Pierwszy półfinał mistrzostw świata, czyli pojedynek Argentyny z Chorwacją, to wielkie sportowe wydarzenie, ale jednocześnie dowód na to, że przewidywania ekspertów to jedno, a wyniki w piłce nożnej – drugie. Chorwacja to oczywiście doświadczona drużyna, w której nie brakuje wielu uzdolnionych piłkarzy, ale przed imprezą mało kto zakładał, że zespół z Bałkanów dotrze aż tak daleko. Co oczywiste, Modrić i spółka nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i przyznali zaraz po wygranym ćwierćfinale, że interesuje ich tylko i wyłącznie pierwsze miejsce na mundialu. Odważnie, ale to właśnie ambicją i wolą walki wygrywa się mecze.
Argentyna zaczęła turniej niemrawo, przegrywając z Arabią Saudyjską. To był przysłowiowy kubeł zimnej wody, który wylany został na podopiecznych Scaloniego, którzy od tamtej pory pokonali kolejno Meksyk (2:0), Polskę (2:0) oraz Australię (2:1), a także wyeliminowali po karnych świetnie spisujących się na mistrzostwach świata Holendrów. Wystarczą dwa czy trzy przebłyski geniuszu Lionela Messiego na mecz, żeby wszystko poukładało się zgodnie z myślą Argentyńczyków. Solidna obrona, a także kunszt jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu – to najsilniejsze strony Argentyny w Katarze.
Argentyna–Chorwacja: składy, przebieg meczu, statystyki
Argentyna 3:0 Chorwacja
Messi (34’, rzut karny), Alvarez (39’, 69’)
Argentyna: E. Martinez - Molina (86’ Foyth), Romero Ż, Otamendi Ż, Tagliafico - de Paul (74’ Palacios), Fernandez, Paredes (62’ Li. Martinez), Mac Allister (86’ Correa) - Messi, Alvarez (74’ Dybala).
Chorwacja: Livaković Ż - Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa (46’ Orsić) - Modrić (81’ Majer), Brozović (50’ Petković), Kovacić Ż - Pasalić (46’ Vlasić), Kramarić (72’ Livaja), Perisić.
Pierwsze dwa kwadranse meczu nie były specjalnie emocjonujące. Obie drużyny bały się odważniej zaatakować. Ważniejsza okazała się analiza możliwości i planów przeciwnika. Solidniej w pierwszych minutach wyglądali Chorwaci, którzy zdominowali środek pola – podobnie jak czynili to w poprzednich spotkaniach. Przełamanie nastąpiło w 34’, gdy świetnym długim podaniem obsłużony został Álvarez. Młody napastnik wpadł w pole karne i został sfaulowany przez bramkarza Chorwatów, Livakovicia. Do „jedenastki” podszedł Messi, który strzelił nie do obrony, pod poprzeczkę. Chorwaci jeszcze nie otrząsnęli się po stracie gola, gdy otrzymali drugi cios – prowadzenie Argentyńczyków podwyższył w 39’ świetnie dysponowany w tym meczu Álvarez. W indywidualnej akcji dopisało mu sporo szczęścia, a niefrasobliwością wykazali się zawodnicy z Bałkanów. Po tym golu zawodnicy obu zespołów zwolnili tempo i doczekali do przerwy.
Drugą połowę ambitniej rozpoczęli Chorwaci, którzy musieli odrobić straty. Argentyńczycy dobrze ustawili się w obronie i czekali na kontratak. Nie pozwalali swoim rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Podopieczni Dalicia próbowali pokonać Martineza, ale niewiele z tych prób wynikało. Kiedy natomiast piłka trafiała pod nogi Messiego, od razu robiło się groźniej. Zawodnik PSG przeprowadził akcję meczu w 69’, gdy zszedł z futbolówką do końcowej linii, zastawił ją, a następnie podał wzdłuż bramki do nadbiegającego Álvareza. Ten nie miał problemów z pokonaniem Livakovicia. Messi udowodnił, że wciąż jest zawodnikiem klasowego formatu, natomiast Argentyński napastnik ostatecznie dowiódł, że to on będzie przyszłością futbolu, następcą Higuaina i Aguero. Chorwaci po tym ciosie już się nie podnieśli. Szarpali, próbowali, ale bezskutecznie. To zdecydowanie nie był ich dzień. To był dzień Messiego i Álvareza.
Statystyki pomeczowe | Flashscore.com
Drużyna, która rośnie z meczu na mecz
Argentyńczycy udowodnili w meczu półfinałowym, że są dobrze przygotowani do turnieju. Wielkie drużyny od zawsze słynęły bowiem z tego, że szczyt formy osiągały nie w fazie grupowej, ale pucharowej. Tak jest w przypadku Messiego i spółki, którzy w meczu z Chorwacją pokazali poukładany i dojrzały futbol, skutecznie niwelując wszystkie mocniejsze strony swoich przeciwników. Ataki, może i sporadyczne, ale były zawsze przemyślane, co dało pewne i przekonujące zwycięstwo.
Nie wiemy jeszcze, z kim Argentyna zagra w finale, ale oczywiście faworytem drugiego półfinału jest Francja. To byłby bez wątpienia ciekawy pojedynek, bo obie reprezentacje są bardzo dobrze przygotowane do turnieju. To również byłoby pocieszeniem dla... polskich kibiców. Oznaczałoby bowiem, że podopieczni Czesława Michniewicza przegrali na mundialu mecze jedynie z mistrzem i wicemistrzem świata. Zawsze to jakaś pociecha, prawda?
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie