Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Dzisiejszy czterdziestolatek – czym różnimy się od pokolenia naszych rodziców, gdy byli w tym wieku?

Podsumuj 40
|
20.10.2023

Każde następujące po sobie pokolenie, kształtowane wpływem panujących warunków bytowych i przemian społeczno-ustrojowych, siłą rzeczy różni się od siebie. Dzisiejsza młodzież jest zupełnie inna od tej młodzieży, jaką my byliśmy, ale też współcześni czterdziestolatkowie znacząco różnią się od pokolenia swoich rodziców, kiedy ci byli w ich wieku. Na czym polegają te różnice, jak duży mają wpływ na jakość i poziom życia? Czy jesteśmy w stanie ocenić zmiany, które zaszły, jako idące we właściwym kierunku?

czterdziestolatek kiedyś i dziś
Różnimy się od naszych rodziców nie tylko wyglądem. (fot. kadr z filmu "Czterdziestolatek", depositphotos)

Choć dla obecnych czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków miniona epoka schyłku PRL i okresu transformacji może wydawać się czymś bardzo odległym, to jednak większość z nas przynajmniej mgliście pamięta ówczesną otaczającą nas rzeczywistość, na którą patrzyliśmy oczami dzieci, czyli prawdopodobnie niewiele z niej rozumiejąc. Potem przyszło dorastanie, kiedy już coraz bardziej świadomie, ale i krytycznie, obserwowaliśmy, co dzieje się dookoła, w tym swoich rodziców.

Od tamtego czasu świat wokół nas stał się zupełnie inny. Jedni twierdzą, że lepszy, pełen niedostępnych i nieznanych poprzedniemu pokoleniu możliwości, inni patrzą na ten miniony okres z nostalgią. Oczywiście jak zawsze – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, fakty są jednak stałe.

Odmienna mentalność

Rodzice dzisiejszych czterdziestolatków narzucali sobie mnóstwo sztucznych ograniczeń. Kobiecie nie wypadało pić piwa albo samej wchodzić do restauracji, mężczyźni nie podejmowali się stereotypowo kobiecych zajęć, a wszyscy razem rezygnowali z wielu rzeczy wyłącznie dlatego, że powszechnie obowiązująca retoryka nakazywała myślenie: „w tym wieku już nie przystoi”. Zachowując się inaczej, człowiek narażał się na śmieszność, a co najmniej na znaczące spojrzenia i komentarze.

Dzisiejsi czterdziesto- czy pięćdziesięciolatkowie mniej dbają o to, co wypada, bardziej kierując się tym, czego sami chcą, bo im po prostu służy. Jeśli tylko okoliczności na to pozwalają, metryka nie jest właściwie żadną przeszkodą. Zupełnie nowe studia albo zmiana zawodu na bardziej rozwojowy, szukanie nowych pasji czy nawet próba porwania się na coś, co z boku może wydawać się mało rozsądne – nikt już chyba nie myśli w ten sposób, że na cokolwiek jest za późno.

Pozbywając się sztucznych barier, staliśmy się znacznie bardziej spontaniczni, dając sobie przestrzeń na dobre, ciekawe życie. Jeśli tylko mamy możliwości, to z nich po prostu korzystamy stwierdzając, że życie jest zbyt krótkie, żeby się w nim dusić. Przecież nawet wyglądamy zupełnie inaczej, chętniej odejmując sobie lat niż ich dodając. W końcu kto powiedział, że trampki zarezerwowane są dla nastolatków albo tatuaż w pewnym wieku staje się niestosowny?

Życie społeczne

To, co na pewno różni dzisiejszych czterdziestolatków od ich rodziców, to codzienne społeczne relacje. Kiedyś ludzie byli znacznie bardziej towarzyscy, otwarci, wzajemnie sobie życzliwi. Być może była to pozostałość po ich dzieciństwie, w końcu wielodzietne rodziny były czymś powszechnym, a podświadomość podpowiadała, że trzymając się razem będzie po prostu łatwiej. Życie w tamtym okresie toczyło się wolniej, może spokojniej, ale pełne było nijakości i beznadziei, za to człowiek sam w sobie stanowił znacznie większą wartość. Ludzie wspierali się, żyjąc ze sobą, a nie obok, pielęgnując rodzinne i tzw. dobrosąsiedzkie kontakty. Wydaje się przy tym, że spotykali się również po to, by wzajemnie wypełniać sobie wolny czas, najczęściej zresztą z braku innej alternatywy. 

Domówka w PRL
Poprzednie pokolenie czterdziestolatków chętnie się odwiedzało, ważne wydarzenia celebrowało się w domach (fot. NAC/Domena publiczna)

Dziś żyjemy znacznie szybciej, dlatego też mamy mniej przestrzeni na zawieranie i podtrzymywanie towarzyskich znajomości. W zamian coraz więcej interakcji przenosi się do sieci, gdzie relacje nawiązujemy i utrzymujemy przy pomocy komunikatorów. Kontakty międzyludzkie stały się przez to bardziej powierzchowne. Coraz mniej widzi się prawdziwych przyjaźni, za to coraz częściej zauważamy, że kiedy pojawia się jakiś problem, to zostajemy z nim sami.  

Część z nas izoluje się bardzo świadomie, potrzebując wyciszenia po stresującym dniu, ale w tym samym czasie duża grupa ludzi bardzo cierpi, nie potrafiąc przebić się przez mur społecznej obojętności, odczuwając dotkliwą samotność i pustkę. Wystarczy wspomnieć, że nawet mijając się na klatce schodowej, często uświadamiamy sobie, że zupełnie nie znamy tych ludzi, którzy od kilku lat są naszymi sąsiadami. Kiedyś byłoby nie do pomyślenia.  

Kariera zawodowa

Ścieżka zawodowa wybierana przez naszych rodziców bardzo często dyktowana była sytuacją ekonomiczną rodziny, jak również dostępnością szkół, których w porównaniu ze stanem obecnym było relatywnie niewiele. Skutkowało to nie tylko szybkim kończeniem edukacji, ale też dosyć przypadkowo dokonywanymi wyborami. Często pojawiały się naciski, aby w miarę możliwości jak najszybciej zdobyć jakikolwiek zawód, zacząć zarabiać i wcześnie się usamodzielnić, odciążając w ten sposób domowy budżet.

Studia wyższe były dla wybranych i zdolnych, za to dyplom z tytułem magistra albo inżyniera miał należną mu wartość. Tamtą epokę charakteryzowało przywiązanie do stanowiska i zakładu pracy. Wcale nie tak rzadko zdarzało się, że ktoś, komu udało się „zahaczyć” o tak zwaną ciepłą posadkę, doczekał na niej emerytury. 

Dziś trzeba być znacznie bardziej elastycznym i operatywnym. Coraz częściej pierwotnie wybrana ścieżka kariery okazuje się nie być docelową i to nie tylko dlatego, że radykalna zmiana zawodu staje się koniecznością wynikającą z potrzeb rynku pracy, ale też nie trzymamy się już tak kurczowo raz wybranej drogi, jeśli okazuje się, że nie przynosi pożądanej satysfakcji i profitów. W końcu dojrzeliśmy do tego, że praca stanowi bardzo ważną część naszego życia i nie ma sensu przez wiele lat tkwić w miejscu, które nas unieszczęśliwia.

Równolegle od pracowników zaczęto wymagać szeregu dodatkowych kwalifikacji, co siłą rzeczy, jeśli chce się mieć stabilną pozycję zawodową, wymaga stałego dokształcania się oraz poszerzania kompetencji. Co więcej, o ile niegdyś źle patrzono na częste zmiany pracodawców, to dziś stało się to niemal symbolem naszych czasów, bowiem stwierdzając, że gdzieś nie jesteśmy w stanie już nic więcej osiągnąć, próbujemy swoich sił w zupełnie innym miejscu.   

Związki i małżeństwo

Rodzice dzisiejszych czterdziestolatków relatywnie wcześnie poddawani byli społecznej presji zawierania małżeństw, a jeśli w związku pojawiła się ciąża, wydawało się niemal oczywiste, że dziecko powinno urodzić się w pełnej rodzinie. Ślub tuż po przekroczeniu drugiej dekady życia był zjawiskiem powszechnym, przy czym w przypadku kobiet ten moment następował jeszcze wcześniej. Co więcej, jeśli ktoś decydował się na związek partnerski, czyli wspólne zamieszkanie bez wcześniejszego założenia obrączek na palce, najczęściej narażał się na nieprzyjemności i rodzinne konflikty.

Ponadto piętnowano rozwody, zaś sami rozwodnicy traktowani byli jak osoby drugiej kategorii. Zdrada była nie mniej powszechnym zjawiskiem, jak obecnie, ale – tu ponownie – lęk przed społecznym ostracyzmem zdradzanym małżonkom kazał wybaczać i naprawiać, co zostało zepsute. I choć nie ulega wątpliwości, że trwałość małżeństwa jest dużą wartością, to jednak z powodu nacisków i w obawie przed opinią otoczenia, ludzie całymi latami tkwili w nieszczęśliwych związkach.  

Dzisiejszy czterdziestolatek nie ma wbitego przekonania, że cokolwiek się zdarzy, stan małżeński należy za wszelką cenę próbować utrzymać. Mamy przy tym znacząco większą świadomość swoich osobistych oczekiwań, dlatego nie tkwimy w niszczących relacjach, dając sobie szansę na szczęśliwsze życie, jeśli dojdziemy do wniosku, że z obecnym partnerem nie udało się tego osiągnąć i nie widzimy perspektyw na zmianę zaistniałej sytuacji.

Śluby w PRL
Nasi rodzice i ich rówieśnicy zwykle bardzo wcześnie wchodzili w związki małżeńskie. (fot. NAC/Domena publiczna)

Równocześnie nie opieramy się na przeświadczeniu, że życie w pojedynkę jest czymś, co stanowi powód do stawiania się niżej w społecznej hierarchii. Jeśli ktoś żyje sam, nie musi to jeszcze oznaczać związkowej porażki, bo często kryją się za tym świadomie podejmowane wybory. Oczywiście każdy zdrowy człowiek odczuwa potrzebę bliskości i seksu, dlatego stara się je na różne sposoby zaspokoić, niekoniecznie wiążąc się z kimś na stałe, ale o ile nikogo się w ten sposób nie krzywdzi, to luźne relacje przestały być czymś społecznie gorszącym.

Co więcej, żyjąc szybko i na pierwszym miejscu stawiając karierę zawodową, nie zawsze zostaje nam przestrzeń na trwały związek, który przecież wymaga zaangażowania czasu i uwagi. Z tego samego powodu znacząco przesunęła się granica wieku, kiedy decydujemy się zakładać rodziny. Dziś, w przeciwieństwie do naszych rodziców, podchodzimy do tego tematu znacznie bardziej odpowiedzialnie i dopóki nie osiągniemy stabilnej pozycji zawodowej i nie stworzymy materialnego zaplecza, znacznie rzadziej decydujemy się na tak poważny krok. Niestety późne zakładanie rodziny ma również swoje negatywne konsekwencje, między innymi z powodu dodatkowo pojawiających się trudności ze spłodzeniem potomstwa.

I choć można stwierdzić, że w wielu aspektach dzisiejsze podejście do relacji damsko-męskich jest zdrowe, to niestety widoczna jest też druga, znacznie ciemniejsza, strona medalu – związki w założeniu traktuje się lżej, co niestety przekłada się na niepokojąco dużą liczbę rozwodów.

Warto przy okazji podkreślić, że nastąpiło duże przyzwolenie na wspólne mieszkanie bez konieczności składania poważnych deklaracji i wiązania się węzłem małżeńskim. Coraz częściej każde z partnerów żyje na własny rachunek, posiadając oddzielne dochody i własne konta, ale prowadząc wspólne gospodarstwo domowe. Nawet rozdzielność majątkowa, niegdyś traktowana jak brak wzajemnego zaufania, staje się coraz powszechniej stosowaną praktyką.     

Rodzina

Pokolenie rodziców obecnych czterdziestolatków w zdecydowanej większości preferowało patriarchalny model rodziny, co wynikało z naleciałości poprzednich pokoleń, ale też ówczesnego, powszechnie obowiązującego szablonu, w którym najczęściej to mąż i ojciec był osobą zarabiającą na byt domowników, a matka zajmowała się domem, wychowywaniem dzieci i pielęgnowaniem domowego ogniska.

Dzisiejsi czterdziestolatkowie zdecydowanie częściej preferują model partnerski, w którym oboje pracują i zarabiają, dokładając środki do domowego budżetu. Nie ma też sztywnego podziału codziennych obowiązków na ściśle kobiece i męskie. Partnerzy relatywnie często solidarnie się nimi dzielą, oczywiście w zakresie możliwym do realizacji, bo pewnych ograniczeń przecież nie przeskoczymy.

Co więcej, ojcowie czynnie uczestniczą w opiece i wychowaniu dzieci, choć jeszcze nie tak dawno ich rola była mocno ograniczona, czasem wręcz marginalna. Biorąc przy tym pod uwagę, że wyraźnie przesunął się wiek, w którym zakładamy rodziny, to czterdziestoletni ojciec na wywiadówce w przedszkolu też nie budzi dziś żadnego zaskoczenia.

Dojrzały ojciec
Późne rodzicielstwo dziś nie jest niczym wyjątkowym, a ojcowie chętnie opiekują się i wychowuja dzieci. (fot. depositphotos)

Swoboda wyboru miejsca do życia

Dzisiejszy czterdziestolatek – w przeciwieństwie do swoich rodziców, dla których granice były zamknięte – jeśli tylko pozwalają mu na to finanse i inne zobowiązania, to właściwie bez przeszkód może podróżować, odwiedzając kolejne, nawet najbardziej odległe zakątki świata. Ma też swobodę wyboru, gdzie chce żyć i pracować, jeśli tylko zdecyduje, że jego dom powinien stanąć gdzieś indziej. Naszym rodzicom odgórnie narzucono mnóstwo ograniczeń, w tym swobodę przemieszczania się, dziś natomiast głównym, i właściwie jedynym, jesteśmy my sami.

Co więcej, naprawdę dużo osób realnie korzysta z tej możliwości, wybierając do życia inne państwa, w których mogą znaleźć pracę i żyć na takich samych zasadach, jak ich obywatele. Można oczywiście wyjechać tylko czasowo, chcąc sprawdzić, czy gdzieś indziej trawa istotnie jest bardziej zielona. Tę swobodę ułatwia nie tylko obecna sytuacja geopolityczna, w tym fakt, że jesteśmy obywatelami Unii Europejskiej, ale także powszechna znajomość języków obcych, która niegdyś znacząco utrudniała poruszanie się po świecie.  

Standard i poziom życia

Nasi rodzice mieli niemal „po równo”, dzięki czemu społeczne dysproporcje były mniej widoczne. Z drugiej strony mieli też mniej możliwości, dlatego sami sobie nie narzucali presji, żeby mieć więcej, żyć szybciej, osiągać coraz to wyższy poziom komfortu. To wszystko wynikało z braku dostępności do dóbr, ale też ogólnie przyjętego, narzucanego przez PRL modelu życia, który w efekcie braku świadomości, że można inaczej, pozwalał im cieszyć się tym, co mają, nawet jeśli dziś powiedzielibyśmy, że często mieli naprawdę niewiele.

Wokół panowała szarość i bylejakość, brak było perspektyw na zmianę, a mimo to ludzie wydawali się zupełnie nieźle odnajdywać w otaczającej ich rzeczywistości, a nawet być w niej całkiem szczęśliwi. Za to po ustrojowej transformacji, kiedy pojawiły się zupełnie nowe możliwości, ale też nastąpiło zachłyśnięcie bogatym, konsumpcyjnym Zachodem, wiele osób nie potrafiło przestawić się na nowe realia i się w nich sprawnie odnaleźć. 

Kolejka przed sklepem
Nasi rodzice mieli niewiele, a to co mieli zdobywali z trudem. Dlatego też doceniali to, co mają. (fot. NAC/Domena publiczna)

Obecny czterdziestolatek wrósł w tę rzeczywistość zupełnie naturalnie, dorastając w całkiem innych warunkach. Niestety nie chcąc odstawać od narzucającej standardy większości, a tym bardziej znaleźć się na społecznym marginesie, czuje na plecach nieustanny oddech konkurencji i najbliższego otoczenia. Ludzie wzajemnie się nakręcają, często tracąc z oczu inne wartości. Wokół widoczny jest wszechobecny konsumpcjonizm, ciągła rywalizacja i potrzeba zamiany jednych dóbr materialnych na coraz to kolejne – najnowszy model smartfona, modny samochód, egzotyczne wakacje, mieszkanie, które robi wrażenie.

W pogoni za tym, by mieć, wiele osób zaczyna się zatracać, nierzadko rekompensując sobie w ten sposób inne braki, jak choćby deficyt wartościowych relacji międzyludzkich. A przecież można żyć w luksusie, potrafiąc cieszyć się życiem, ale można też dla tego luksusu emocjonalnie się wyniszczyć. I odwrotnie – zupełnie przeciętny status materialny może być wystarczający, aby czuć się spełnionym i po prostu szczęśliwym człowiekiem. Wydaje się, że trzeba po prostu potrafić właściwie ustawić sobie priorytety i znaleźć w tym wszystkim odpowiedni balans, a przy tym w równie odpowiednim momencie umieć powiedzieć sobie „stop”

Odporność psychiczna

Równocześnie w całym tym pędzie za dobrobytem coraz bardziej widoczne jest wyniszczające obciążenie psychiczne. Nasi rodzice, otoczeni innymi ludźmi, ale i zahartowani dzieciństwem, wydawali się lepiej radzić sobie z problemami. Ich myślenie było może prostsze, a potrzeby mniejsze, ale to właśnie te czynniki sprawiały, że całkiem nieźle radzili sobie z życiem, potrafiąc je udźwignąć.

Dziś mamy większe oczekiwania, ale mniejsze wsparcie. Żyjemy w pędzie, każdego dnia narażani na stres i ogromną liczbę docierających do nas różnego rodzaju bodźców. Z pokolenia obecnych czterdziestolatków można wyodrębnić dwie najbardziej zauważalne na zasadzie kontrastu grupy: osoby, które dzięki zdobywanym możliwościom żyją pełnią życia, sięgając po coraz to więcej, jak również takie, które nie potrafią się w tej dżungli odnaleźć i po prostu sobie nie radzą – pracujące za niskie pensje, obciążone kredytami, niebędące w stanie samodzielnie się utrzymać.  

Co ciekawe, u obu tych grup obserwuje się coraz wyraźniejszą tendencję do pojawiania się stanów lękowych, depresji, a nawet podejmowania prób samobójczych, coraz więcej osób zmuszonych jest podejmować terapię. U przedstawicieli pierwszej grupy jest to jednak efektem narzucania sobie wysokich standardów i presji bycia ciągle na fali, co przekłada się na permanentny stres, brak czasu na efektywny odpoczynek i lęk przed porażką. U osób z drugiej wynika z uświadamiania sobie istniejących dysproporcji, co z kolei wywołuje poczucie bycia gorszym, brak wiary we własną sprawczość i lęk przed przyszłością.

Samoświadomość

Współczesny czterdziestolatek jest siebie znacznie bardziej świadomy niż jego rodzice, kiedy byli na tym samym etapie życia, a nawet na każdym etapie. Poprzednie pokolenie może tego nie rozumieć, twierdząc, że za bardzo wszystko komplikujemy, ale dbałość o siebie, swoje ciało, psychikę i samorozwój – to znak naszych czasów.

Coraz lepiej rozumiemy własne emocje, mechanizmy, jakie rządzą relacjami międzyludzkimi, coraz chętniej korzystamy z wszelkiego rodzaju wsparcia, także z pomocy specjalistów – psychologów, psychoterapeutów, seksuologów, trenerów personalnych i wielu innych. Widać wyraźny wzrost zainteresowania szeroko pojętym mentalem, co niegdyś niemal nie istniało. Uczymy się coraz to nowych rzeczy, rozwijamy kolejne umiejętności, szkolimy nie tylko zawodowo, ale też pracując nad rozwojem osobistym.

Nasi rodzice żyli zupełnie inaczej, znacznie spokojniej i bez tego pędu do samodoskonalenia się. Z jednej strony wpływał na to brak docierającej do nich, budującej świadomość wiedzy, że mamy naprawdę duży wpływ na to, jak wygląda nasze życie i jak dużo możemy zrobić, pracując nad samoświadomością. Z drugiej zwyczajnie brakowało im odpowiedniego zaplecza, czyli wszelkiego typu dostępnych informacji, opracowań, szkoleń, czym dzisiaj dysponujemy w niemal nieograniczonym zakresie. Po cichu sobie jednak myślę, że ­– paradoksalnie – życie w takiej błogiej niewiedzy w wielu sytuacjach może być po prostu mniej stresujące.

Styl życia

Wystarczy uważnie się rozejrzeć, by zauważyć, że ruch i aktywność fizyczna stały się nieodzownym elementem naszej codzienności. Wielu z nas biega, jeździ na rowerze, siłownie i różnego typu kluby sportowe cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Z zasady prowadzimy bardziej higieniczny tryb życia, a przy tym dużo więcej od naszych rodziców uwagi poświęcamy pielęgnacji i szeroko pojętemu zdrowiu. Czterdziestoletni dziś mężczyźni są atrakcyjni i zadbani, czego niestety nie można było powiedzieć o naszych czterdziestoletnich ojcach, którzy dochodząc do pewnego etapu, bardzo często po prostu sobie odpuszczali. 

aktywność fizyczna
Nasze pokolejnie dużo chętniej dba o swoją formę. (fot. depositphotos)

Co ważne, staliśmy się znacznie bardziej świadomi znaczenia i wpływu na jakość naszego życia diety, którą stosujemy, dlatego znacznie większą uwagę zwracamy na to, co znajduje się na naszych talerzach oraz co pijemy. Niestety ma na to wpływ nie tylko większa wiedza na temat racjonalnego żywienia, ale też zalew rynku towarami o dużej szkodliwości – wysoko przetworzonymi, genetycznie modyfikowanymi, z zawartością ogromnej ilości szkodliwych substancji. Chcąc ich unikać, musimy dokonywać przemyślanych wyborów.

Tu możemy z zazdrością spojrzeć na minione czasy, kiedy osiedlowe warzywniaki i sklepy spożywcze oferowały całkiem niezłej jakości żywność, która dziś zapewne byłaby opatrzona etykietką „eko” i znacznie droższa od jej pozbawionych chemii odpowiedników.     

W każdym razie nie ulega wątpliwości, że coraz wyraźniej dostrzegamy ścisły związek pomiędzy tym, w jaki sposób żyjemy i jak o siebie dbamy, a długością i jakością tego życia. Oczywiście nie bez znaczenia jest też postęp medycyny, która daje możliwości, jakie niegdyś były zupełnie nieosiągalne, ale to już jest temat na zupełnie inny artykuł. 

- - - - - - - - - - - - -

Czterdzieści lat kiedyś i dziś oznacza znacząco inny etap życia. Podczas gdy nasi rodzice często mieli już osiągniętą stabilizację, ale i stagnację, wielu z nas dopiero zaczyna żyć jego pełnią – zakładać rodziny, zmieniać zawód, otwierać własne biznesy czy po prostu korzystać z dostępnych możliwości. Nie boimy się wyzwań, nowych doświadczeń, poszukujemy, dotykamy, chcemy sięgać po więcej. Z drugiej strony, zachłyśnięci pędem do dobrobytu, za który nierzadko trzeba ostatecznie zapłacić bardzo wysoką cenę, coraz częściej zaczynamy zauważać, że jest to niestety droga donikąd.  

Olga Smoter

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
20 października 2023 o 13:39
Odpowiedz

Uwaga! Jednak mylące mogą być tutaj /powyższe/ fotki - fryz, wdzianka, klisza, kolory/brak, make up plus kontext, nastawienie odbiorcy, nasza wcześniejsza wiedza etc. Bo np. wystarczyłoby je zamienić i wtedy..?!

~PI Grembowicz

20.10.2023 13:39
Dr. Pavl Kopetzky
20 października 2023 o 12:55
Odpowiedz

Ps. Wszystko to geny i... "czym skorupka za młodu nasiąknie..." plus traumy /wojenne i nie tylko/.
A z męskiego punktu widzenia?!

~Dr. Pavl Kopetzky

20.10.2023 12:55
1