Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Zmodyfikowana przyszłość – czy powstaną ludzie GMO?

Wolne myśli
|
15.11.2022

Człowiek właściwie od zawsze dążył do doskonałości. Chcemy być silniejsi, zdrowsi, mądrzejsi, bardziej atrakcyjni. Dotychczas wszystko to osiągaliśmy ciężką pracą - coraz lepszą, powszechnie dostępną edukacją, zdrowym stylem życia, wieloletnią pracą nad samym sobą. Okazuje się, że istnieje też droga na skróty - wszystko to, czego tak bardzo chcemy, mogą nam dać – dzięki zdobyczom najnowszych technologii – modyfikacje genetyczne. Czy czeka nas cywilizacyjny wyścig o to, który kraj lepiej zmodyfikuje genetycznie swoją populację?

Tagi: science fiction , nowoczesne technologie

Dziecko GMO geniusz
Genetyczne modyfikacje mogą zwiększyć ludzkie możliwości intelektualne

Wyzwania przyszłości mogą nas przytłoczyć

Choć dziś sprawa na pierwszy rzut oka wygląda dość abstrakcyjnie, wkrótce możemy mieć całkiem poważny i zupełnie namacalny problem cywilizacyjny. O ile większość krajów zachodnich jest obecnie zgodna co do tego, że eksperymenty genetyczne na ludziach – jeśli wykraczają poza poszukiwania leków na szereg niszczących – to zło, a sama eugenika zdobyła sobie na przestrzeni dekad (bardzo zasłużenie zresztą) wyjątkowo złą sławę, to są jednak regiony świata, gdzie nasze idealistyczne widzenie rzeczywistości nie jest podzielane. Takim regionem sa choćby Chiny, w których jakiś już czas temu pewien "szalony" naukowiec dokonał, w porozumieniu z przyszłymi rodzicami, poważnych zmian genetycznych w kodzie genetycznym ich nadchodzącego bliźniaczego potomstwa.

Pierwotnie podano, że modyfikacja miała jedynie polegać na drobnej ingerencji w gen CCR5, co zaowocować miało pojawieniem się u bliźniąt naturalnej odporności na wnikanie do ciała wirusa HIV (rodzice są seropozytywni), jednak następne doniesienia wskazują wyraźnie, iż właściwy cel był zupełnie inny. Od początku chodziło bowiem o wzmocnienie możliwości intelektualnych tej dwójki dzieci.

Modyfikacje genetyczne jak broń na wojnie

I tu dochodzimy do sedna problemu. Jak jako społeczeństwo powinniśmy się zachować, gdy takie "modyfikacje" genetyczne zaczną być stosowane na szeroką skalę? Do niedawna jako potencjalnie największe przyszłe zagrożenie dla człowieka (prócz zmian klimatycznych) uważano niekontrolowany rozwój sztucznej inteligencji. Powstało na jej temat wiele publikacji i analiz, niektóre przeniknęły nawet do kultury masowej, choćby cała seria filmów o Terminatorze pokazująca, do czego zdolny będzie niekontrolowany wzrost potęgi SI i jak nieobciążona moralnością ani wyrzutami sumienia sztuczna inteligencja łatwo może sięgnąć po władzę nad swoimi ludzkimi twórcami. Elon Musk, miliarder i wizjoner, mówił nawet niedawno, że, by dotrzymać kroku sztucznej inteligencji, sami będziemy zmuszeni do korzystania z wielu udogodnień, jakie oferuje dziś nauka i technika, takich na przykład jak łączenie mózgu z komputerem, czyli cyborgizacji.

Brać udział w tym wyścigu?

Czy rzeczywiście jesteśmy na to skazani? Wyobraźmy sobie sytuację, w której gdzieś, w jakimś regionie Ziemi, znikną formalne i nieformalne zakazy dotyczące genetycznych modyfikacji ludzkiego genomu i w efekcie będą tam w stanie wyhodować nowy gatunek człowieka o ponadprzeciętnych zdolnościach intelektualnych, bardzo wysokim IQ, niezwykłej sile fizycznej itp. Czy pozostaniemy bierni i oddamy pole żądnym "przestrzeni życiowej" przedstawicielom owego nowego gatunku?

Będziemy mieli w zasadzie dwa wyjścia – nie podjąć wyzwania i nie uczestniczyć w takim wyścigu genetycznych zbrojeń, a tym samym zacząć w końcu jako cywilizacja odstawać intelektualnie od tych, którzy się na wielką, społeczną skalę sztucznie modyfikują, albo podjąć tę niechcianą rękawicę. Choć dziś – przynajmniej dla mnie – brzmi to trochę jak spełnienie złego snu człowieka z najbardziej mrocznych, cyberpunkowych filmów SF, to w trudnych realiach świata w połowie XXI wieku może już po prostu nie być żadnych innych możliwości. Jest jeszcze co prawda trzecia droga – ogólnoświatowy zakaz modyfikacji genetycznych u człowieka. Problem jednak polega na tym, że już dziś mamy za dużo osób i instytucji, które taką blokadę będą chciały złamać, potrafiłyby to zrobić i mają na to pieniądze.

W efekcie możemy być skazani na którąś z form "samowzmocnienia", czy to to genetycznego, czy technologicznego i choć dziś wydaje się to nam zbyt daleko idącą ingerencją w naturę, możemy zwyczajnie nie znaleźć innego wyjścia, by sprostać wyśrubowanym wyzwaniom przyszłości, narzuconym nam przez tych, którzy żadnych rozterek etycznych nie mają.

Nieprzewidywalne konsekwencje

Choć na pierwszy rzut oka korzyści, jakie mogłyby wypływać z takiej nowoczesnej, pozytywnej "eugeniki" wydają się bardzo duże – w końcu możliwości człowieka można by zwiększać prawie w nieskończoność, a na pewno łatwiej zmodyfikować genom całej społeczności, niż zachęcić wszystkich jej członków do dużo trudniejszego i intensywnego pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności tradycyjnymi metodami edukacyjnymi czy męczącym treningiem fizycznym.

Warto jednak pamiętać, że geny to nie wszystko. Nie da się tylko za pomocą zmian w strukturze genetycznej z kogoś ograniczonego zrobić geniusza. Wzmocnienie genetyczne otworzy pewne furtki, spowoduje, że część populacji zacznie np. lepiej przyswajać wiedzę szkolną, osiągać lepsze wyniki w nauce, logiczniej rozumować, ale nie obejmie to wszystkich i nie zawsze. Nie ma bowiem czegoś takiego jak "gen intelektu". Są różne geny, które pozwolą na poprawę działania poszczególnych funkcji organizmu i które mogłyby być modyfikowane w najprzeróżniejszych kombinacjach, ale nie ma możliwości całościowej zmiany za jednym zamachem.

Powstaje też od razu pytanie, jak uregulować dostęp do procedur umożliwiających wszystkie te zmiany. Czy będzie to dostępne dla każdego i finansowane z ubezpieczenia, a może tylko wybranych, specjalnie zakwalifikowanych osób. Jak będą traktowani ludzie, którzy nie zgodzą się na poddanie "usprawniającym" procedurom? Powstaną oparte na zdolnościach genetycznych kasty ludzi? A może wobec szczupłości publicznego dostępu do takich procedur pojawi się genetyczne podziemie wraz ze wszystkim, co tego typu zjawiskom zazwyczaj towarzyszy - czarny rynek zabiegów, działalność przestępcza wokół, niska jakość "usług".

Nowa eugenika to także – a może nawet przede wszystkim – konsekwencje etyczne. Zerwanie z dotychczasowym, wciąż silnym społecznie przekonaniem, że człowiek nie powinien uzurpować sobie praw do wyręczania natury. Czym innym jest bowiem szukanie leków na nieuleczalne choroby, a czym innym zaspokajanie własnego ego i ciekawości.

Choć do zastosowania genetyki w celu wyraźnego rozszerzenia możliwości organizmu ludzkiego – w tym do zwiększenia jego możliwości intelektualnych na dużą skalę – jest jeszcze bardzo daleka droga, a pojawiające się coraz częściej informacje o jednostkowych eksperymentach nadal traktowane są bardziej jako ciekawostki niż faktyczne zagrożenie, to warto mieć świadomość, że tego typu doniesień będzie stopniowo przybywać. Może być tak, że o ile my sami nie będziemy jeszcze musieli rozważać zastosowania podobnych procedur względem siebie, to na przykład w przypadku naszych dzieci będzie to już niezbędne. Przyszłe pokolenia mogą stanąć przed alternatywą modyfikacji albo słabszych wyników w szkole, mniejszych szans na rynku pracy, ograniczenia możliwości wyboru ścieżki kariery itp. Choć taka przyszłość mi się nie podoba i nie kojarzy z niczym dobrym, to może się okazać nieunikniona...

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie