Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Pieniądze szczęścia nie dają?

Wolne myśli
|
20.04.2024

Dzisiejszy świat coraz szybciej pogrąża się w skrajnym materializmie i egoizmie. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, a jednak zdecydowana większość z nas przez znaczną część życia myśli o tym, jak zdobywać i pomnażać dobra materialne. Media i showbiznes, by podsycić konsumpcję, kreują taki obraz świata, w którym bez dużych pieniędzy, najnowszych gadżetów, ubrań czy samochodów jest się nikim. Czy nie zatracamy się w tym pędzie ku bogactwie? Czy nie zapominamy przez to o rzeczach znacznie ważniejszych?

Tagi: poczucie szcześcia

pieniądze a szczęście
Czy rzeczywiście potrzebujemy do szczęścia tak wiele dóbr materialnych?

Zacznę dość przewrotnie. Gdyby jakiemuś człowiekowi w potrzebie, np. eksmitowanemu bezrobotnemu, czy rodzicom, których dziecko potrzebuje drogiego, skomplikowanego zabiegu ratującego życie, a których na niego nie stać - ktoś powiedział, iż "bez kasy szczęśliwe życie jest możliwe", to w najlepszym wypadku zareagowaliby chłodnym okazaniem pogardy. I z własnego punktu widzenia, mieliby absolutną rację. Trudno bowiem oczekiwać od osoby, której podstawowe, biologiczne potrzeby życiowe nie są zaspokojone, aby wznosiła się na wyżyny intelektualnych rozważań na temat wartości etycznych, dobra, czy piękna i tak jak ktoś syty myślała o szkodliwym wpływie pieniędzy np. na relacje rodzinne.

Człowiek jest tak skonstruowany - zarówno psychicznie, jak i biologicznie - by w pierwszej kolejności zaspokoić własne, podstawowe potrzeby i póki tego nie zrobi, nie będzie w stanie zająć się niczym wznioślejszym. Na przestrzeni wielu tysięcy lat spisanej historii ludzkości niewiele było takich postaci (a więc są one raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę), które całkowicie odrzuciły dobra doczesne i potrafiły cieszyć się wyłącznie sprawami ducha. W większości przypadków nawet ci wielcy filozofowie, którzy głosili pochwałę ascezy, skromności czy odrzucenia materializmu, sami wiedli dostatnie życie, gdyż albo mieli wierne grono finansujących ich wyznawców, albo wcześniej prywatnie dorobili się majątku, czasem też zwyczajnie posiadali sponsorujące ich, zamożne rodziny.

Brutalna, biologiczna prawda jest taka, że z pustym żołądkiem żadem człowiek nie będzie w stanie "docenić" walorów skromnego życia. Stare polskie przysłowie mówi, że syty nie zrozumie głodnego i kryje się w tym bardzo głęboki, potwierdzony tysiącami obserwacji sens. Ale działa to w obie strony, głodny nie zrozumie wahań i rozterek osoby, która zaspokojenie podstawowych potrzeb materialnych ma już za sobą. Warto o tym w rozważaniach nad "pieniędzmi" pamiętać.

Zatem, skoro bogactwo zaspokaja podstawowe potrzeby, to czemu czyni tyle innych szkód?

Żyjemy w świecie, w którym nie obowiązują klasyczne "prawa naturalne", tylko twarde zasady ekonomii. Człowiek pierwotny by jeść, musiał polować lub zbierać to, co znalazł w swoim otoczeniu i generalnie mu to wystarczało. My, mający większe życiowe aspiracje, by zdobyć pożywienie, ubrać się, opłacić mieszkanie, musimy mieć pieniądze. Znany profesor uniwersytetu Harvarda Michael Sandel napisał nawet interesującą książkę o tym, "Czego nie można kupić za pieniądze", ale wyszło mu w niej, że jednak zdobyć za środki finansowe możemy dziś praktycznie wszystko.

Okazało się, że w późnym kapitalizmie, z jakim mamy do czynienia obecnie w zachodnim świecie, a więc i w Polsce, twardy kapitał stał się podstawą wszelkich decyzji, a względy moralne przy rozstrzyganiu co można, a czego nie, zostały zastąpione przez brutalne reguły rywalizacji rynkowej. To nie idee czy emocje - tak jak kiedyś - kierują dziś i napędzają ludzi do działania, ale niepohamowana chęć zaspokojenia coraz to nowych, wyższych zresztą potrzeb i aspiracji materialnych. Pojawiła się nieznana wcześniej chęć zysku dla samego zysku, a nie jako środka, narzędzia dla realizacji czegoś znacznie wznioślejszego.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Wraz z rozwojem społeczeństwa kapitalistycznego (tak przy okazji, sama nazwa tego systemu nie pochodzi, jak się powszechnie uważa, od "kapitału", tylko od łacińskiego słowa "głowa", czyli caput) nastąpiło odejście od jego pierwotnych założeń, których celem było zastosowanie przemyślanych, intelektualnych (płynących z głowy) strategii osiągania i pomnażania zysku, na rzecz dominującego fanatycznego wręcz materializmu.

I to ten materializm jest dziś naszym największym zagrożeniem. To nie pieniądze, wymyślone już w starożytności a znacznie ułatwiające nam funkcjonowanie na rynku, powodują kłopoty. To materialistyczna obsesja pomnażania bogactwa dla bogactwa jest ważnym źródłem naszych problemów.

Materializm - kult XXI wieku

Najkrócej mówiąc, materializm to dążenie do posiadania pieniędzy i dóbr za wszelką cenę, nawet jeśli cena ta jest nieproporcjonalnie wysoka. Osoba ogarnięta obsesyjnym materializmem przeżywa coś w rodzaju żądzy posiadania i gotowa jest zrobić naprawdę wiele, by tę pasję zaspokoić. Co ważne, nie są to już rzeczy niezbędne do przeżycia czy funkcjonowania w społeczeństwie w klasycznym jego rozumieniu, ale coś w rodzaju zbytku, pozy. Materialista przedkłada "mieć" nad świat wartości, skupia się na tu i teraz, chce być popularny, modny, na topie, gdyż w tym upatruje drogę do osobistego spełnienia i zdobycia akceptacji otoczenia.

Taka żądza może się zresztą objawiać na kilka sposobów. Z jednej strony są jednostki, które potrafią się dzięki niej zmobilizować. Pomnażanie majątku, zarabianie i gromadzenie coraz większej fortuny traktują jako osobiste wyzwanie, coś, co pozwala się wykazać i podjąć współzawodnictwo z innymi ludźmi, by w efekcie dowieść swojej siły i determinacji. Chęć gromadzenia dóbr działa na zasadzie podobnej do zastrzyków adrenaliny - zmusza do akcji, czasem wręcz na granicy osobistego bezpieczeństwa.

Na drugim biegunie mamy jednak rosnące patologie, typu kradzież czy wymuszenia, które dla ich "wykonawców", są swoistą drogą na skróty, ale cel jest zawsze ten sam - zgromadzenie majątku, dorównanie do tych, którzy już "to" mają.

Są też tacy, którzy by osiągnąć - nawet tylko na pokaz dla innych - pożądany status materialny, objawiający się np. posiadaniem bardzo drogiego auta, czy luksusowego sprzętu elektronicznego, są gotowi się zadłużać i brać drogie kredyty.

Wspólną cechą we wszystkich przypadkach jest potencjalnie groźna dla samego materialisty skłonność do nadmiernego ryzyka przy walce o zdobycie tego, co chce. Jest gotów sięgnąć po środki, których normalny człowiek nigdy nie użyje, a to może narazić na poważne kłopoty.

Materializm jest groźny nie tylko dlatego, że sprawia iż zapominamy o rzeczach, które mają wartość większą od tego, co można kupić za gotówkę. Przede wszystkim ma niesłychanie destrukcyjny wpływ na psychikę osoby, która go doświadcza. Po pierwsze, bardzo spłyca jej relacje międzyludzkie, gdyż wymusza potrzebę akceptacji biorącą się nie z bogactwa osobowości, ale z chęci materialnego dorównania do tego, co "mają" inni. Po drugie, materialista nawet sam siebie ocenia poprzez pryzmat stanu posiadania. W tej sytuacji przestaje być istotne, jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy, co mamy do zaoferowania intelektualnie, a liczy się wyłącznie to, co mamy na koncie i na sobie.

Oprzeć się postawom materialistycznym w dzisiejszym świecie jest niezwykle trudno, gdyż producenci nastawieni na szybki i duży zysk, promują poprzez media kult posiadania. Wystarczy popatrzeć na reklamy emitowane w TV, czy choćby wypowiedzi współczesnych celebrytów. Promowane są postawy konsumpcjonizmu i materializmu właśnie. Wyśmiewane są za to pojęcia i wartości, które kiedyś były niezwykle ważne, a stoją w sprzeczności z nieskrępowaną konsumpcją. Nawet jeśli nikt nie mówi tego wprost, to i tak chodzi o to, by skłonić obserwatora do zakupu, wzbudzić w nim potrzebę posiadania dóbr, których być może w ogóle nie potrzebuje.

Ton narzuca agresywny marketing, który wmawia nam, że ideałem jest człowiek, który "ma" wszystko. O ile my, dojrzali, jeszcze jakoś potrafimy filtrować informacje, mając doświadczenie życia w innej rzeczywistości społecznej, gdyż jesteśmy - jako ludzie po 40. - odporni na wiele rozmaitych perswazji, o tyle dużo łatwiej ulegają temu np. nasze dzieci, które jeszcze bardziej niż my są podatne na siłę działania ładnie opakowanej sugestii.

Naukowcy z amerykańskiego University of Missouri przeprowadzili nawet badania, które wykazały, iż obsesja materialistów co do ciągłego pomnażania stanu posiadania, wynika z ich przekonania o tym, iż w momencie, gdy już zdobędą dane dobro, ich życie osobiste ulegnie zmianie na lepsze, a w konsekwencji poprawi się też jakość ich relacji z innymi ludźmi, zaczną bardziej pozytywnie myśleć o sobie, co przełoży się na ich efektywność w pracy i wreszcie będą mogli czerpać więcej przyjemności z życia - staną się po prostu szczęśliwsi. Tymczasem praktyka pokazuje, że jest dokładnie odwrotnie. Postawienie na dobra materialne oddala nas od szczęścia, gdyż nigdy nie będziemy mieć dostatecznie dużo, by powiedzieć sobie, że to, co już mamy, wystarczy.

Czy można jednak dziś nie być materialistą?

Przede wszystkim warto uświadomić sobie, że nie ma nic złego w chęci zarabiania pieniędzy i pomnażania majątku. Pieniądze szczęścia co prawda nie dają, ale bieda jeszcze bardziej utrudnia nam szczęśliwe życie, zwłaszcza w świecie, w którym funkcjonowanie bez dóbr materialnych i dachu nad głową, jeśli nie jest się, dajmy na to beztroskim artystą-performerem, nie jest zwyczajnie możliwe. Ważne jest jednak by samo gromadzenie środków nie przysłoniło nam rzeczy, które w życiu są naprawdę istotne: rodziny, przyjaźni. Nie warto jednak popadać w skrajności. warto w życiu rywalizować, starać zapewnić sobie jak i własnej rodzinie możliwie najlepszy byt materialny, ale dobrze jest, gdy wszystko to ma jakiś głębszy sens i cel.

Na pewnym etapie trzeba sobie po prostu odpowiedzieć na pytanie o to, czy chcesz samodzielnie kierować własnym życiem, czy stać się niewolnikiem rywalizacji na grubość portfela, zawartość garażu, czy wielkość domu? Co jest sensem życia - posiadanie szczęśliwej rodziny, kochającej partnerki i dzieci, na przebywanie z którymi będziesz mieć więcej czasu, czy zimne i bezosobowe przedmioty, które nudzą się po jednym użyciu, a na zdobycie których całe życie spędzisz w niekończącej się pracy?

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Tomasz
02 stycznia 2019 o 20:35
Odpowiedz

Super,ale wiekszość zarobasów i tak nie zrozumie.Dziękuje.

~Tomasz

02.01.2019 20:35
1