Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Wszystkie muzyczne oblicza Jacka White’a – człowieka orkiestry i wielu talentów

Oni nas inspirują
|
04.10.2022

Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale jedna z największych gwiazd współczesnego rocka – Jack White – ma polskie korzenie. Ale to oczywiście nie główny powód, dlaczego postanowiliśmy poświęcić mu na naszych łamach więcej miejsca. Ten najważniejszy wydaje się oczywisty – muzyka.

Zdjęcie Jacka White'a
Jack White – muzyk poszukujący

Jack White urodził się w 1975 roku w Detroit. Jak sam wielokrotnie podkreślał, ma polskie korzenie – jego matka pochodzi z Polski, a babcia mieszka w Krakowie. Był jednym z dziesięciorga dzieci Gormana i Teresy Bandyk. Choć nie miał łatwego startu, Jack szybko odnalazł swoją życiową drogę oraz pasję, która pozwoliła mu na godne, a teraz wygodne życie. Mowa oczywiście o muzyce, którą zaczął się interesować jako dziecko, natomiast jako jej odtwórca, a następnie twórca zadebiutował w latach 90. XX wieku.

Zaczynał jak większość dzieciaków z Detroit – w undergroundzie. Pracował jednocześnie jako tapicer. Wielu, nawet utalentowanych, często z artystycznej drogi schodziło, bo trudno im było się utrzymać i wybić. White jednak nie odpuścił, bo wiedział, czego chce i jak to osiągnąć. Przez pięć lat występował w zespole Goober & the Peas (1990-1995). Nie słyszeliście o nim? Nic dziwnego, bo szerszej świadomości się nie przebił. Ale – jeśli chodzi o karierę bohatera naszego tekstu – dalej było już tylko lepiej.

The White Stripes i Two-Star Tabernacle – dwa strzały, jeden w dziesiątkę

Pierwszym wielkim projektem Jacka White’a był zespół The White Stripes, ale w tym samym roku, czyli 1997, założył również Two-Star Tabernacle. Wykonująca mieszankę garażowego rocka, blues-rocka i punku formacja nie osiągnęła sukcesu i po dwóch latach przestała istnieć. W przeciwieństwie do The White Stripes, czyli zespołu, który White założył wraz ze swoją żoną – Meg White. Wzięli ślub we wrześniu 1996 roku, a rok później stworzyli artystyczny duet, który zmienił ich życie raz na zawsze.

Zespół przetrwał ostatecznie do 2011 roku, ale jego historia – a szczególnie jej drugi etap – nie są usłane różami. Pierwsze płyty ukazywały się z niespotykaną jak na przełom wieków częstotliwością, ponieważ w latach 1999-2003 pojawiły się cztery długogrające wydawnictwa The White Stripes. Wszystkie utrzymane były w klimatach rocka alternatywnego. Jack śpiewał, grał na gitarze, klawiszach, basie – w zależności od potrzeb. Meg natomiast skupiała się na instrumentach perkusyjnych i okazjonalnie śpiewała.

Choć na scenie była między nimi chemia, małżeństwo nie było udane, a para rozwiodła się już w 2000 roku. Postanowili kontynuować jednak projekt swojego życia, wydając ostatecznie sześć płyt, a karierę kończąc w 2011 (cztery lata po wydaniu płyty „Icky Thump” będącej ostatnią w ich dorobku). W ostatnich latach wystąpiły sytuacje, że The White Stripes odwoływali koncerty albo że na scenie nie pojawiała się Meg, a Jack musiał szukać dla niej zastępstwa. Fani nie byli zachwyceni, dlatego ostatecznie muzycy uznali, że nie ma sensu tego ciągnąć. The White Stripes byli jednak światowym fenomenem. Zespół cieszył się popularnością w wielu zakątkach świata i występował na największych festiwalach. Wylansował wiele przebojów, z których zdecydowanie największym jest „Seven Nation Army”.

Gdy The White Stripes jeszcze istniało, Jack White zaangażował się w kolejny projekt. Wraz z Brendanem Bensonem założył zespół The Raconteurs.

White’a życie po The White Stripes

W nowym projekcie, poza wymienioną już dwójką, znajdują się Jack Lawrence oraz Patrick Keeler. Piszę „znajdują”, ponieważ The Raconteurs wciąż jest aktywnym zespołem, choć nie można określić go mianem płodnego. Przez ponad dekadę działalności (zawieszono ją w latach 2014-2017) muzycy wydali ostatecznie trzy studyjne albumy utrzymane – jak to zwykle u White’a – w ramach gatunkowych rocka alternatywnego z naleciałościami blues rocka czy nawet indie. Wszystkie płyty cieszyły się sporym powodzeniem w Stanach Zjednoczonych (dwa pokryły się złotem), ale o The Raconteurs nie było nigdy aż tak głośno, jak o przebojowym duecie Meg i Jacka. Można jednak odnieść wrażenie, że White podchodzi też do tego projektu inaczej – traktuje jako jeden z kilku, do którego, gdy najdzie go na to ochota, może wrócić. Nagrać, wydać, pograć i znów zająć się czymś innym. Ale to znak rozpoznawalny muzyka, który uwielbia angażować się w wiele projektów jednocześnie.

Najlepszym na to dowodem niech będzie zespół The Dead Weather, który sformowany został w 2009 roku. W skład supergrupy wchodzą: Alison Mosshart (The Kills), Dean Fertita (Queens of the Stone Age) i Jack Lawrence (The Raconteurs i The Greenhornes) oraz oczywiście Jack White. Obecnie status formacji to „w zawieszeniu”, ale nigdy nie poinformowano o końcu kariery, dlatego należy spodziewać się, że za jakiś czas Jack postanowi odkurzyć ten projekt i ponownie spotka się ze swoimi przyjaciółmi w studiu nagraniowym. The Dead Weather wydali jak do tej pory trzy płyty, które pojawiały się w latach 2009-2015. Są one bardziej bluesowe i psychodeliczne w porównaniu z innymi opisanymi do tej pory albumami, w których swoje palce maczał White. Nieoczekiwanie głosem formacji jest Mosshart, natomiast White skupia się raczej na komponowaniu oraz... grze na perkusji, sporadycznie na gitarze. Bo czemu nie?

Solowa kariera i... dziesiątki innych zajęć

Choć dwa projekty wciąż są utrzymywane przy życiu, można odnieść wrażenie, że obecnie White skupia się przede wszystkim na swojej karierze solowej. Od 2012 roku wydał pod swoim nazwiskiem trzy albumy, ale na 2022 rok zapowiedział dwa kolejne. Często organizuje obszerne trasy koncertowe po świecie, nigdy nie zapominając o tym, żeby wrócić do Polski – nie tylko swoich fanów, ale również rodziny. Solowe albumy White’a sprzedają się w milionowych nakładach, a on pozostaje na nich sobą. Czyli tworzy rocka eksperymentalnego z bluesowymi wpływami, nie trzymając się utartych schematów, ciągle poszukując nowego spojrzenia na swoją twórczość.

Ciekawie w tej perspektywie brzmią dwie nowe płyty – „Fear of the Dawn” i „Entering Heaven Alive” – które opublikowane zostały w 2022 roku, a które dzieli zaledwie kilka miesięcy. Na obu White zaprezentował nowe, oryginalne oblicze. Obie zasługują na uwagę oraz uznanie, ale z zupełnie różnych powodów. Bohater naszego tekstu znów zaskoczył i wyznaczył trendy.

Jack White jest zatem kompozytorem, wokalistą, multiinstrumentalistą, autorem tekstów. Ale to nie wszystko. Z powodzeniem dowodzi własną wytwórnią płytową Third Man Records, pod której szyldem wydaje nie tylko swoje płyty, ale również innych wykonawców z różnych gatunków muzycznych. Jack chętnie angażuje się w inne projekty muzyczne i pozamuzyczne, często wspierając swoich kolegów po fachu, a także reaguje na zamówienia tak zwane „mainstreamowe”. Bo to przecież White i Alicia Keys nagrali piosenkę do filmu o Jamesie Bondzie „Quantum of Solace”.

Od kilkudziesięciu lat artysta wspiera finansowo różne wybrane przez siebie instytucje, które znajdują się w jego rodzinnym Detroit. W 2016 roku White dołączył do 45-osobowej Rady Równości Płci w Nashville, a w 2019 roku Wayne State University w Detroit przyznał mu tytuł doktora honoris causa. Wydaje się, że kolejne lata przyniosą nam dużo pozytywnych rzeczy, za które odpowiedzialny będzie Jack White. Warto na nie czekać.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie