Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Syndrom gotującej się żaby

Męska psychologia
|
06.02.2024

Znalazłeś się kiedyś w sytuacji, w której – choć już wcześniej nie czułeś się komfortowo – dopiero po długim czasie dotarło do ciebie, że jakaś relacja na pewno ci nie służy? Co więcej, zaczynasz analizować i nagle okazuje się, że jesteś w nią tak uwikłany, że trudno ci się z niej wydostać? Jeśli tak, być może dotknęło cię zjawisko nazwane syndromem gotującej się żaby. Czym jest, z czego wynika i czy można go uniknąć – o tym przeczytasz poniżej.

Tagi: psychologia

gotująca się żaba
Dlaczego pozwalamy się ugotować jak żaba? Fot. AI

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Na czym polega zjawisko nazywane syndromem gotującej się żaby.
  • Jak faktycznie działa mechanizm dostosowania żaby do zmieniającej się temperatury.
  • Jakie są emocjonalne skutki długotrwałego dostosowywania się do toksycznych warunków.
  • Jak rozpoznać i unikać syndromu gotującej się żaby.

Tytułowe zjawisko po raz pierwszy opisał pisarz i filozof Olivier Clark, wykorzystując dla jego zobrazowania żabę, która jako płaz zmiennocieplny stopniowo dostosowuje temperaturę swojego ciała do temperatury panującej w otoczeniu. Clark posłużył się sytuacją, w której wrzucona do gorącej wody żaba będzie próbowała jak najszybciej z niej wyskoczyć i uciec. Jeśli jednak woda będzie podgrzewana stopniowo, to żaba dostosowując się do panujących warunków nie zwróci na to uwagi i siedząc w wodzie powoli się ugotuje, podejmując próbę ucieczki dopiero wtedy, gdy będzie na nią już za późno.

Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, że żaba początkowo nie ucieka, a gdy temperatura wody jest już na tyle wysoka, że nie sposób nadal w niej przebywać, to z powodu wcześniejszego wykorzystania swojej energii na próby przystosowania się do rosnącej temperatury, na skok ratujący życie po prostu nie ma już siły.

Jeśli zadamy sobie pytanie, co tak naprawdę zabiło żabę, to owszem, finalnie była to wysoka temperatura wody, ale wydaje się, że przede wszystkim była to jednak niezdolność do podjęcia decyzji na etapie, kiedy ucieczka była możliwa, a żaba miała jeszcze szansę na ocalenie swojego życia. Mówiąc wprost, zabił ją brak umiejętności zauważenia problemu, a potem podjęcia decyzji, kiedy była na to odpowiednia pora.

Jeśli wewnętrzny głos podpowiada, że w danej relacji coś jest nie tak i czujemy się w niej źle, to należy uznać, że dokładnie tak jest.

Tak samo my, poddawani relatywnie niewielkim naciskom, możemy wystarczająco wcześnie nie zauważyć, że ktoś przesuwa nasze granice, a w pewnym momencie orientujemy się, że nie jesteśmy już zdolni do ucieczki z niszczącej relacji.

Syndrom gotującej się żaby polega właśnie na tym, że nawet jeśli warunki, w których się znajdujemy, początkowo są dla nas przyjazne, to zmieniają się na coraz mniej korzystne stopniowo i powoli, w efekcie czego przyzwyczajamy się do nich, traktując z czasem jak coś zupełnie naturalnego. Dzieje się tak do momentu, kiedy jesteśmy zaistniałą sytuacją tak zmęczeni, że w końcu zaczynamy szukać przyczyn tego zmęczenia, a kiedy w końcu orientujemy się, w jak trudnym znaleźliśmy się położeniu, to zwykle nie mamy już wystarczających zasobów, by się z niego wyrwać.

Warto zaznaczyć, że zjawisko może odnosić się do bardzo różnych relacji: romantycznych, rodzinnych, zawodowych, choć w zasadzie nawet toksyczni znajomi mogą nas w niej postawić. Ale nie tylko. Syndromu gotującej się żaby doświadczać mogą całe grupy społeczne czy narody uwikłane w różnego rodzaju sytuacje polityczne czy ekonomiczne.

Ile prawdy jest w opowiastce o gotowaniu żaby?

Jeśli przyjrzeć się samemu zjawisku gotowania żaby, to współczesne badania naukowe obalają twierdzenie o jego realności. Na przykład biolog z Uniwersytetu Harvarda, Douglas Melton, w 1995 roku stwierdził i ogłosił, że włożona do wrzącej wody żaba nie wyskoczy z naczynia, ale umrze. Jeśli z kolei zostanie włożona do zimnej wody, to szybciej z niej wyskoczy niż będzie czekać aż woda się nagrzeje. Jednym słowem, opowiastka o gotującej się żabie jest nieprawdziwa, nawet jeśli dobrze obrazuje omawiany temat.  

żaba wyskakująca z wrzątku
Czy żaba rzeczywiście nie wyskoczy z gotującej ją wody? (fot. AI)

Potwierdza to również zoolog z Uniwersytetu w Oklahomie, Victor H. Hutchison, specjalizujący się w badaniu stosunków termicznych płazów, który w 2002 roku oznajmił, że współczesne eksperymenty naukowe ustaliły krytyczne maksimum termiczne dla pewnych gatunków żab. Badania wykazały, że gdy tylko woda podgrzewana jest o około 1°C na minutę, to żaba wcale nie czeka biernie, ale staje się coraz bardziej aktywna w podejmowaniu prób ucieczki i ostatecznie, jeśli tylko okazuje się to możliwe, wyskakuje.

Słów kilka o przyczynach zagrożenia

Największe niebezpieczeństwo zjawiska związane jest z tym, że niewielu z nas potrafi w porę zorientować się, że jesteśmy poddawani stopniowemu „gotowaniu”. Sam problem wynika zwykle z braku umiejętności lub niechęci do reagowania albo bycia świadomym zagrożeń, które nie pojawiają się nagle, tu i teraz, ale narastają stopniowo, usypiając w ten sposób naszą czujność. Są przy tym osoby, które mają szczególną umiejętność i predyspozycje do adaptacji nawet w trudnych warunkach – zamiast usiłować je zmieniać, zagryzają zęby i przystosowują się.

Zobacz także: Dlaczego tkwisz w toksycznym związku?

I choć oczywiście są takie sytuacje, kiedy ta zdolność jest pomocna, pozwalając przetrwać nawet w niesprzyjających okolicznościach, to jednak dostosowywanie się do warunków toksycznych jest dla człowieka po prostu niszczące. Tutaj zdolność adaptacyjna bywa dodatkowo „podbijana” bardzo różnymi, indywidualnymi deficytami, a wtedy okazuje się być przekleństwem, pozwalając trwać także wtedy, gdy powinniśmy jak najszybciej usiłować wyrwać się z danego środowiska.  

Trzeba też zaznaczyć, że druga strona najczęściej posuwa się do różnego typu nieczystych zachowań i technik manipulacyjnych, wciągając swoją ofiarę w określoną rolę czy sytuację i to również z tego powodu uśpiona zostaje nasza czujność i przestajemy orientować się, w czym tkwimy. Podobnie przestajemy reagować, nawet jeśli w innych okolicznościach zwykle potrafimy bronić swoich granic.  

Sam syndrom gotującej się żaby w głównej mierze odnosi się do emocjonalnego zmęczenia, które wynika z długotrwałego adaptowania się do stopniowo pogarszających się warunków, czyli de facto do trwania w bardzo wyczerpującej sytuacji. Dopiero moment dojścia „do ściany” zmusza nas do podjęcia jakiegoś radykalnego ruchu, ale wtedy okazuje się, że nie mamy już na to sił, bo niespostrzeżenie wykorzystaliśmy je na dostosowywanie się do czegoś, co niosło ze sobą cierpienie, nierzadko zresztą trwające przez całe lata. Ostatecznie jesteśmy psychicznie wyczerpani, często pozbawieni poczucia bezpieczeństwa, wiary we własną sprawczość i nadziei na lepsze jutro.

Ignorowanie sygnałów ostrzegawczych może spowodować, że to, czego doświadczamy, uznamy za coś normalnego i w sposób zupełnie naturalny przystosujemy się do panujących warunków.

Obok powyższych mamy też niestety tendencję do naginania się do rzeczywistości, w której funkcjonujemy, w przeciwnym razie bylibyśmy narażeni na ciągłe, a nie zawsze konieczne zmiany – jest to mechanizm do pewnego stopnia bardzo naturalny i pożądany. Jeśli jednak nagniemy się raz, potem drugi, a za nimi kolejny i kolejny, to w pewnym momencie zupełnie przestajemy zauważać, że stało się to naszą normą. Co więcej, wysiłek wkładany w takie podporządkowywanie się sytuacji stopniowo się zwiększa i w pewnym momencie czujność oraz reakcje adekwatne do bodźca przestają działać, a nawet zupełnie tracimy zdolność do obrony siebie.    

Syndrom gotującej się żaby jest częstym zjawiskiem!

Wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby zdać sobie sprawę, jak często mamy do czynienia z tym zjawiskiem, czyli jak dużo jest toksycznych układów. Są relacje, w których stosowana jest różnego typu przemoc – psychiczna, ekonomiczna, fizyczna, a nawet wszystkie łącznie.

Widzimy związki z osobami uzależnionymi, kobiety, które przez całe lata żyją z krzywdzącymi je alkoholikami. Mamy też narzucających swoje zdanie rodziców, umniejszających naszą wartość pseudo-przyjaciół bądź inne osoby z butami wchodzące w czyjeś życie. Mamy przełożonych, którzy stosują mobbing, nie stwarzając przy tym pola do zawodowego rozwoju ani nawet komfortu pracy.

Nie reagujemy, nie zwracamy uwagi, przymykamy oko na złośliwe komentarze i naruszanie naszych granic. Co więcej, szukamy racjonalizacji danej sytuacji, nierzadko uciszając emocje poprzez stwierdzenia, że „przecież wiele osób tak ma i jakoś z tym żyją”. Próbujemy przy tym niemal na siłę doszukiwać się głęboko zakopanych, ale dobrych, pomocowych intencji, zwłaszcza jeśli przyglądamy się relacjom z bliskimi.

Nie bronimy się nawet wtedy, gdy już wyraźnie czujemy, że czyjeś zachowanie nas krzywdzi, a nawet po prostu niszczy. W końcu docieramy do punktu, w którym jesteśmy stłamszeni, emocjonalnie wyczerpani i kompletnie bezradni, a przede wszystkim w poczuciu, że na ratunek jest już za późno.

Kiedy chcą cię ugotować...

Czy można tego uniknąć? Oczywiście tak, ale po pierwsze trzeba mieć odpowiednio wysoko rozwiniętą samoświadomość i potrafić słuchać swojej intuicji, co znaczy, że jeśli wewnętrzny głos podpowiada, że w danej relacji coś jest nie tak i czujemy się w niej źle, to należy uznać, że dokładnie tak jest. Nasze ciało i psychika wysyłają nam sygnały, które nie biorą się znikąd i których nie wolno bagatelizować.

Po drugie, należy po prostu zareagować i zrobić to odpowiednio szybko – poprzez stawianie własnych granic i domaganie się respektowania swoich praw. Jednym słowem, ważne jest, aby stawiać opór, gdy tylko poczujemy, że dana relacja jest w jakikolwiek sposób obciążająca, nawet jeśli na danym etapie nie potrafimy jeszcze precyzyjnie tego nazwać, jak również umieć zrobić to we właściwym momencie, czyli zanim sytuacja stanie się na tyle trudna, że nie będziemy mieli w sobie wystarczająco dużo siły i innych zasobów, by się na to zdobyć.  

Zobacz także: Objawy toksycznego związku.

Tutaj, obok wspomnianej wcześniej samoświadomości, bardzo ważna jest umiejętność dokonywania wglądu we własne emocje oraz zaufanie do siebie. Ignorowanie sygnałów ostrzegawczych może spowodować, że to, czego doświadczamy, uznamy za coś normalnego i w sposób zupełnie naturalny przystosujemy się do panujących warunków. To jest niestety pierwszy krok ku „ugotowaniu się”.

Co ważne, absolutnie zawsze trzeba mieć na uwadze, że nic, co dzieje się w naszym życiu, nie powinno nas w jakikolwiek sposób krzywdzić, czyli również odbywać się naszym kosztem. Często mamy niestety tendencję do „bycia dla innych”, dlatego tym bardziej dobrze jest sobie uświadomić, że nie tylko nie warto, ale wręcz nie wolno dbać o otoczenie, nawet najbliższe, zapominając o sobie samym.

I choć zdarza nam się ulegać złudzeniu, że dzięki swojemu poświęceniu osiągniemy coś ważnego i to do nas wróci, to jednak rzeczywistość bywa brutalna i to życzeniowe myślenie szybko weryfikuje. Są bowiem takie relacje, które głównie nas ranią i osłabiają. To również dlatego zanim po raz kolejny komuś ulegniesz albo spełnisz czyjąś prośbę, uważnie wsłuchaj się w siebie i zastanów, czy to nie narusza twoich granic, nie wywołuje dyskomfortu i czy przypadkiem nie czujesz się wykorzystywany, a relacja nie jest wyraźnie jednostronna.

Jeżeli masz problem ze stawianiem granic i czujesz, że nie potrafisz się bronić, w tym w porę uciekać ze stopniowo podgrzewanej wody, nie wzbraniaj się przed specjalistyczną pomocą psychologa albo psychoterapeuty. Być może sama konsultacja będzie wystarczająca, jeśli jednak okaże się, że problem jest głębszy, warto rozpocząć terapię, ucząc się między innymi, jak nie dopuszczać do krzywdzących cię sytuacji, a tym bardziej do momentu, w którym nie będziesz w stanie skutecznie się ochronić.

Olga Smoter

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie