Za kwotę, którą zostawiamy jednorazowo u mechanika, można diagnozować usterki w samochodzie do upadłego. Pod warunkiem, że chodzi o znienawidzoną przez wielu kierowców, zapalającą się na żółto kontrolkę „check engine” – jeśli ktoś ich nie rozróżnia, to ta ikonka, która przypomina maszynkę do mięsa. Nieskomplikowany i tani w zakupie tester diagnostyczny może przydać się także do innych rzeczy. Sam w sobie jednak nie wystarczy.
Gniazdo OBD2 to podstawa
Aby móc podłączyć interfejs do samochodu konieczne jest znormalizowane (tj. uwspólnione dla wszystkich producentów i modeli), 16-pinowe gniazdo OBD2. Jest ono montowane seryjnie w każdym nowym samochodzie przeznaczonym na europejski rynek. Polskie prawo nakłada obowiązkowy montaż tego gniazda w autach benzynowych produkowanych od 2002 r. i „ropniakach” wytwarzanych po 2004 r.
Prawdopodobieństwo, że znajdziesz takie gniazdo w swoim aucie jest więc duże. Tylko gdzie? Najczęściej producenci umieszczają je pod deską rozdzielczą, po lewej stronie nóg kierowcy. Czasami trzeba zdjąć plastikową przykrywkę montowaną na wcisk. W starszych samochodach wejście diagnostyczne może znajdować się za popielniczką na konsoli środkowej.
Jeśli nie wiesz, gdzie w twoim aucie znajduje się gniazdo OBD2, zajrzyj do instrukcji obsługi pojazdu
Bluetooth w standardzie
Większość tanich modułów obsługuje połączenie bezprzewodowe w technologii Bluetooth, dzięki któremu zebrane przez interfejs informacje możemy z łatwością zweryfikować w aplikacji na telefonie czy programie komputerowym. Przed zakupem urządzenia warto sprawdzić, czy jest kompatybilne z posiadanym sprzętem, zdarza się bowiem, że część z nich nie współpracuje z apple’owskim systemem iOS lub robi to z wyraźną niechęcią.
Software do obróbki danych z komputera w samochodzie dzieli się na darmowy i płatny – jeśli komuś zależy na dostępie do szerszej palety informacji lub wykorzystaniu w pełni potencjału interfejsu, musi liczyć się z dodatkowym wydatkiem na zaawansowane oprogramowanie. Na szczęście niedużym, bo aplikacje takie jak inCarDoc PRO czy Torque PRO to koszt rzędu 15 zł. Najtańsze moduły kosztują z kolei mniej niż 20 zł, więc to wciąż mniejszy koszt od diagnozy w serwisie, a zakupiony zestaw w razie potrzeby będzie można wykorzystać ponownie.
Jakie możliwości ma interfejs diagnostyczny?
Najczęściej moduł wpinany do gniazda OBD2 wykorzystywany jest do odczytywania kodu błędów z komputera sterującego pracą silnika. Dzięki nim wiadomo, co prawdopodobnie trzeba wymienić, by pozbyć się usterki, a razem z nią kontrolki „check engine”. Taki błąd można też po prostu… skasować. Tylko po co, jeśli za chwilę wyskoczy znowu?
Oprócz tego interfejsy umożliwiają odczytanie zapisanej w momencie wystąpienia błędu stopklatki zawierającej dane z czujników. Ale nie tylko, bo parametry silnika i osprzętu można monitorować także w czasie rzeczywistym. Pomiary mogą dotyczyć prędkości obrotowej, przyspieszenia, mocy, ciśnienia w układzie wtryskowym czy dolotowym, a w zależności od modelu nawet temperatury filtra DPF czy działania sond lambda.
Interfejs diagnostyczny – czy warto?
Warto, nawet jeśli nie zamierzamy naprawiać samochodu samemu. Takie urządzenie przydaje się nie tylko do diagnozowania usterek, ale też po prostu kontroli pracy silnika i jego osprzętu. Co więcej, dzięki znormalizowanemu gniazdu OBD2 tym samym sprzętem można zweryfikować stan interesujących nas aut używanych niezależnie od ich marki. Z pewnością największą frajdę z tego urządzenia będą mieli amatorzy mechaniki samochodowej. Dla tych, którzy nie chcą łączyć się przez Bluetooth, pozostaje skaner diagnostyczny z wbudowanym wyświetlaczem, ale to większy wydatek od kosztu diagnozy w warsztacie.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie