Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: AC/DC – „Let There Be Rock”

Muzyka
|
20.11.2023

Choć zespół AC/DC wydał później popularniejsze płyty, to właśnie „Let There Be Rock” z 1977 roku uznawane jest za album, który zmienił historię zespołu i muzyki rockowej. Wydawnictwo okazało się krokiem milowym do wielkiej międzynarodowej kariery legendarnych Australijczyków.

Okładka „Let There Be Rock”
„Let There Be Rock” – okładka płyty | aut. Richard Ford

Jakiś czas temu przygotowałem zestawienie najlepszych płyt w dorobku AC/DC. Album „Let There Be Rock” na liście się znalazł, ale nie na jednej z czołowych lokat. Bo trzeba Australijczykom oddać, że już po wydaniu wspomnianego krążka rozwinęli się w sposób niesamowity, dając nam takie kultowe obecnie płyty jak „Highway to Hell” czy „Back in Black”. Nie zmienia to jednak faktu, że bohater niniejszego tekstu nie tylko zasługuje na uwagę, ale również wyróżnienie – okazał się bowiem ważny zarówno dla AC/DC, jak i całej muzyki hardrockowej.

„Let There Be Rock” jest czwartym longplayem w dorobku Australijczyków, natomiast trzecim wydanym nakładem międzynarodowym. Płyta ukazała się w 1977 roku i szybko została doceniona przez krytyków i miłośników rocka. Nie powinno to dziwić – jest to wydawnictwo na wielu płaszczyznach wyjątkowe i przebojowe.

AC/DC – wszystko zostaje w rodzinie

Płyta „Let There Be Rock” to esencja surowego, bezkompromisowego brzmienia, które AC/DC wypracowywało sobie przez lata. Znana jest przede wszystkim z tytułowego utworu, który stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całej dyskografii zespołu. Album zawierał także inne klasyki, takie jak „Whole Lotta Rosie” czy „Problem Child”. Charakteryzujący się ostro brzmiącymi gitarami i energetycznymi solówkami album stał się jednym z kamieni milowych hard rocka.

Wszystkie osiem kompozycji napisali Angus Young, Malcolm Young i Bon Scott. W znajdującym się w Sydney Albert Studios byli z nimi również basista Mark Evans oraz perkusista Phill Rudd. Pracowali pod czujnym okiem dwóch producentów – Harry’ego Vandy i George’a Younga (brata Malcolma i Angusa).

W tamtym czasie w studiu nagraniowym nie spędzano zbyt dużo czasu i podobnie było w przypadku przygotowywania materiału na „Let There Be Rock”. Sesje trwały od stycznia do lutego 1977 roku. Wynikało to oczywiście z ograniczeń budżetowych – nie zapominajmy, że w tamtym okresie AC/DC nie cieszyło się tak dużą sławą, jak chociażby 10 lat później. Dodatkowo zespół miał niemalże wszystko przećwiczone podczas prób i występów scenicznych, dlatego samo zarejestrowanie trwającego nieco ponad 40 minut materiału nie wymagało dużo czasu.

Co ciekawe, wcale nie można powiedzieć, że „Let There Be Rock” brzmiało wyraźnie inaczej lub tym bardziej lepiej od poprzednich płyt, chociażby bardzo udanego „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”. Zespół po prostu zaczął rozumieć, jak podchodzić do nagrywania nowych utworów, a także jak sprawić, żeby miały one znamiona rockowych przebojów. Chwytliwe riffy oraz wpadające w ucho melodie okazały się kluczem do sukcesu.

Zresztą Australijczycy nigdy nie komplikowali swojej muzyki – wychodzi z założenia, że „im prościej, tym lepiej”. Choć wielu wykonawców nie zgodziłoby się z takim postawieniem sprawy, panowie z AC/DC osiągając niesamowity sukces, udowodnili, że to jedna z dróg, które do niego prowadzą. To właśnie płytą „Let There Be Rock” wyznaczyli sobie kierunek, którym podążają aż do dzisiaj. Biorąc pod uwagę, że do tej pory sprzedali ponad 200 milionów egzemplarzy płyt, nie ma wątpliwości co do tego, że podjęli dobrą decyzję.

Nie najlepsza, ale najważniejsza

Po latach „Let There Be Rock” nadal cieszy się uznaniem fanów i krytyków. Jego dziedzictwo utrzymuje się nie tylko dzięki popularności utworów, ale także ze względu na to, jak doskonale uchwycił ducha ery rocka lat 70. Album ten to nie tylko zbiór piosenek, ale także swego rodzaju manifest muzycznej wolności i buntu, które stały się cechą charakterystyczną muzyki AC/DC. Szczególnie w latach 70. i 80. XX wieku.

Ostatecznie czwarta płyta AC/DC sprzedała się w nakładzie przekraczającym trzy miliony egzemplarzy, a najwięcej rozeszło się oczywiście w Stanach Zjednoczonych (+2 mln i podwójny platyna), ale również w Niemczech (0,5 mln i platyna) oraz rodzimej Australii, gdzie płyta pięciokrotnie pokryła się platyną. To sukces, który pozwolił zespołowi na zrobienie kolejnego kroku w karierze, a także na uzyskanie twórczej niezależności – od tego momentu nie musieli się martwić, że spędzą w studiu nagraniowym zbyt dużo czasu.

Można śmiało powiedzieć, że „Let There Be Rock” to nie tylko album, to kamień milowy w historii muzyki rockowej. Jego potężne brzmienie i  moc uczyniły go jednym z najważniejszych dzieł w dyskografii zespołu oraz klasycznym punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń muzyków rockowych. Jak wspomniałem na wstępie – Australijczycy wydali później lepsze i popularniejsze płyty, ale wydaje mi się, że to właśnie „Let There Be Rock” jest najważniejszą w ich dorobku.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
20 listopada 2023 o 16:18
Odpowiedz

"Guns for hire"!
Real Music

~Paweł Kopeć

20.11.2023 16:18
1