Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Death – „Scream Bloody Gore”

Muzyka
|
22.05.2023

W maju 1987 roku ukazał się debiutancki album zespołu Death. Dowodzona przez Chucka Schuldinera formacja uznawana jest za współtwórcę i prekursora muzyki deathmetalowej. Choć sam lider po latach przyznał, że nie jest szczególnie dumny ze „Scream Bloody Gore”, wydawnictwo ma obecnie status kultowego.

„Scream Bloody Gore” – okładka płyty Death
Okładkę „Scream Bloody Gore” przygotował Edward Repka | mat. pras.

Urodzony w nowojorskim Long Island, a mieszkający na Florydzie Chuck Schuldiner już jako nastolatek wiedział, że chce zostać muzykiem metalowym. Fascynował się twórczością takich zespołów jak Judas Priest, Kiss, Iron Maiden czy King Diamond, ale prawdziwego twórczego objawienia doznał, gdy zapoznał się z twórczością grupy Venom. Szybko zrozumiał, że jego przeznaczeniem jest ekstremalny metal. Co jednak ciekawe, a należał do osób bardzo rozgarniętych, miał plan awaryjny – gdyby nie poszło mu z muzyką, chciał zostać... kucharzem lub weterynarzem.

Na początku lat 80. XX wieku grał na gitarze, naśladując swoich idoli, a także z wielką pasją zajmował się wymianą nagrań z muzyką metalową. Potrafił godzinami naklejać znaczki, żeby wysłać kolejne nagrania do swoich rozsianych po całym kraju znajomych. Najpierw cudze, a następnie swoje. Chuck sformował bowiem metalowy zespół o nazwie Mantas (to ksywa Jeffreya Dunna z Venom), z którym udało mu się nagrać kilka demówek. Współpracował między innymi z Rickiem Rozzem i Kamem Lee. Po jakimś czasie, podobno pod wpływem filmu „Martwe zło”, wraz ze swoimi kolegami postanowili zmienić nazwę swojej formacji. Postawili na Death.

Narodziny legendy

Schuldiner tworzył pod nowym szyldem. Ciągle jednak nie był zadowolony ze swoich współpracowników, którym jego zdaniem brakowało nie tylko pasji, ale i umiejętności. Potrafił polecieć do San Francisco, żeby zobaczyć na żywo muzyków, którzy w jego ocenie mieli potencjał. Choć cała ta sytuacja go frustrowała, nie odpuścił – zmieniając współpracowników, nagrywał kolejne dema. Niektóre w swoim przydomowym garażu, inne w studiu („Reign of Terror” w 1984 roku oraz „Mutilation” w 1986 roku). To ostatnie powstało przy udziale perkusisty Chrisa Reiferta i okazało się dla Chucka kluczowe. Zostało bowiem dostrzeżone przez przedstawicieli niewielkiego wydawnictwa Combat Records. Tego samego, które współpracowało między innymi z Megadeth. Szefowie byli na tyle zaciekawieni twórczością Death, że zdecydowali się podpisać kontrakt z nastoletnimi wówczas Schuldinerem i Reifertem.

Zabukowano im American Recording Studios w Orlando, co okazało się nie najlepszą decyzją. Osoby zajmujące się jego obsługą nie miały pojęcia o tym, jak nagrywać muzykę metalową. Sesja przyniosła kilka wstępnych wersji utworów, które nie zadowalały ani członków Death, ani przedstawicieli Combat. Ci drudzy, wciąż wierząc w swoich nowych podopiecznych, zaprosili ich do The Music Grinder w Los Angeles, a do współpracy zakontraktowali Randy’ego Burnsa – producenta, który miał doświadczenie w nagrywaniu ekstremalnych odmian metalu. Płyta powstała szybko i bez większych komplikacji. Młodzieńcy z Death chwalili sobie sposób pracy Burnsa. Byli zdeterminowani i przygotowani do nagrań, ponieważ wszystkie utwory grali wcześniej na żywo, a także przy okazji publikacji płyty demo.

Spełnione marzenie – kontrakt płytowy

Tym sposobem w Los Angeles powstało dziesięć utworów, które złożyły się na album „Scream Bloody Gore”. Warto wiedzieć, że w tytule Schuldiner postanowił nawiązać do Tipper Gore, żony późniejszego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, która była współzałożycielką PMRC, organizacji stojącej między innymi za wprowadzeniem naklejek z ograniczeniem wiekowym, które zaczęto przyklejać na płytach wykonawców hip-hopowych i metalowych. Gore była więc wrogiem numer jeden wśród pewnej grupy twórców, a Schuldiner postanowił ją w taki nieoczywisty sposób zaatakować.

Jeśli natomiast chodzi o warstwę tekstową, to na „Scream Bloody Gore” nie było niespodzianek, a tytuł płyty doskonale oddaje to, o czym jest. Chuck śpiewał o zombiakach, apokalipsie i śmierci. Teksty utworów były proste, niekiedy infantylne. Dało się wyczuć, że napisał je kilkunastoletni chłopak, który fascynował się podobnymi tematami. Po latach Schuldiner, którego znakiem rozpoznawczym od początku było stawianie na rozwój, przyznał, iż nie jest dumny z tego, co napisał na potrzeby „Scream Bloody Gore”. W maju 1987 roku, gdy album ujrzał światło dzienne, był to jednak powiew świeżości. Muzyka była agresywna i dynamiczna, na wielu płaszczyznach nowatorska. W światku ekstremalnego metalu szybko zrobiło się głośno o Death, a do świadomości odbiorców natychmiast przebiły się takie utwory jak „Evil Dead”, „Zombie Ritual”, „Infernal Death” czy „Mutilation”.

Początek rewolucji

Rewolucja stała się faktem, a muzyka deathmetalowa – bo tak zaczęto ją nazywać pod koniec lat 80. XX wieku – zaczynała cieszyć się coraz większym uznaniem. Debiutancki album Death natomiast, zważywszy na okoliczności, okazał się również sukcesem komercyjnym – płyta pojawiła się w dolnych rejonach listy Billboardu, a także rozeszła się w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy.

Oczywiście w porównaniu z najpopularniejszymi wykonawcami z tego okresu to niewiele, ale zważywszy na fakt, że to płyta nagrana przez nieopierzonych młokosów pod okiem niewielkiej wytwórni – można mówić o sukcesie. Zresztą Combat Records byli podobnego zdania, szybko decydując się na przedłużenie kontraktu. Chuck Schuldiner już kilka miesięcy później był gotowy do nagrania drugiej płyty Death. Musiał jednak szukać nowych współpracowników, ponieważ Reifert nie zdecydował się pozostać w zespole.

Okoliczności powstania płyty „Leprosy” to jednak historia na zupełnie inną opowieść...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie