Współczesne samochody już standardowo wyjeżdżają z fabryki z takim oświetleniem – nawet poczciwa Dacia Sandero w ubogo wyposażonej wersji Access (bez radia, klimy, z niepolakierowanymi zderzakami itd.) ma w standardzie LED-owe światła mijania. Dlaczego? Ano, dlatego że nie jest to specjalnie kosztowna i trudna w obsłudze technologia, a zapewnia dużo lepszą widoczność i przyczynia się do obniżenia zapotrzebowania na prąd.
Chociaż producenci żarówek samochodowych już od kilku lat sprzedają retrofity LED dedykowane starszym autom, opracowanym w czasach sprzed epoki reflektorów matrycowych, a czasem nawet ksenonowych, nie można z nich korzystać na drogach publicznych. A szkoda, bo zamontowanie ich w wiekowym pojeździe drastycznie zwiększa widoczność, a więc przekłada się na poprawę bezpieczeństwa po zmroku.
Policjanci, niestety, nie zgodziliby się z naszym memem i w razie kontroli zatrzymaliby dowód rejestracyjny
Unia Europejska ma jednak wątpliwości, czy lampy wyposażone w takie retrofity nie będą oślepiać innych użytkowników dróg, dlatego aktualnie montaż takich zestawów jest w Polsce nielegalny – w starych autach LED-owe możemy mieć co najwyżej akcesoryjne światła do jazdy dziennej.
Korea nie widzi problemu
Koreańczycy zamiast się obawiać, postanowili działać i sprawdzić, czy rzeczywiście retrofity mogą być niebezpieczne. Efekt? Specjaliści z Korea Automobile Testing & Research Institute po dokładnej analizie tego rozwiązania i wielu godzinach badań wydali pozytywną opinię, dopuszczając tym samym stosowanie retrofitów H7 na drogach publicznych.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie były to pierwsze, niedopracowane LED-owe żarówki, które pojawiły się na rynku mniej więcej w 2016 r. Koreańscy inżynierowie testowali trzecią generację takich zestawów opracowaną przez holenderską markę Philips i to one zyskały ich aprobatę.
– Liczymy, że jest to pierwszy krok w kierunku przyspieszenia badań i aprobaty do używania ich jako zamienników żarówek halogenowych. Lepsza widoczność zza kierownicy bezsprzecznie pomoże w poprawie bezpieczeństwa na drogach całego świata – komentuje Wioletta Pasionek z Lumileds Poland.
Europa goni Azję
A niezależne badania w Europie już trwają. Żarówki oparte na technice diodowej wyprodukowane przez firmę Osram uzyskały dopuszczenie do ruchu, ale tylko w Niemczech. Nieco zaskakujący może być fakt, że kierowca samochodu z zainstalowanym zestawem retrofitów musi wozić ze sobą… wydrukowane urzędowe potwierdzenie zgodności i okazywać je na życzenie policjanta.
Do pracy przystąpili także badacze z Instytutu Transportu Samochodowego, którzy pod koniec zeszłego roku opracowali specjalny analizator świateł – urządzenie podobne do tego wykorzystywanego na stacjach diagnostycznych w trakcie analizy poprawnego działania reflektorów, tyle że znacznie bardziej zaawansowane technicznie.
Przenośny analizator świateł opracowany przez ITS przeszedł pomyślnie testy policji
Analizator „jakości oświetlenia” jest dużo tańszym rozwiązaniem niż przeprowadzanie skomplikowanych badań laboratoryjnych, na które zdecydowali się Niemcy. Pracownicy ITS-u prowadzili już nawet testy z drogówką, korzystając z przenośnego charakteru urządzenia. Zanim będzie jednak można z niego korzystać, ITS musi go obronić od strony prawnej (zgodność z dyrektywami i rozporządzeniami unijnymi).
Gdyby trafił do służby na stacjach diagnostycznych, nie byłoby problemu z szybką oceną, czy dany zestaw retrofitów nie zagraża innym kierowcom. A niestety ryzyko oślepienia jest duże, wszak obok markowych produktów na półkach sklepowych czy w internecie znaleźć można także diodowe żarówki o bardzo słabej jakości i dużym rozproszeniu światła. Nie warto przekreślać jednak ich wszystkich, bo retrofity LED mają znacznie dłuższą żywotność (niektóre nawet 20-krotnie), dają dwa razy więcej światła o barwie zbliżonej do światła dziennego i potrzebują o połowę mniej energii.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie