. Drugi set rozpoczął się dobrze, a w pewnym momencie pojawiło się kilkupunktowe prowadzenie. Czyżby Włosi nie wytrzymali mentalnie? Okazało się jednak, że problem leżał po drugiej stronie siatki. Polscy zawodnicy zaczęli mieć coraz większe problemy ze skończeniem ataku, a blok praktycznie nie funkcjonował. Drugi set, choć była duża szansa na jego wygranie, został przez Biało-Czerwonych przegrany.

Kolejne dwa sety stały pod znakiem dominacji Włochów, którzy rozkręcali się z akcji na akcję, osiągając coraz większy luz w grze. Polakom natomiast nie szło praktycznie w żadnym aspekcie. Procentowa skuteczność ataku była bardzo niska, kiepsko wyglądała dobra do tej pory zagrywka. Grbić zmieniał Kurka na Kaczmarka i odwrotnie. Niewiele to dawało. Wydaje się, że w meczu z Włochami wyszedł problem z rozegraniem – ani Janusz, ani wprowadzany za niego Łomacz nie byli w stanie dobrze rozprowadzać piłek. Na ich usprawiedliwienie dodać należy, że przyjęcie również nam nie wychodziło. Włosi zdominowali spotkanie i pewnie, a także w pełni zasłużenie wygrali 3:1. Młode pokolenie ich zawodników ma niesamowity potencjał! Nasi natomiast byli wyraźnie zmęczeni dwoma poprzednimi, wyczerpującymi spotkaniami.

Medal, który należy docenić

Choć zarówno kibice, jak i zawodnicy po ostatniej piłce byli załamani, nie można zapominać o jednym – Polacy są wicemistrzami świata. Ten srebrny medal wymagał od nich ogromnego poświęcenia i wysiłku w niesprzyjających z wielu powodów okolicznościach. Dla wielu polskich siatkarzy to życiowy sukces, a także drogowskaz w rozwoju dalszej kariery. Trzeba ten medal docenić, ponieważ jest najlepszym dowodem na to, że nadal jesteśmy ścisłą światową czołówką i reprezentacją, z którą każdy musi się liczyć.

Mistrzostwa Świata 2022 przyniosły nam wiele pozytywów. Grbić udowodnił, że jest selekcjonerem, na którego warto było postawić, a niektórzy młodzi zawodnicy dowiedli, że będą stanowili o sile kadry w najbliższych latach. Oczywiście szkoda tego finału, ale bądźmy szczerzy – Włosi wygrali zasłużenie. A my możemy cieszyć się ze srebra, czyli kolejnego w XXI wieku wielkiego sukcesu naszych siatkarzy.

Będzie dobrze!

Z taką kadrą jest szansa na kolejne. W 2023 roku odbędą się Mistrzostwa Europy organizowane wspólnie przez Włochy, Bułgarię, Ukrainę i Macedonię Północną. 2024 jest natomiast rokiem olimpijskim. Złoty medal na IO? To od lat marzenie, które może w końcu zostać zrealizowane. Kadra Grbicia udowodniła, że ma charakter i potencjał do osiągania wielkich rzeczy.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie