Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Black Sabbath – „13”

Muzyka
|
08.05.2023

Niespełna dekadę temu światło dzienne ujrzał ostatni studyjny album zespołu Black Sabbath. Przy jego tworzeniu swoje siły ponownie połączyli Ozzy Osbourne, Tony Iommi oraz Geezer Butler. W studiu zabrakło niestety Billa Warda. Wydawnictwo spotkało się z bardzo pozytywnym przyjęciem miłośników muzyki metalowej.

Okładka płyty „13”
Okładka płyty „13” przygotowana przez Nicka Darta i Neila Bowena | mat. pras.

Historia Black Sabbath jest długa i pokręcona. Na czele zespołu od samego początku, czyli 1968 roku, stał Tony Iommi. Gitarzysta przetrwał ze swoim projektem wszystko, łącznie z odejściem oryginalnego wokalisty – Ozzy’ego Osbourne’a. Zastępowali go, zwykle udanie, Ronnie James Dio, Tony Martin czy nawet Ian Gillan z Deep Purple. Na początku drugiej dekady XXI wieku miłośników zespołu zelektryzowała wiadomość o reaktywacji Black Sabbath w oryginalnym składzie. Muzycy – Osbourne, Iommi, Butler i Ward – mieli wejść do studia, żeby zarejestrować jeszcze jeden, ostatni w swojej karierze album.

Niedługo później okazało się, że wytwórni i muzykom nie udało się do końca dogadać. Bill Ward nie podpisał kontraktu i nie zdecydował się na dołączenie do swoich kolegów. Później na jaw wyszły informacje, z których wynikało, że poszło o to, co zwykle – pieniądze. Ward miał podobno dostać znacznie mniej, niż chociażby Osbourne, którego interesów pilnowała brutalnie skuteczna Sharon, prywatnie jego żona. Powrót legendarnego Black Sabbath nie był zatem tak spektakularny, jak mógłby być, ale nadal pojawienie się w studiu wspomnianej trójki mogło robić wrażenie. Szczególnie że do współpracy zaproszono legendarnego producenta, Ricka Rubina. Rolę perkusisty studyjnego miał pełnić Brad Wilk (Ausioslave, Rage Against the Machine).

W (nie)doskonałym świecie

Na początku 2012 roku ogłoszono, że w związku ze stanem zdrowia Iommiego (zdiagnozowano u niego chłoniaka), zespół pracował będzie w domu gitarzysty w Anglii, a nie jak początkowo planowano, w Los Angeles. Kolejne miesiące muzycy poświęcili na pisanie premierowego materiału, ale sam proces przebiegał raczej powoli, bez większej presji. W czerwcu tego samego roku Ozzy zdradził, że napisali teksty do piętnastu utworów, które powstały w związku z nowym albumem Black Sabbath. Wszyscy członkowie ponownie spotkali się w studiu w sierpniu 2012 roku.

Prace trwały do początku 2013 roku. Wtedy też zespół poinformował, że album ujrzy światło dzienne 7 czerwca i że będzie zatytułowany „13”. Z tytułem wiązało się zresztą sporo kontrowersji, ponieważ muzycy odnosili się do tej nazwy bez większego przekonania, a Geezer Butler powiedział nawet, że możliwe, iż do czasu premiery tytuł ten zostanie zmieniony.

Ostatecznie jednak nie został, na co nalegała wytwórnia Vertigo. Czemu akurat „13”? Teorii jest kilka. Jedna z nich sugeruje, że to po prostu nawiązanie do roku, w którym ukazał się album. Co jednak ciekawe, w popremierowych wywiadach Ozzy zdradził, że tytuł miał nawiązywać do liczby utworów, które znajdą się na podstawowej wersji płyty. W tym jednak problem, że na tę trafiło zaledwie osiem kawałków, a kolejne cztery wydane zostały jako bonusy. Wytwórni to jednak nie przeszkadzało, a album zatytułowany został ostatecznie „13”.

Utrzymany jest heavymetalowych klimatach, typowych dla twórczości Black Sabbath z początkowego okresu. Charakterystyczny wokal Ozzy’ego dopełniają wolne, monumentalne solówki w wykonaniu Iommiego. Album brzmi ciężko i nie jest przesadnie dynamiczny. Słychać nawiązania do pierwszych albumów zespołu, jakże kluczowych dla rozwoju muzyki metalowej. Słowa napisał Geezer Butler (Ozzy jedynie do bonusowego „Methademic”), natomiast jako kompozytorów muzyki wymienia się wszystkich trzech członków Blach Sabbath. Wiemy jednak, że lwią część materiału napisał Tony Iommi.

Warto wspomnieć również o współpracy zespołu z Rickiem Rubinem. Po kilku latach członkowie Black Sabbath przyznali w wywiadach, że ta nie układała się najlepiej. Najbardziej dosadny był Iommi, który na pytanie redaktora „Spin” o to, czego nauczył się w czasie sesji do płyty „13” od słynnego producenta, odparł:

Nauczyłem się leżeć na kanapie z mikrofonem w dłoni i mówić „następny”. On pracuje w nieoczywisty sposób. Chciał odnaleźć oryginalne brzmienie Sabbathów, wnosząc do studia dziesiątki starych wzmacniaczy (...) Powiedziałem mu: „To, że są stare, nie znaczy, że są dobre. Są po prostu stare”. Wypróbowaliśmy je wszystkie i żaden mi się nie podobał.

W podobnym tonie wypowiadał się Butler, co oznaczać może, że atmosfera w studiu nie była najlepsza. Zbyt dużo indywidualności w jednym miejscu to często przepis na katastrofę. Do tej na szczęście nie doszło, a płyta „13” wydana została 7 czerwca 2013 roku. Promowały ją dwa wydane przedpremierowo single – „God is Dead?” (19 kwietnia) oraz „End of the Beginning” (15 maja).

Gratka dla fanów

Premiera nowego albumu w (niemalże) oryginalnym składzie była wielkim wydarzeniem na scenie metalowej. Album „13” cieszył się ogromnym zainteresowaniem, co przełożyło się na 1. miejsce na amerykańskiej liście Billboard 200. Ostatecznie płyta pokryła się platyną nie tylko w USA, ale również Niemczech, Kanadzie, Brazylii i Polsce (ZPAV odnotował sprzedaż przekraczającą 20 tysięcy egzemplarzy). Recenzje ostatniego albumu Black Sabbath były pozytywne, ale nie hurraoptymistyczne. Z jednej strony „Metal Hammer” przyznał płycie ocenę 9/10, natomiast z drugiej – „The Guardian” zaledwie 3/5. Wśród dziennikarzy muzycznych brakowało jednomyślności, ale wytwórnia i sam zespół mogli być zadowoleni.

Również dlatego, że zapowiedziana w ramach promocji „13” trasa koncertowa okazała się sprzedażowym hitem. Black Sabbath dotarł również do Polski – zespół zagrał 11 czerwca 2014 roku w wypełnionej po brzegi łódzkiej Atlas Arenie (później jeszcze, w 2016 roku, zagrali w Krakowie). Oczywiście nie jest tak, że wszyscy przyszli zobaczyć Sabbathów z nadzieją na to, że odegrają swój najnowszy album w całości. Większość miała nadzieję, że Ozzy, Iommi i Butler sięgną również po swoje nieśmiertelne klasyki z lat 70. Tak też uczynili, co spotkało się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Trasa okazała się sukcesem, natomiast płyta „13” solidnym średniakiem w dyskografii legendy z Birmingham.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie