Mercedes-AMG zbroi się w hybrydy: wycisnął 652 KM z 2 litrów

Tuż przed premierą nowej Klasy C jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość o tym, że z komory silnikowej Mercedesa-AMG C 63 zniknie jednostka V8. Potem okazało się, że zamiast niej pojawi się ten sam 4-cylindrowy motor 2.0, co w podkręconej Klasie A. Świat na chwilę zamarł, ale teraz w końcu odetchnął – dzięki wsparciu elektrycznego silnika Mercedes-AMG C 63 zaoferuje kierowcy ponad 650 KM, czyli o jakieś 140 KM więcej od poprzednika.

Można nie lubić hybryd i tego, co aktualnie dzieje się w motoryzacji, ale nie da się nie polubić tak dużego przyrostu mocy. Być może dzięki elektryfikacji doczekamy się najszybszej Klasy C w historii. Przed niemieckimi inżynierami stoi jeszcze jedno wyzwanie – muszą sprawić, żeby układ napędowy wykorzystujący 4-cylindrową jednostkę nie zawiódł kierowców… dźwiękiem.

Rysunek przedstawiający układ napędowy E-Performance z nowego Mercedesa-AMG C 63. Niemcy obiecują osiągi na poziomie silnika V8

Jeśli kogoś bardziej interesuje zasięg na jednym ładowaniu, to spieszę z odpowiedzią – Mercedes nawet o nim nie wspomniał. Zaprojektowany specjalnie z myślą o modelach AMG układ hybrydowy E-Performance ma zapewniać odpowiedni zapas mocy, a nie kilometrów, które można pokonać na prądzie. To jednak nie koniec atrakcji przygotowanych przez niemiecką markę.

Równocześnie opracowywana jest jeszcze jedna wyczynowa hybryda. W jej przypadku nawet nie musimy martwić się o dźwięk, bo tu pod maską nie zabraknie pożałowanego Klasie C silnika V8. Mowa o 4-drzwiowym Mercedesie-AMG GT 73e, którego układ napędowy będzie generować łącznie niebotyczne 812 KM i jeszcze bardziej oszałamiające 1000 Nm (słownie: tysiąc niutonometrów).

Z jednym zastrzeżeniem – tylko przez 10 s, w trakcie których motor elektryczny działa niczym podtlenek azotu i potrafi wykrzesać z siebie aż 204 KM (standardowo rozwija 95 KM). Niemcy deklarują, że topowy wariant napędowy Mercedesa-AMG GT 4-door Coupé będzie rozpędzał się do 100 km/h w czasie poniżej 3 s. I chyba można im wierzyć, bo maczali w tym palce inżynierowie fabrycznego zespołu F1 Mercedesa.

Krzysztof Grabek