Jeśli trzy razy w tygodniu korzystasz z dużych parkingów publicznych, to średnio co 90 dni musisz liczyć się z nową „pamiątką” po użytkowniku samochodu, który stał obok. Szkody powstałe w wyniku incydentu ze zbyt szeroko otwartymi drzwiami nie są duże, ale za to niezwykle irytujące, bo wynikające wyłącznie z lekkomyślności.
W Stanach Zjednoczonych problem zauważyły już nawet towarzystwa ubezpieczeniowe i zaczęły oferować klientom specjalną ochronę drzwi (darmowe naprawy obić i wgnieceń parkingowych bez utraty zniżek), ale za taki pakiet trzeba wyłożyć kilkaset dolarów rocznie więcej. To nie fair – w końcu dlaczego masz płacić za czyjąś beztroskę i nieuwagę?
Jest problem, jest rozwiązanie
Amerykanin Randy powiedział „dość!” i zastanowił się, co może z tym zrobić. Spędził cztery lata w przydomowym garażu i na (naprawdę wielu) publicznych parkingach, dopracowując swój patent na niepokornych kierowców i pasażerów – ochronną matę antyobiciową DentGoalie („dent” to z ang. „wgniecenie”, a „goalie” to „bramkarz”), którą instaluje się na zaparkowanym aucie.
Mata występuje w dwóch rozmiarach (małym i dużym), dwóch opcjach wytrzymałościowych (do użytku codziennego lub do „ciężkich zadań”) i dwóch wersjach dostosowanych do materiału, z którego została wykonana karoseria. Standardowa przyczepia się do blachy dzięki owiniętej delikatną gumą podkładce magnetycznej, a niestandardowa przeznaczona do stosowania w samochodach z nadwoziem aluminiowym lub karbonowym dzięki specjalnym przyssawkom. Siłę uderzenia rantem drzwi sąsiada przyjmują na siebie panele piankowe. Proste i skuteczne. Na wszelki wypadek mata ma też metalowy drut przyczepiany w kabinie, żeby ktoś z zazdrości przypadkiem sobie takiej maty nie przywłaszczył.
Gra niewarta świeczki?
To, oczywiście, bajer nie dla każdego. Po pierwsze, trzeba za niego zapłacić. Po drugie, wozić go ze sobą i pamiętać o zakładaniu paneli po wyjściu z auta. Wreszcie po trzecie, taka mata przecież też może porysować lakier, jeśli dostaną się pod nią drobinki brudu. I tu właściciele Citroena C4 Cactus z airbumpsami (wypełnionymi powietrzem gumowymi panelami na drzwiach i rogach zderzaków) mogą zaśmiać się innym kierowcom w twarz, bo coś w rodzaju tej maty mają już w standardzie.
Swoją drogą, to ciekawe, że w czasach, kiedy producenci prześcigają się w prezentowaniu kolejnych bezsensownych bajerów, takich jak podświetlany znaczek na chłodnicy czy nowa (i zbędna...) aplikacja w systemie multimedialnym, ich klienci opracowują sobie sami tak proste i „analogowe” akcesoria, których naprawdę potrzebują.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie