Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Ród smoka”, czyli przygrywka przed krwawym Tańcem Smoków. Recenzja 1. sezonu serialu HBO

Książka, film
|
25.10.2022

Za nami ostatni epizod debiutanckiego sezonu serialu „Ród smoka”, który oparty jest o prozę George’a R.R. Martina. Wydaje się, że po jego obejrzeniu zadowoleni powinni być zarówno miłośnicy „Gry o tron”, jak i fani stawiania fabuły ponad akcję. Ale czy wszystko wyszło idealnie w serialu HBO?

„Ród smoka”: kadr z serialu HBO
„Ród smoka” – w oczekiwaniu na Taniec Smoków | fot. mat. pras.

Osadzona 200 lat przed wydarzeniami znanymi z „Gry o tron” historia rodu Targaryenów ma zostać zawarta w składającym się z kilku sezonów, wysokobudżetowym serialu przygotowanym przez HBO. Pierwsza odsłona historii w postaci 10-odcinkowego debiutu właśnie dobiegła końca, a wszystko zakończyło się epizodem zatytułowanym „Czarna Królowa”, który miał swoją premierę wczoraj, 24 października.

Kilka tygodni temu pokusiłem się o recenzję „Rodu smoka” (ang. „House of the Dragon”) po dwóch pierwszych odcinkach. Oczywiście nie było wówczas mowy o całościowej ocenie serialu – raczej był to zbiór obejmujący pierwsze wrażenia dotyczące produkcji, a także życzenia co do kolejnych epizodów. Wydźwięk tamtego wpisu był optymistyczny, ponieważ fabuła – choć toczyła się powoli – nabierała rumieńców. Niżej podpisanemu podobało się również to, że twórcy postawili na budowanie historii, prezentację bohaterów i rozwijanie wątków, a nie na pozbawioną większej głębi akcję. Czy superprodukcja HBO utrzymała dobry poziom aż do ostatniego odcinka 1. sezonu?

Jest życie po „Grze o tron”... I to jakie!

Tak, choć nie wszyscy widzowie i recenzenci są zachwyceni tym, jak ostatecznie zaprezentowano wydarzenia w debiutanckim sezonie serialu. Wszystko dlatego, że – no właśnie – było mało spektakularnie. Zabrakło wielkich bitew i pojedynków smoków. Kto jednak miał styczność z dziełami Martina, ten wie, że tak to właśnie powinno wyglądać. Premierowy sezon „Rodu smoka” stanowi bowiem preludium do tego, co wydarzy się później, czyli sławnego już Tańca Smoków. To trwająca dwa lata wojna, do której dojdzie po śmierci króla Viserysa. Naprzeciw siebie staną Aegon II i jego siostra Rhaenyra. Żeby jednak do tego doszło, musieliśmy poznać całą historię rodu, panujące w nim zależności i zasady.

Na tym właśnie skupił się zakończony właśnie sezon „Rodu Smoka” i w ocenie niżej podpisanego twórcy wykonali swoje zadanie bardzo dobrze. Choć intryga jest złożona i wielowątkowa, została utkana niezwykle przejrzyście – nie było miejsca na niedomówienia czy wątpliwości. Oglądając serial w całości, ma się doskonały wgląd w złożoną historię. To duża sztuka, ponieważ jeden błąd mógł przekreślić starania scenarzystów. Takiej pomyłki na szczęście nie było, a historia złożyła się w spójną i satysfakcjonującą całość. Jednocześnie zbudowano napięcie, podkręcając oczekiwania – widz pod skórą, oglądając finałowy epizod, czuje, że w kolejnym sezonie będzie się działo. Bo faktycznie będzie, i to dużo.

Twórcy „Rodu smoka” zabrali nas do pięknie przygotowanych lokacji i wnętrz, a także zaprezentowali bohaterów kompletnych. Z krwi i kości, niepozbawionych zalet oraz wad. Dodatkowo wykonali świetną pracę castingową – to szczególnie trudne, ponieważ akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, dlatego niektórzy bohaterowie musieli mieć swoich młodszych sobowtórów. Dobrano i ucharakteryzowano ich po mistrzowsku. Niestety w niektórych przypadkach, a przecież fabuła serialu jest rozciągnięta w czasie, można odnieść wrażenie, jakby niektórzy bohaterowie się nie starzeli. To niewielkie, ale niepotrzebne niedopatrzenie.

Scena z „Rodu smoka”
Scena z finałowego odcinka 1. sezonu „Rodu smoka” | fot. mat. pras.

Jednak zdecydowanie większym zastrzeżeniem są w mojej ocenie przeciągnięte albo nawet zbędne sceny. Historia jest ciekawa i spójna, ale momentami można odnieść wrażenie, że niepotrzebnie rozciągnięta. Jakby twórcom brakowało materiału na aż 10 epizodów i trochę robili coś z niczego. Przez to dochodziło do sytuacji, że kreowali drugo- czy trzecioplanowych bohaterów, żeby „dopchać” nieco odcinek kolejnymi scenami, a następnie o tych postaciach zapominali. Znikały one gdzieś w cieniu, schowane za właściwą i kluczową dla rozwoju fabuły historią.

Smakowita przystawka

„Ród smoka” to serial skupiający się przede wszystkim na ludziach i ich losach. Postacie są wielowymiarowe, ale jednocześnie niejednoznaczne w ocenie – każdego można zarówno łatwo polubić, jak i równie szybko przestać z nim sympatyzować. Twórcy starali się za wszelką cenę uniknąć polaryzacji, nie chcieli już na wstępie wyselekcjonować grupy złych i dobrych, którzy ze sobą walczą.W serialu każdy jest trochę zły i trochę dobry.

To właśnie to socjologiczne podejście okazało się w ocenie niżej podpisanego kluczowe. Bo historia rodu Targaryanów – oceniając ogólnie – nie jest niczym specjalnie odkrywczym chociażby dla miłośników historii powszechnej. Rywalizacja wewnątrz rodu o uznanie i władzę to coś, z czym mamy do czynienia od wieków. Wartością dodaną są więc kreacje postaci, a także fabuła – naznaczona zdradami, wzruszeniami, intrygami. No i świetnie dopasowana do tych wydarzeń muzyka.

Rozumiem, że miłośnicy krwawych scen batalistycznych i smoków ziejących śmiercionośnym płomieniem mogą być zawiedzeni, ale powinni potraktować debiutancki sezon „Rodu smoka” jako wprowadzenie do dalszej, już znacznie bardziej nastawionej na akcję historii. Jako przedsmak tego, co dopiero nastąpi. Bo jeśli twórcy utrzymają poziom realizacji, a także nadal będą czerpali garściami z dzieł George’a R.R. Martina, to w przyszłym roku otrzymamy naprawdę znakomitą kontynuację jakże udanego pierwszego sezonu. Warto czekać na Taniec Smoków, oj warto!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie